Rzeczniczka Białego Domu - Dana Perino poinformowała, że prezydent Bush złożył dzisiaj gratulacje czarnoskóremu senatorowi z Illinois. Dodała jednak, że prezydent nie uczynił tego osobiście.
Barack Obama pokonał wczoraj w demokratycznych prawyborach byłą Pierwszą Damę - Hillary Clinton w walce o głosy delegatów Partii Demokratycznej i ogłosił, że będzie kandydatem partii w listopadowych wyborach prezydenckich.
Choć formalną decyzję o nominacji delegaci podejmą na konwencji w sierpniu, Obama dzięki wynikom prawyborów i poparciu tzw. superdelegatów partii ma już zapewnioną konieczną liczbę głosów.
Według prognoz z różnych źródeł podanych w środę, ma obecnie 2154- 2156 delegatów na konwencję. Do zdobycia nominacji potrzebnych jest 2118.
Senator Clinton nie ogłosiła jeszcze, że wycofuje się z wyścigu do Białego Domu. Środowy "Washington Post" powołując się na jej otoczenie pisze jednak, że nastąpi to w najbliższych dniach.
Trwają domysły, czy Clinton zostanie kandydatką Obamy na wiceprezydenta. Rzecznik Obamy przekazał, że w środę rano senator z Illinois ponowił propozycję spotkania. Pani Clinton zgodziła się - dodał rzecznik, ale zastrzegł, że "nie ma planów, by spotkać się jutro".
Media amerykańskie podsumowują długą i wyczerpującą walkę między Obamą i Clinton. "Washington Post" podkreśla, że Obama dokonał niemożliwego, pokonując - choć niewielką przewagą - reprezentantkę potężnej politycznej rodziny, która u progu kampanii wyborczej była jej faworytką.
"Financial Times" ocenia, że kampania pani senator z Nowego Jorku okazała się w porównaniu z tą prowadzoną przez rywala "staroświecka". Zdaniem dziennika, Obamie pomógł fakt, że w 2003 roku sprzeciwiał się w wojnie w Iraku. Clinton natomiast nie zdołała nadrobić przeprosinami w trakcie kampanii swego ówczesnego poparcia dla wojny.
"New York Times" pisze, że 16-miesięczna kampania okazała się przełomowa pod wieloma względami - liczby wyborców, sumy zebranych i wydanych funduszy, a wreszcie długości.
"Washington Post" podkreśla, że Obama i Clinton stoczyli najbardziej zaciętą walkę o nominację w historii Partii Demokratycznej, dzieląc jej zwolenników na dwa niemal równe obozy. Przed Obamą stoi teraz trudne zadanie zjednoczenia partii.pap, nd