Cały świat czeka na wielki finał

Cały świat czeka na wielki finał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzysta milionów ludzi ma oglądać wieczorny finał piłkarskich mistrzostw Europy. O godz. 20.45 na wiedeńskim Ernst-Happel-Stadion Niemcy zagrają z Hiszpanią. Według szacunków, austriacka stolica tylko na tym jednym meczu zarobi sto milionów euro.

Transmisję z finału Euro-2008 przeprowadzą 203 stacje telewizyjne. Relacje ma śledzić 300 milionów ludzi w najodleglejszych zakątkach świata. Jeśli te prognozy potwierdzą się, wówczas łączna widownia telewizyjna całego turnieju przekroczy osiem miliardów i będzie największa w historii ME. "Cały świat patrzy na Austrię i Wiedeń" - ocenia "Kronen Zeitung".

Z badań ekspertów MasterCard wynika, że Wiedeń tylko na organizacji meczu finałowego zyska sto milionów euro. 65 milionów zostawią w austriackiej stolicy kibice i turyści, płacąc za noclegi, wyżywienie, pamiątki, itp. Kolejne 35 mln euro to zysk w dłuższej perspektywie czasu, wynikający głównie ze wzrostu popularności i turystycznej wartości miasta.

Oblężenie przeżywać będzie w niedzielę wiedeńskie lotnisko Schwechat. Oczekiwany jest przylot 35 samolotów czarterowych z kibicami, z czego 28 z Hiszpanii. Dodatkowo "zapowiedziało się" 280 prywatnych maszyn z całego świata. Zajęte jest wszystkie 47 tysięcy miejsc noclegowych w stołecznych hotelach.

Dziennik "Kurier" w niedzielnym wydaniu stara się ocenić szanse obu drużyn, podając kilka argumentów za każdą ze stron.

Według gazety, o sukcesie Niemców mogą zdecydować m.in. większe doświadczenie turniejowe i w meczach o najwyższą stawkę, odporność psychiczna, umiejętność gry głową (trzy gole zdobyte w ten sposób w meczach z Portugalią i Turcją), dobra dyspozycja podczas Euro- 2008 zawodników Bayernu Monachium (m.in. Schweinsteigera, Lahma czy Podolskiego) oraz "przewaga własnego boiska". "Stolica Niemiec w niedzielę nazywa się Wiedeń" - pisze "Kurier", informując że w mieście spodziewanych jest 100 tys. kibiców jedenastki Joachima Loewa, z czego ponad 20 tys. zasiądzie na trybunach.

Szalę zwycięstwa na stronę Hiszpanów mogą natomiast przechylić, np. większe umiejętności techniczne, głód sukcesu (44 lata oczekiwania na spektakularny sukces), bardziej wartościowa ławka rezerwowych oraz ... prawo serii. Obie drużyny w finałach ME, w których występują, na zmianę wygrywają i przegrywają. Z reguły tej wynika, że w niedzielę Hiszpanie powinni cieszyć się ze zwycięstwa, a Niemcy smucić po porażce.

Podobnej analizy dokonuje "Kronen Zeitung", porównując umiejętności piłkarzy występujących na tych samych pozycjach. Według dziennika, Hiszpanie wygrywają tą rywalizację 7:4.

Na triumfatorów w jubilerskiej gablocie przed trybuną honorową czekać będzie Puchar Henri Delaunaya. Trofeum imienia pomysłodawcy rywalizacji o prymat na Starym Kontynencie mierzy 60 cm, waży 7,6 kg i kosztowało 30 700 euro, czyli dziesięć razy więcej niż wysłużony puchar, który UEFA wysłała "na emeryturę". Widnieją na nim m.in. logo Europejskiej Unii Piłkarskiej i napis "UEFA European Football Championship", a pojawiać się będą kolejne nazwy krajów, które zdobyły tytuł mistrzowski.

Zwycięzca wieczornego spotkania będzie się nim cieszył przez cztery lata, zanim przed kolejną edycją ME zwróci do siedziby UEFA w Nyonie. Gdyby jednak jakiś kraj wygrał ME trzy razy z rzędu lub łącznie pięciokrotnie, to otrzyma na własność oficjalny duplikat. Każdy związek narodowy ma prawo do stworzenia kopii pucharu, jednak nie może ona być większa niż cztery piąte oryginału i musi być opatrzona widocznym napisem "replika". 

ab, pap