W razie zwycięstwa Vaclava Klausa Czechy czeka liberalna ewolucja
Vaclav Havel, Milos Zeman i Vaclav Klaus - odpowiada bez namysłu większość Czechów zapytanych o trzy postaci, które w ostatnich trzynastu latach odmieniły ich kraj. Pierwszy z nich, Vaclav Havel, najdłużej urzędujący prezydent w Europie, za niespełna rok odejdzie na polityczną emeryturę. Obecny premier, Milos Zeman, zapowiedział, że nie zamierza się ubiegać o kolejną kadencję ani o szefostwo w partii socjaldemokratycznej (CSSD). Wszystko wskazuje więc na to, że politykiem, który wkrótce obejmie ster rządów w Pradze, będzie Vaclav Klaus.
Partia Klausa przed partią Zemana?
Wyniki sondaży przeprowadzanych w Czechach w ostatnich tygodniach nieco się różnią, ale można z nich wysnuć podobny wniosek: Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) Klausa ma wszelkie szanse, by w zbliżających się wyborach wyprzedzić socjaldemokratów. Oprócz nich do parlamentu wejdą także ludowcy w koalicji z Unią Wolności oraz skrajnie lewicowa Komunistyczna Partia Czech i Moraw. W tej sytuacji jedynym wyjściem będzie stworzenie rządu koalicyjnego. Możliwych jest sześć różnych aliansów powyborczych, ale komentatorzy polityczni skłaniają się ku przekonaniu, że ostatecznie przeważy opcja zbudowania wielkiej koalicji z udziałem obu głównych partii. W takiej konfiguracji trzecie premierostwo Vaclava Klausa jest wielce prawdopodobne.
Dzisiaj socjaldemokraci i liberałowie zażarcie polemizują, ale wygląda to bardziej na przedwyborczy spektakl niż na prawdziwą wrogość. Socjaldemokratyczny rząd mniejszościowy mógł zresztą sprawować władzę tylko za przyzwoleniem ODS. W ramach czeskiej odmiany cohabitation, zwanej "toleracją", Klaus jako przewodniczący parlamentu bez większych problemów dogadywał się z Zemanem. Znacznie gorsze były jego stosunki z prezydentem, a także byłymi partyjnymi kolegami, którzy w 1997 r. porzucili go i doprowadzili do pozbawienia premierowskiego fotela pod zarzutem nadużyć związanych z wykorzystaniem partyjnych funduszy. Ówcześni rozłamowcy wchodzą dziś w skład centroprawicowej koalicji, nic więc dziwnego, że ODS ani myśli zapraszać ich do współrządzenia. Jeśli dojdzie do utworzenia liberalno-socjaldemokratycznej koalicji, to niewykluczone, że Zeman mógłby pozostać na Hradczanach, tym razem zamiast Havla. W takim wypadku przewodniczącym parlamentu zostałby Vladislav Spidla, szef CSSD. W Czechach prezydenta wybiera parlament, więc z realizacją międzypartyjnej umowy nie byłoby problemu.
Piętnastoprocentowy podatek liniowy?
Vaclav Klaus nie ma nic z trybuna ludowego. Wręcz przeciwnie, to doskonale mówiący po angielsku i niemiecku intelektualista (jego najbliżsi współpracownicy nazywają go "profesor"). A jednak na liczne zebrania przedwyborcze, na których przedstawia swe racje cichym, pozbawionym emocji głosem, przychodzą tłumy. Sposób bycia Klausa jest niewątpliwie mylący - to rasowy polityk o duszy wojownika. Mogli się o tym przekonać zarówno jego przeciwnicy, jak i koalicjanci, dla których bywał wyjątkowo trudnym partnerem.
Dla wielu Czechów Klaus to charyzmatyczny polityk i sprawny menedżer narodowej gospodarki, który w latach 1992-1997 przeprowadził ich kraj przez najgroźniejsze rafy transformacji ustrojowej. W powszechnym przekonaniu to on doprowadził do powstania Republiki Czeskiej. Nic dziwnego, że kampania wyborcza ODS to przede wszystkim kampania samego Klausa. Nawet wyraźną poprawę wskaźników makroekonomicznych Czech w ostatnich latach (inflacja nieznacznie przekracza 2 proc., a wzrost PKB ma w tym roku osiągnąć 4 proc.) działacze ODS przypisują temu, że socjaldemokraci wykorzystali sukcesy rządów "profesora".
Klaus pozostaje zdeklarowanym liberałem i neokonserwatystą. Zawsze podkreślał swój podziw dla Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. W jednym z wywiadów nie bez satysfakcji przypomniał, że była brytyjska premier w swej książce "Statecraft" umieściła zdjęcie, do którego pozowała w towarzystwie Klausa. Obecny program polityczny ODS pozostaje wierny zasadom liberalnym: Klaus deklaruje redukcję podatków (być może nawet wprowadzenie piętnastoprocentowego podatku liniowego), stworzenie armii zawodowej, odchudzenie administracji i zniesienie jednej trzeciej wszelkich regulacji rządowych w gospodarce. W razie zwycięstwa Klausa Czechów czekać też będzie reforma systemu emerytalnego i cięcia budżetu.
Obrońca czeskiej ojczyzny
Klaus wie, że jego rodacy boją się o suwerenność państwa, dlatego wciąż deklaruje "stanowczą obronę interesów narodowych". Podobnie jak Zeman nie zamierza ustępować przed żądaniami niemieckich przesiedleńców ani anulować dekretów Benesa. Nie wróży to najlepiej stosunkom Pragi i Berlina, zwłaszcza jeśli kanclerzem zostanie Edmund Stoiber.
Klaus jest równie stanowczy w kwestii przystąpienia Czech do Unii Europejskiej. Doskonale wie, że wśród Czechów jest wielu eurosceptyków, więc zapowiada, że czeska flaga zawiśnie w Brukseli dopiero po tym, jak jego rząd uzyska prawo weta w sprawach dotyczących suwerenności, a także prawo do kształtowania własnej polityki podatkowej i społecznej.
Czeską lewicę niepokoi wizja "liberalnej ewolucji" Klausa, ale prawdziwą burzę wywołały dopiero niedawne deklaracje ODS dotyczące wprowadzenia restrykcyjnej polityki imigracyjnej. "Każdy obcokrajowiec, który świadomie popełni w Czechach przestępstwo, powinien zostać bez litości wydalony" - oświadczył Ivan Langer, wiceprzewodniczący ODS, który w przyszłym rządzie miałby być ministrem spraw wewnętrznych. Oponenci Klausa twierdzą, że w ten sposób ODS chce przejąć głosy skrajnej prawicy i przypominają, iż dwa lata temu to właśnie Klaus wziął w obronę Jörga Haidera. Nagły zwrot wygląda raczej na zagranie taktyczne, obliczone na uwiedzenie elektoratu osłabionej skrajnej prawicy, której kilka lat temu przewodził Miroslav Sladek. Chodzi też o to, by się przypodobać kupcom i rzemieślnikom oskarżającym zagranicznych handlarzy (zwłaszcza Wietnamczyków) o nieuczciwą konkurencję.
Więcej możesz przeczytać w 24/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.