Słowa "chciałem zabić (...), dobrze wiecie kogo" raczej z wyrozumiałością przyjmują też polityczni oponenci szefa rządu.
W czwartek polscy piłkarze zremisowali z zespołem współgospodarzy Euro-2008 1:1, tracąc gola z rzutu karnego w trzeciej minucie doliczonego przez sędziego Howarda Webba czasu gry. "Pomyłka sędziego była bardzo ewidentna, bardzo wyraźna, bardzo krzywdząca i raniąca nas wszystkich" - mówił dziennikarzom w piątek Tusk.
Podkreślał, że jako premier polskiego rządu musi mówić dziś w sposób spokojny i wyważony. "Wczoraj wieczorem mówiłem zupełnie inaczej, chciałem zabić (...) dobrze wiecie kogo, jak każdy polski kibic. No, ale dzisiaj trzeba wrócić do normy, do właściwej formy" - mówił w piątek premier.
"To była naturalna reakcja każdego kibica, który emocjonalnie oglądał ten mecz, ja byłem w gronie kolegów i rzeczywiście prawdopodobnie wszyscy tak zareagowali" - w ten sposób do słów premiera odniósł się w niedzielę w Radiu Zet szef klubu PO Zbigniew Chlebowski.
Według niego, słowa "chciałem zabić" były "skrótem myślowym", co - w ocenie Chlebowskiego - zastrzegł sam Tusk. "Po tych słowach premier oczywiście dodał, że to był pewien skrót myślowy, bo emocje są ogromne" - mówił Chlebowski
Z wyrozumiałością do słów premiera podchodzi też prezydencki minister Michał Kamiński, dla którego - jak mówił w Radiu Zet, "jasne jest, że Donald Tusk nie chce zabić tego sędziego, nie ma takiego zamiaru".
"Ale ja te emocje premiera rozumiem. Można się zastanawiać, czy akurat premierowi wypada je wypowiadać, ale dzień był szczególny" - usprawiedliwiał szefa rządu Kamiński. Podkreślił, że podyktowany przez sędziego karny, to była "nieuczciwa sytuacja".
Kamiński dodał, że sam był tak rozgoryczony, że mimo iż jest wielkim fanem futbolu, na drugi dzień nie miał ochoty oglądać żadnego meczu. Minister, jak mówił, cieszy się ze "społecznego wymiaru" przeżywania mistrzostw Europy. "Tego Polakom brakowało, wspólnego przeżywania fajnych rzeczy" - mówił.
Dodał, że z meczu Polska-Austria prezydent wracał w "politycznie ekumenicznym składzie"; w samolocie towarzyszyli mu: minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski i wicepremier Grzegorz Schetyna.
Mniej wyrozumiały dla Tuska jest polityk PiS Joachim Brudziński. "Oczywiście każdy kibic nosi w sercu negatywne emocje wobec sędziego, dali temu wyraz kibice na stadionie. Zastanawiam się tylko, co by się działo w Polsce gdyby takie zdanie wyrwało się poprzedniemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu" - mówił Brudziński w niedzielę w Radiu Zet.
Choć, jak sam ocenił, "od początku (meczu - PAP) było widać ewidentnie, że sędzia gra na Austriaków". Zdaniem Brudzińskiego, Webb prowadził mecz "tendencyjnie".
W ocenie polityka SLD Wojciecha Olejniczaka, premier poszedł "troszeczkę za daleko", wypowiadając słowa "chciałem zabić". Jednak, jak sam przyznał, emocje były ogromne.
"Ja byłem na stadionie ze swoim synem i tam dopiero były emocje, nie śpiewaliśmy +sędzia kalosz+ (...), było naprawdę ostro" - wyznał.
"Emocjonalne reakcje" są zrozumiałe także zdaniem polityka PSL Stanisława Żelichowskiego. "W czasie gdy Polacy już wznosili toast (za wygraną), mecz został +wypaczony+, stąd emocjonalne reakcje" - tłumaczył.
Mniej zrozumienia, niż dla premiera, mają politycy dla autorów listów z pogróżkami adresowanych do angielskiego sędziego. O takich listach donoszą media. "Tu kibice rzeczywiście poszli za daleko, trzeba się z tego wycofać, emocje nie mogą przesłaniać rozsądku" - mówił Chlebowski.pap, em