Chodzi o wypowiedzi Komorowskiego i Stępnia na temat zachowania posła PiS podczas ubiegłorocznej rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym dotyczącej ustawy lustracyjnej.
"Po raz kolejny marszałek Sejmu i prezes TK zarzucają (...), że rzekomo oszukałem Trybunał, że nie byłem w IPN (...). Ja mówię dość, dość tym kłamstwom i pomówieniom, dość rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji, to się musi skończyć" - oświadczył Mularczyk podczas środowej konferencji.
Mularczyk ocenił, że wobec niego toczy się "oszczercza akcja", która ma przede wszystkim związek z jego udziałem w pracach sejmowej komisji śledczej ds. nacisków władz na śledztwa dotyczące polityków i mediów.
"Teraz tak naprawdę posłowie PO będą mieli powód, by mnie w tej komisji atakować, twierdzić, że jakieś sprawy niewyjaśnione się za mną ciągną" - powiedział Mularczyk. Jak dodał, "w podtekście" jest jeszcze sprawa karna, którą wytoczył prof. Andrzejowi Zollowi, a która "toczy się już od ponad roku i jest postępowanie przed Radą Adwokacką w jego sprawie.
"Ja myślę, że te ostatnie działania marszałka Komorowskiego i prezesa Stępnia mają przede wszystkim na celu zdyskredytowanie mojej osoby, ja mówię w końcu dość takim działaniom" - powiedział Mularczyk.
Poinformował, że senator Zbigniew Cichoń, który jest jego obrońcą w postępowaniu przed Radą Adwokacką, wystosował do prezesa TK list, w którym prosi go o wycofanie z warszawskiej prokuratury zawiadomienia "o możliwości popełnienia przestępstwa" przez Mularczyka.
W liście do Stępnia Cichoń podkreśla, że podtrzymywanie złożonego przez Stępnia zawiadomienia i "dalsze rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji" spowoduje podjęcie "kroków prawnych w celu ochrony naruszonych dóbr osobistych" Mularczyka.
Cichoń ocenił, że składając zawiadomienie prezes TK się "nieco zagalopował".
Według senatora, jest to sytuacja gorsząca ponieważ Mularczyk występował przed TK "w ramach upoważnienia" udzielonego przez marszałka Sejmu, w związku z tym korzystał z immunitetu materialnego.
"Jest rzeczą absurdalną, aby prokuratura badała sposób zapoznania się z materiałami dotyczącymi dwóch sędziów przez posła, który wykonywał swe funkcje w sposób jak najbardziej rzetelny" - powiedział Cichoń.
W ubiegłym roku na posiedzeniu TK Mularczyk - występując w Trybunale jako reprezentant Sejmu - oświadczył, że dwóch sędziów TK było zarejestrowanych jako źródła informacji wywiadu PRL, ale nie podał, iż jeden odmówił współpracy, a drugiego zarejestrowano w czerwcu 1989 r.
Sędziowie - Adam Jamróz i Marian Grzybowski - zostali wówczas wyłączeni przez prezesa TK ze składu Trybunału badającego konstytucyjność ustawy lustracyjnej.
We wtorek Stępień powiedział, że badając dokumenty IPN na temat dwóch sędziów, stwierdził, że na karcie dostępu do tych akt nie ma podpisu Mularczyka. Według Stępnia, brak podpisu może świadczyć, że poseł wprowadził w błąd TK, albo uzyskał dostęp do materiałów IPN inaczej niż wszystkie inne osoby.
Stołeczna prokuratura z zawiadomienia prezesa TK bada tryb zapoznawania się w 2007 r. w IPN przez posła PiS z aktami dwóch sędziów TK. Zawiadomienie trafiło w piątek do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście.
Marszałek Komorowski, który we wtorek spotkał się ze Stępniem, zapowiedział, że zwróci się o wyjaśnienie tej sprawy do sejmowej Komisji Etyki. Z kolei poseł Mularczyk oświadczył tego dnia, że zapoznanie się z dokumentami sędziów potwierdził podpisem w stosowanym kartach kontrolnych.
Również we wtorek IPN poinformował, że udostępnienie akt Mularczykowi zostało potwierdzone jego podpisem, o czym prezes Instytutu poinformował prezesa TK. Według IPN, Mularczyk zapoznał się z kopiami dokumentów, a potwierdził to podpisem na karcie kontrolnej przy oryginale mikrofilmu dotyczącego sędziego TK Adama Jamroza.
pap, keb