To kłamstwo wyssane z palca - tak Konstanty Miodowicz, poseł PO i były szef kontrwywiadu, skomentował w rozmowie z „Wprost” informacje „Dziennika” na temat Wydziału VI, czyli specjalnej komórki UOP, a później w ABW, zajmującej się inwigilacją bez zachowania procedur.
Dzisiejszy „Dziennik" napisał, że od 1990 r. specjalna komórka kontrwywiadu zajmowała się m.in. śledzeniem i podsłuchiwaniem. Według oficera ABW, którego cytują dziennikarze, komórką kierował były funkcjonariusz SB, a zatrudnieni w niej oficerowie nie musieli uzyskiwać formalnej zgody na podsłuchy.
- Taki wydział w ogóle nie istniał – mówi Miodowicz, który kierował kontrwywiadem cywilnym w latach 1990-1996. - Nie sądzę aby nawet po moim odejściu jakiekolwiek kierownictwo UOP, bądź ABW, czy to z prawicy czy z lewicy, podjęło decyzje o łamaniu prawa – mówi Miodowicz. – W czasach, kiedy ja byłem dyrektorem Zarządu Kontrwywiadu, wszelkie działania odbywały się zgodnie z obowiązującymi prawem. Nigdy nie byłem świadkiem łamania przepisów przez oficerów Urzędu Ochrony Państwa. Nie słyszałem również o tym będąc członkiem komisji sejmowej do spraw służb - przekonuje Miodowicz.
LS
- Taki wydział w ogóle nie istniał – mówi Miodowicz, który kierował kontrwywiadem cywilnym w latach 1990-1996. - Nie sądzę aby nawet po moim odejściu jakiekolwiek kierownictwo UOP, bądź ABW, czy to z prawicy czy z lewicy, podjęło decyzje o łamaniu prawa – mówi Miodowicz. – W czasach, kiedy ja byłem dyrektorem Zarządu Kontrwywiadu, wszelkie działania odbywały się zgodnie z obowiązującymi prawem. Nigdy nie byłem świadkiem łamania przepisów przez oficerów Urzędu Ochrony Państwa. Nie słyszałem również o tym będąc członkiem komisji sejmowej do spraw służb - przekonuje Miodowicz.
LS