Turek Hasan Sas? Koreańczyk Park Ji Sung?
Bohaterowie i antybohaterowie mundialu
A może Amerykanin Landon Donovan? Wszyscy oni znaleźli się w sporządzonej przez "Wprost" jedenastce najlepszych graczy mundialu. Czy którykolwiek z nich stanie się jednak w najbliższym czasie gwiazdą światowej piłki? Wątpliwe. Azjatyckie mistrzostwa mogą być pierwszymi w historii, które nie wykreują żadnej megagwiazdy futbolu.
Bramkarze w ataku
Znamienne, że najlepszych piłkarzy mistrzostw trzeba szukać wśród bramkarzy. Niemiec Oliver Kahn po raz kolejny potwierdził, że jest najlepszym golkiperem na świecie. Konkurentów mu jednak nie brakowało. Turek Reber Rüstü w zasadzie wprowadził swój zespół do strefy medalowej, Amerykanin Brad Friedel wyrównał mundialowy rekord Jana Tomaszewskiego, broniąc w jednym turnieju dwa rzuty karne. O jeden więcej obronił Hiszpan Iker Casillas, lecz dwa z nich w decydującej o awansie do ćwierćfinału serii jedenastek.
Dla prawie czterdziestoletniego Anglika Davida Seamana tytuł najgorszego bramkarza turnieju to kiepskie ukoronowanie kariery prawie czterdziestoletniego zawodnika. To jego fatalny błąd zdecydował jednak, że Anglicy przegrali ćwierćfinał z Brazylijczykami, choć grali z przewagą jednego piłkarza.
Obrona angielska
Gdyby nie błąd Seamana, być może na jeszcze wyższe noty zasłużyliby angielscy defensorzy, ale i tak Rio Ferdinanda i Sola Campbella uznaliśmy za najlepszą parę stoperów azjatyckiego mundialu. Wypada też docenić gwiazdę brazylijskiego futbolu, od lat utrzymującego się w znakomitej formie Roberto Carlosa. Ponadto wyróżniali się Hiszpan Ivan Helguera i - jak zwykle - Włoch Paolo Maldini.
Listę najgorszych obrońców otwiera, niestety, nasz reprezentant, Tomasz Hajto, który może się cieszyć jedynie z tego, że sędzia nie zauważył jego brutalnego faula na Portugalczyku Joao Pinto. Mniej szczęścia miał chorwacki defensor Boris Żivković. Po faulu w polu karnym dostał czerwoną kartkę, a jego zespół stracił bramkę z rzutu karnego. "Doborowe" towarzystwo uzupełnia Włoch Christian Panucci, którego dwa fatalne błędy zdecydowały, że Italia pożegnała się z mundialem już w jednej ósmej finału.
Koniec playmakerów?
Największych gwiazd mundiali szukano zwykle wśród napastników i środkowych rozgrywających. Te mistrzostwa pokazały jednak, że chyba nadszedł kres błyskotliwych karier playmakerów, technicznych asów, którzy w ogromnym stopniu decydowali o obliczu swoich zespołów. Teraz dominuje szybkość, wybieganie i zmienność pozycji. Czwórka właśnie takich wszechstronnych pomocników znalazła się w naszej jedenastce. Amerykanin Landon Donovan, Turek Hasan Sas, Niemiec Michael Ballack i Koreańczyk Park Ji Sung technicznych fajerwerków nie pokazali, ale to ich akcje i bramki zdecydowały o powodzeniu reprezentacji, w których grali.
Za najlepszych rozgrywających uważano dotychczas Chorwata Roberta Prosineckiego i Argentyńczyka Ariela Ortegę. Polakom usiłowano wmówić, że do tej grupy zalicza się też Piotr Świerczewski. Żenująco bezproduktywna gra tej trójki sprawiła jednak, że ich zespoły pożegnały się z mundialem już po trzech meczach, a oni znaleźli się w naszej jedenastce mundialowych antybohaterów. Podobnie jak Francuz Youri Djorkaeff, który z katastrofalnym skutkiem próbował w pierwszych dwóch meczach swojej reprezentacji zastąpić Zinedine Zidanea.
Dwa razy R
Rivaldo i Ronaldo od lat uważani są za najlepszych napastników świata. I choć zdarzało im się już grywać o wiele lepiej niż na tegorocznych mistrzostwach, i tak wystarczyło to, by przyćmić innych graczy przednich formacji. Ciekawie zaprezentował się też Senegalczyk El-Hadji Diouf. Bramki wprawdzie nie zdobył, ale to głównie jego akcjom Afrykanie zawdzięczają wszystkie swoje zwycięstwa. Docenić trzeba także skuteczność Niemca z polskim rodowodem, Miroslava Klosego, Duńczyka Jona Dahla Tomassona i Włocha Chistiana Vieriego.
Na przeciwległym biegunie umieściliśmy trójkę innych napastników. Słoweńcowi Zlatko Zahoviciovi bardziej zależało na udowodnieniu wyższości nad własnym trenerem niż nad przeciwnikami. Francuz Thierry Henry i Portugalczyk Joao Pinto chętniej zaś polowali na nogi rywali niż na bramki. W efekcie otrzymali czerwone kartki, a Francja i Portugalia, faworyci mistrzostw, mogli pakować walizki już po rozgrywkach grupowych.
W sumie ze stadionów Azji wiało nudą. Ze światowej piłki uchodzi powietrze?
A może Amerykanin Landon Donovan? Wszyscy oni znaleźli się w sporządzonej przez "Wprost" jedenastce najlepszych graczy mundialu. Czy którykolwiek z nich stanie się jednak w najbliższym czasie gwiazdą światowej piłki? Wątpliwe. Azjatyckie mistrzostwa mogą być pierwszymi w historii, które nie wykreują żadnej megagwiazdy futbolu.
Bramkarze w ataku
Znamienne, że najlepszych piłkarzy mistrzostw trzeba szukać wśród bramkarzy. Niemiec Oliver Kahn po raz kolejny potwierdził, że jest najlepszym golkiperem na świecie. Konkurentów mu jednak nie brakowało. Turek Reber Rüstü w zasadzie wprowadził swój zespół do strefy medalowej, Amerykanin Brad Friedel wyrównał mundialowy rekord Jana Tomaszewskiego, broniąc w jednym turnieju dwa rzuty karne. O jeden więcej obronił Hiszpan Iker Casillas, lecz dwa z nich w decydującej o awansie do ćwierćfinału serii jedenastek.
Dla prawie czterdziestoletniego Anglika Davida Seamana tytuł najgorszego bramkarza turnieju to kiepskie ukoronowanie kariery prawie czterdziestoletniego zawodnika. To jego fatalny błąd zdecydował jednak, że Anglicy przegrali ćwierćfinał z Brazylijczykami, choć grali z przewagą jednego piłkarza.
Obrona angielska
Gdyby nie błąd Seamana, być może na jeszcze wyższe noty zasłużyliby angielscy defensorzy, ale i tak Rio Ferdinanda i Sola Campbella uznaliśmy za najlepszą parę stoperów azjatyckiego mundialu. Wypada też docenić gwiazdę brazylijskiego futbolu, od lat utrzymującego się w znakomitej formie Roberto Carlosa. Ponadto wyróżniali się Hiszpan Ivan Helguera i - jak zwykle - Włoch Paolo Maldini.
Listę najgorszych obrońców otwiera, niestety, nasz reprezentant, Tomasz Hajto, który może się cieszyć jedynie z tego, że sędzia nie zauważył jego brutalnego faula na Portugalczyku Joao Pinto. Mniej szczęścia miał chorwacki defensor Boris Żivković. Po faulu w polu karnym dostał czerwoną kartkę, a jego zespół stracił bramkę z rzutu karnego. "Doborowe" towarzystwo uzupełnia Włoch Christian Panucci, którego dwa fatalne błędy zdecydowały, że Italia pożegnała się z mundialem już w jednej ósmej finału.
Koniec playmakerów?
Największych gwiazd mundiali szukano zwykle wśród napastników i środkowych rozgrywających. Te mistrzostwa pokazały jednak, że chyba nadszedł kres błyskotliwych karier playmakerów, technicznych asów, którzy w ogromnym stopniu decydowali o obliczu swoich zespołów. Teraz dominuje szybkość, wybieganie i zmienność pozycji. Czwórka właśnie takich wszechstronnych pomocników znalazła się w naszej jedenastce. Amerykanin Landon Donovan, Turek Hasan Sas, Niemiec Michael Ballack i Koreańczyk Park Ji Sung technicznych fajerwerków nie pokazali, ale to ich akcje i bramki zdecydowały o powodzeniu reprezentacji, w których grali.
Za najlepszych rozgrywających uważano dotychczas Chorwata Roberta Prosineckiego i Argentyńczyka Ariela Ortegę. Polakom usiłowano wmówić, że do tej grupy zalicza się też Piotr Świerczewski. Żenująco bezproduktywna gra tej trójki sprawiła jednak, że ich zespoły pożegnały się z mundialem już po trzech meczach, a oni znaleźli się w naszej jedenastce mundialowych antybohaterów. Podobnie jak Francuz Youri Djorkaeff, który z katastrofalnym skutkiem próbował w pierwszych dwóch meczach swojej reprezentacji zastąpić Zinedine Zidanea.
Dwa razy R
Rivaldo i Ronaldo od lat uważani są za najlepszych napastników świata. I choć zdarzało im się już grywać o wiele lepiej niż na tegorocznych mistrzostwach, i tak wystarczyło to, by przyćmić innych graczy przednich formacji. Ciekawie zaprezentował się też Senegalczyk El-Hadji Diouf. Bramki wprawdzie nie zdobył, ale to głównie jego akcjom Afrykanie zawdzięczają wszystkie swoje zwycięstwa. Docenić trzeba także skuteczność Niemca z polskim rodowodem, Miroslava Klosego, Duńczyka Jona Dahla Tomassona i Włocha Chistiana Vieriego.
Na przeciwległym biegunie umieściliśmy trójkę innych napastników. Słoweńcowi Zlatko Zahoviciovi bardziej zależało na udowodnieniu wyższości nad własnym trenerem niż nad przeciwnikami. Francuz Thierry Henry i Portugalczyk Joao Pinto chętniej zaś polowali na nogi rywali niż na bramki. W efekcie otrzymali czerwone kartki, a Francja i Portugalia, faworyci mistrzostw, mogli pakować walizki już po rozgrywkach grupowych.
W sumie ze stadionów Azji wiało nudą. Ze światowej piłki uchodzi powietrze?
Najlepsza drużyna mistrzostw |
---|
|
Najgorsza drużyna mistrzostw |
---|
Bramkarz David Seaman (Anglia/Arsenal Londyn) ObroŃcy Christian Panucci (Włochy/AS Roma) Boris Żivković (Chorwacja/Bayer Leverkusen) Tomasz Hajto (Polska/Schalke 04 Gelsenkirchen) Pomocnicy Robert Prosinecki (Chorwacja/bez klubu) Piotr Świerczewski (Polska/Olympique Marsylia) Youri Djorkaeff (Francja/Bolton Wanderers) Ariel Ortega (Argentyna/Besiktas Stambuł) Napastnicy Zlatko Zahović (Słowenia/Benfica Lizbona) Thierry Henry (Francja/Arsenal Londyn) Joao Pinto (Portugalia/Sporting Lizbona) Trener Antonio Oliveira (Portugalia) |
Mundial na plus | Mundial na minus |
---|---|
ZBIGNIEW BONIEK wiceprezes PZPN Wspaniałe były nowoczesne stadiony, które specjalnie na te mistrzostwa wybudowano w Korei Południowej i Japonii, świetnie przygotowano boiska, a każdemu spotkaniu towarzyszyła wspaniała oprawa i atmosfera. Cieszę się też, że okazało się, iż dziś nie wystarczy mieć jedną czy dwie gwiazdy w drużynie. Teraz liczy się przede wszystkim kolektyw i taktyczna dyscyplina. | JAN TOMASZEWSKI komentator sportowy TVP Przede wszystkim fatalne było sędziowanie. A jeszcze większym skandalem jest jego ocena przez władze FIFA, które uparcie twierdzą, że poza pojedynczymi wypadkami wszystko było OK. Grubym błędem było ponadto ustalenie terminarza rozgrywek w taki sposób, że w meczach fazy pucharowej były drużyny, które miały o dwa dni mniej na odpoczynek niż ich rywale. Nikomu też nie może się podobać, że w zasadzie przestało się liczyć piękno gry. |
Guus Hiddink superstar Trener drużyny Korei stał się obiektem kultu Korea powinna zmienić konstytucję, by trener Guus Hiddink mógł bez problemu przyjąć nasze obywatelstwo i zostać prezydentem" - stwierdził ze śmiertelną powagą dziennikarz radia SBS w Seulu. "Hiddink jest reinkarnacją historycznego bohatera naszego kraju, admirała Yi Sun-sina" - napisała jedna z tamtejszych gazet. Po awansie do półfinału mistrzostw świata Korea oszalała na punkcie pięćdziesięciosiedmioletniego Holendra, który w 1999 r. przejął kadrę i uczynił z niej największą sensację mundialu. Kiedy Guus Hiddink (ten sam, który poprowadził reprezentację Holandii do zwycięstwa 5:0 nad jedenastką Korei na mistrzostwach świata w 1998 r.) objął drużynę z Seulu, zespół był w rozsypce. Wielu krytyków sądziło, że Holender trenuje Azjatów tylko po to, by zapewnić sobie spokojną i dostatnią emeryturę. Bardzo się mylili. Nauczyciel czeboli. Po pierwsze, Hiddink przez dwa lata zmuszał koreańskich piłkarzy do morderczego treningu. Uznał - i dopiął swego - że gracz musi być przygotowany na sprint po boisku przez okrągłe 90 minut. Po drugie, przyjął zasadę "całkowitej wymienności pozycji", burząc podział na linię obrony, pomocy i ataku. Koreańczycy byli na boisku niemal wszechobecni. Dziś sposób prowadzenia drużyny przez Hiddinka jest studiowany na miejscowych uniwersytetach. Specjaliści mają nadzieję, że uda się go wykorzystać w biznesie. Największe firmy w Korei już przyjmują zapisy na seminaria, na których wykładany będzie "styl naszego Wielkiego Nauczyciela Hiddinka". Narodowy dzień trenera. Korea potrzebuje nowego bohatera, a Guus Hiddink znakomicie się do tej roli nadaje. Są już tacy, którzy nawołują, by 4 czerwca (data zwycięstwa nad Polską) ogłosić Narodowym Dniem Guusa Hiddinka. Postuluje się też zmianę nazwy stadionu, na którym Koreańczycy wygrali 2:0 z biało-czerwonymi, na Busan Hiddink Stadium. W sklepach w Korei można kupić laleczki przypominające Hiddinka, komiksy o Hiddinku, koszulki z wizerunkiem Hiddinka. Pierwszą ofiarą kultu selekcjonera z Holandii jest trzydziestodziewięcioletni Koreańczyk, który po wygranym meczu z Portugalią oblał się na plaży benzyną i podpalił. Zostawił pożegnalny list następującej treści: "Wielkie sukcesy naszej drużyny pod przewodnictwem trenera Hiddinka były dla mnie najwspanialszym prezentem życiowym. Chcę być duchem razem z nimi, chcę być dwunastym zawodnikiem naszej drużyny. Niech żyje Korea!". Przemysław Garczarczyk Suwon |
Więcej możesz przeczytać w 27/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.