Klub Prawa i Sprawiedliwości zgłosił wniosek o odrzucenie projektu rezolucji. Głosowanie - jeszcze w czwartek wieczorem.
"Sejm, podkreślając, że decyzja dotycząca przyjęcia traktatu jest suwerennym rozstrzygnięciem każdego państwa członkowskiego UE, zwraca się do prezydenta o uwzględnienie woli obu izb parlamentu i o jak najszybsze zakończenie procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony, a także o czynne wspieranie jego ratyfikacji w pozostałych państwach członkowskich UE" - czytamy w projekcie rezolucji.
Jak oceniono w projekcie, "wejście w życie Traktatu z Lizbony przyczyni się do umocnienia i usprawnienia UE, a także umożliwi jej rozszerzenie i pozwoli na głębszą integrację", dlatego - podkreślono w rezolucji - "Sejm stoi na stanowisku, że proces ratyfikacji traktatu powinien być kontynuowany".
Reprezentujący wnioskodawców wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) większość wystąpienia poświęcił na krytykę prezydenta i PiS. Ocenił, że spór dotyczący Traktatu Lizbońskiego to "tak na prawdę spór o pewien model naszego udziału w UE".
Jak mówił, dla niego niezrozumiałe i dziwne jest, że znajdują się ludzie "o ładnych życiorysach, o patriotycznych rodowodach i patriotycznych poglądach, którzy kwestionują zachodnią orientację naszej polityki".
Według niego, większość polityków PiS przyjęło wynik referendum w Irlandii ze "źle maskowaną radością, źle maskowaną satysfakcją". "Czy naszą satysfakcją ma być to, że pewien typ podejmowania decyzji, przypominającej liberum veto, które doprowadziło do nieszczęścia Polskę, ma funkcjonować w UE?" - pytał wicemarszałek.
Przekonywał również, że Traktat Lizboński oznacza pogłębianie integracji, zwiększanie bezpieczeństwa Polski i w perspektywie rozszerzenie UE. Twierdzenie, że nie należy tego Traktatu ratyfikować jest absolutnie działaniem przeciwko interesom żywotnym narodu i państwa polskiego" - powiedział wicemarszałek.
Jego wypowiedziom towarzyszył śmiech, protesty i okrzyki polityków PiS.
Występujący tuż po Niesiołowskim, w imieniu klubu PO, wiceszef sejmowej Komisji ds. UE Andrzej Gałażewski, przypomniał, że wcześniej, podczas debaty w sprawie ratyfikacji przez Sejm Traktatu Lizbońskiego, prezydent sam apelował do eurosceptycznie nastawionych posłów PiS o poparcie traktatu.
"Wierzę, że poglądy pana prezydenta w tej sprawie nie zmieniły się od tego czasu i w dalszym ciągu są takie same, jak poglądy polityków i wyborców PO i takie same jak znaczącej większości polskiego społeczeństwa, popierającego UE i mającego zaufanie do nowych propozycji traktatowych" - podkreślił Gałażewski.
Paweł Kowal z PiS uznał z kolei, że projekt rezolucji Prezydium jest przeciwko porządkowi państwa. "Jest przeciwko interesom Rzeczypospolitej, bo ona zmierza do rezygnacji ze świętej zasady, że przyjmuje się traktaty zgodną wolą wszystkich narodów i państw" - argumentował Kowal.
Zarzucił też autorom projektu, że ośmieszają Polskę i instytucje państwowe. Tłumaczył, że Polska nie chce naciskać na Irlandię, która odrzuciła w referendum Traktat z Lizbony, bo nie chce Europy, "w której silni dyktują słabszym".
Za przyjęciem rezolucji opowiedział się Tadeusz Iwiński (Lewica). Według niego, propozycja Prezydium sprowadza się do "bardzo grzecznego apelu" do prezydenta o uwzględnienie woli obu izb parlamentu oraz o czynne wspieranie ratyfikacji Traktatu w pozostałych państwach członkowskich UE.
Poseł Lewicy wyraził ponadto przekonanie, że obecnie prezydent ma tylko dwie możliwości: albo Traktat Lizboński ratyfikować, albo skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Występujący w imieniu kół: SdPl-Nowa Lewica i Demokratów Marek Borowski uważa, że Lech Kaczyński ma "wyjątkowy talent do strzelania sobie w stopę", bowiem za takie posunięcie uznał zwlekanie z podpisem pod Traktatem z Lizbony.
"Są takie krótkie okresy w historii, kiedy można pójść do przodu i zdobyć masę punktów i to był taki moment - pomieszanie w Europie, odrzucony traktat i w tym momencie występuje prezydent Lech Kaczyński i mówi do wszystkich Europejczyków: miałem czekać na ustawę kompetencyjną, mieliśmy tu jeszcze wiele dyskusji, ale dziś Europa potrzebuje impulsu - podpisuję" - mówił polityk.
"Zupełnie inaczej by to wyglądało! Dziś prezydent jest w defensywie, wszyscy się do niego zwracają - niech pan podpisze panie prezydencie, przecież trzeba podpisać" - ocenił szef koła SdPl.
Zaniepokojony stanowiskiem L. Kaczyńskiego jest również b. szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych i b. wiceszef PiS Paweł Zalewski (niezrzeszony). Jak mówił, nie wie, co "za nim stoi", a prezydent powinien wyjaśnić Polakom motywy swojej decyzji. Jego zdaniem, swą decyzję Lech Kaczyński powinien był podjąć w porozumieniu z rządem.
Posłowie PSL chcą natomiast złagodzenia nieco rezolucji. Szef komisji ds. UE Andrzej Grzyb poinformował, że Ludowcy złożą w drugim czytaniu poprawkę, zgodnie z którą uchwała Sejmu nie będzie "wzywać" prezydenta do złożenia podpisu pod Traktatem, a będzie jedynie "skierowana" do głowy państwa.
"Rozumiem, że istnieje potrzeba, aby ten język polityki był językiem dialogu a nie presji. Dlatego to jedno słowo wydaje się tutaj istotne" - podkreślił Grzyb.
Projekt Prezydium Sejmu to pokłosie niedawnej wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla "Dziennika" ocenił, że na razie - w świetle odrzucenia Traktatu Lizbońskiego w referendum w Irlandii - ratyfikowanie go w Polsce jest "bezprzedmiotowe". Później prezydent mówił, że jeżeli Irlandia zmieni zdanie i ratyfikuje traktat, ze strony Polski nie będzie najmniejszej przeszkody do ratyfikacji.
W kwietniu parlament upoważnił prezydenta do ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego.pap, em