Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami ze względu na "ważny interes prywatny pokrzywdzonych". Łyżwiński, który od sierpnia ub. roku przebywa w areszcie, oskarżony jest m.in. o gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie "korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek tej partii, w tym Anety Krawczyk. Przed sądem Lepper i Łyżwiński nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.
Na kilku poprzednich rozprawach zeznania składała główny świadek i oskarżyciel posiłkowy Aneta Krawczyk, która nie przyjechała w poniedziałek do piotrkowskiego sądu.
Do Piotrkowa przyjechali natomiast Lepper, który nie rozmawiał z dziennikarzami i żona Łyżwińskiego - Wanda. Ta przedstawiła dziennikarzom dokument, który jej zdaniem świadczy o tym, że "Krawczyk kłamie i jest nieuczciwą kobietą". Tym dowodem była deklaracja wstąpienia Krawczyk do Samoobrony. Na dokumencie widniała data z marca 2003 roku.
"Wydarzenia, o których mówi Krawczyk dotyczą wcześniejszego okresu. Czy w takim razie kobieta, która była wcześniej molestowana zapisałaby się później do partii, chciała pracować z ludźmi, którzy ją molestowali?" - pytała Łyżwińska. Obrona będzie chciała, aby sąd włączył to pismo do materiału dowodowego.
To kolejny dokument, który ma stanowić dowód na niewinność Łyżwińskiego. W ub. tygodniu obrona złożyła do akt sprawy oryginał listu napisanego przez Anetę Krawczyk oraz plakatu z rzekomą dedykacją Krawczyk dla Łyżwińskiego. Materiały te odnalazła w domu żona Łyżwińskiego. Treścią listu "był podtekst seksualny, podtekst spełnienia wszystkich marzeń, oferta odrzuconej kobiety" - powiedziała wówczas PAP Łyżwińska.
Według niej, jest to jeden z dowodów na "kłamstwa Anety Krawczyk". Według obrony, liścik ten podważa wiarygodność Krawczyk. "Nie wyobrażam sobie, żeby tej treści karteczkę czy korespondencję składała osoba molestowana swojemu prześladowcy" - powiedział mec. Wiesław Żurawski.
W poniedziałek Żurawski był wyraźnie zadowolony z przebiegu rozprawy. Powiedział on dziennikarzom, że jeśli świadkowie "będą zeznawać w ten sposób, w jaki zeznawała w poniedziałek jedna z pokrzywdzonych, to on jest spokojny o wynik procesu". Nie chciał jednak mówić o szczegółach.
Zadowolony wyszedł z sali sądowej również lider Samoobrony. Według niego, poniedziałkowe zeznania "były bardzo niewygodne dla pani Krawczyk". "Może właśnie dlatego nie przyjechała do sądu wraz ze swoją mecenas" - zastanawiał się głośno Lepper.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.pap, ss