W Polsce najszybciej w Europie rośnie liczba zachorowań na nowotwory
Zaledwie 26 lat miał znany amerykański kolarz Lance Armstrong, gdy w październiku 1997 r. lekarze wykryli u niego raka jąder. "Dawaliśmy mu szanse na przeżycie, ale nie sądziliśmy, że wróci do sportu" - wspomina onkolog David Reeves. Po zakończeniu chemioterapii Lance niemal od razu wsiadł na rower. Był wtedy tak słaby, że na treningowych podjazdach wyprzedzały go nawet starsze kobiety. Później, w roku 1999, 2000 i 2001, wygrał Tour de France, jeden z najtrudniejszych wyścigów kolarskich. Mario Lemieux, słynny hokeista kanadyjski, zachorował w 1993 r. na ziarnicę złośliwą, ale nie chciał przerywać kariery sportowej. Rozstał się z hokejem jedynie na 51 dni, żeby się poddać chemio- i radioterapii. W 1995 r. z powodu choroby musiał przerwać występy w lidze. Po raz kolejny ziarnica nasiliła się u niego w 1997 r. Przez trzy i pół roku nie był w stanie czynnie uprawiać sportu. Wrócił na lodowisko w grudniu 2000 r., zadziwiając znakomitą formą. Wystąpił w drużynie Kanady na igrzyskach olimpijskich i zdobył złoty medal.
O tym, że można zwyciężyć w batalii z nowotworem złośliwym bądź przynajmniej zahamować postępy choroby, dowodzą także przykłady znanych Polaków. - Po jednym z badań mammograficznych wykryto u mnie raka piersi - wspomina Irena Santor. - Podjęłam odpowiednio wcześnie terapię i cieszę się życiem - dodaje.
- Po jedenastu latach od momentu stwierdzenia u mnie raka nerki czuję się doskonale - mówi Krzysztof Kolberger. - Guza piersi wykryłam u siebie przypadkowo przed 12 laty. Kilka dni później byłam na stole operacyjnym. Dziś prowadzę normalne życie - zapewnia Maria Spasowska-Grochulska, prezes Narodowej Koalicji do Walki z Rakiem Piersi. Nie skapitulowali również Jan Kobuszewski, Anna Seniuk, Katarzyna Kozyra, Zofia Kucówna, Robert Gawliński. Z rakiem trzustki zmaga się od niedawna znany prawnik prof. Lech Falandysz.
Powyższe przykłady napawają optymizmem i dają nadzieję wielu cierpiącym. Dlaczego jednak - jak się szacuje - aż 20 tys. Polaków chorych na nowotwory skazywanych jest co roku na przedwczesną śmierć?
Ofiary lekarskiej ignorancji
Jacek Kaczmarski choruje na nowotwór złośliwy gardła dolnego i górnej części przełyku. - Zanim wykryto u mnie chorobę nowotworową, straciłem półtora miesiąca, bo trzech lekarzy leczyło mnie antybiotykami na nieżyt gardła - opowiada. Agatę Buzek, córkę byłego premiera, długo leczono z przeziębień i zaburzeń dermatologicznych, zanim szczegółowe badania wykazały ziarnicę złośliwą. Artur Sandauer, krytyk literacki, leczony był na udar mózgu, podczas gdy - jak wykazały późniejsze badania - miał glejaka mózgu. Również u zmarłego niedawno mecenasa Edwarda Wendego renomowani lekarze zbyt późno rozpoznali nowotwór prostaty.
Problem w tym, że w najwyżej rozwiniętych krajach świata 70 proc. nowotworów wykrywa się w pierwszym i drugim stadium rozwoju choroby, a w Polsce - w trzecim i czwartym stadium. Nic więc dziwnego, że prawie połowa naszych rodaków, u których wykryto nowotwór (co roku notuje się 108 tys. nowych zachorowań), nie przeżywa nawet roku. W dodatku liczba zachorowań na nowotwory rośnie u nas najszybciej w Europie (co roku o 2-3 proc.). W wielu krajach ekspansję raka udało się powstrzymać.
- Na każdym oddziale onkologicznym leżą dziesiątki pacjentów, u których nowotwór rozpoznano dopiero w stadium bardzo zaawansowanym. Są to często ofiary niedokształconych lekarzy - twierdzi prof. Cezary Szczylik z Centralnego Szpitala Klinicznego Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie. Wielu lekarzy nie potrafi rozpoznać pierwszych symptomów raka. Często na przykład mylą czerniaka ze zwykłymi znamionami na skórze. Bywa, że chirurdzy nie przeprowadzają wystarczająco rozległych zabiegów usunięcia ognisk choroby, co często skazuje pacjenta na przedwczesną śmierć.
O pomstę do nieba woła system nauczania onkologii w akademiach medycznych, a właściwie brak takiego systemu. W niektórych uczelniach podczas sześciu lat nauki studenci mają... pięć dni zajęć z onkologii. - O chorobach nowotworowych mówi się przy okazji innych przedmiotów, nie jest to nauczanie systematyczne i najczęściej traktuje się je marginalnie. A podstaw onkologii nie można się nauczyć "przy okazji" - podkreśla prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Akademii Medycznej w Gdańsku.
Pierwszy kontakt z nowotworem
Najważniejszą rolę w walce z nowotworami odgrywają lekarze pierwszego kontaktu, którzy leczą 90 proc. chorych. Niestety, niewielu ginekologów wykonuje podstawowe dla ich specjalności badania piersi pacjentek. Lekarze nagminnie bagatelizują profilaktyczne badania jelita grubego, tymczasem od 500 tys. do miliona Polaków cechuje wysoka dziedziczna predyspozycja do zachorowania na tzw. pospolite nowotwory (właśnie na raka sutka lub jelita grubego). Co roku z powodu nowotworów dziedzicznych umiera w naszym kraju 5 tys. młodych ludzi. Zastosowanie odpowiednio wcześnie właściwej terapii pozwoliłoby większość z nich uratować.
- Lekarz rodzinny powinien znać rodzinną historię chorób pacjenta i prowadzić swego rodzaju politykę profilaktyczną, tworząc rejestr przypadków wysokiego ryzyka - mówi prof. Jan Lubiński z Pomorskiej Akademii Medycznej. W jego laboratorium opracowano testy genetyczne, które wykrywają predyspozycje rodzinne do zachorowania na raka jelita grubego, piersi i jajnika. Niestety, ciągle korzysta z nich za mało lekarzy, mimo że udowodniono, iż dziedziczne skłonności do nowotworów występują co najmniej u 10 proc. chorych.
Prof. Szczylik proponuje "zmusić" lekarzy pierwszego kontaktu do szkoleń onkologicznych. W jaki sposób? Stosując metodę kija i marchewki. Nagrodą, jego zdaniem, mogłoby być 500-1000 zł za wykrycie nowotworu w I lub II stadium zaawansowania.
- Weterynarz za zdiagnozowanie włośnicy otrzymuje od służb weterynaryjnych 200 zł. 500 zł za wczesne wykrycie nowotworu u człowieka opłaciłoby się wszystkim i uratowałoby życie wielu osobom - twierdzi Szczylik. Gdy do onkologa trafia pacjent w III lub IV stadium choroby, specjalista powinien się zwrócić do płatnika (kasy chorych, funduszu czy samorządu) o sprawdzenie, czy był on kiedykolwiek u lekarza pierwszego kontaktu. Jeśli okaże się, że był, a lekarz nie zwrócił uwagi na ewidentne zmiany nowotworowe, to - według projektu Szczylika - powinien otrzymać naganę od okręgowej izby lekarskiej. Jeśli popełni kilka błędów, powinno się mu czasowo odebrać prawo do wykonywania zawodu i zmusić go do zdania egzaminu z umiejętności wczesnego rozpoznawania nowotworów.
- Przyjmując, że mamy około 350 tys. pacjentów z chorobą nowotworową, a koszt leczenia jednego z nich wynosi 10 tys. zł - co moim zdaniem jest kwotą znacznie zaniżoną - to otrzymujemy sumę 3,5 mld zł - wylicza prof. Szczylik. - Płacimy ogromne sumy za operacje, chemio- i radioterapie, leczenie paliatywne. Gdy nowotwór jest wcześnie wykryty, terapia jest znacznie tańsza. Myślę, że co roku można by zaoszczędzić nawet 2 mld zł.
Profilaktyka, profilaktyka, profilaktyka
Dzięki podjęciu kampanii profilaktycznych w USA i Wielkiej Brytanii w ciągu 20 lat liczba zgonów z powodu raka piersi zmniejszyła się aż o 18-22 proc. We Francji w 1994 r. zainicjowano kampanię wykrywania raka piersi. Wszystkie kobiety od 50. do 74. roku życia są co dwa lata wzywane na mammografię. Coraz więcej jest też podobnych akcji dotyczących nowotworów jelita grubego. Jedynie na wykrywanie raka prostaty i białaczek przeznaczono w 2001 r. dodatkowo 15 mln euro. W Niemczech diagnozuje się co roku 30 tys. przypadków raka jelita grubego. Jak twierdzą lekarze, przy wczesnym rozpoznaniu w 9 na 10 przypadków można pacjentowi uratować życie. Z powodu raka piersi umiera tam co roku 19 tys. kobiet. Tamtejsi specjaliści chcą tę liczbę zredukować o 60 proc., umożliwiając kobietom przeprowadzanie badań mammograficznych raz na dwa lata.
Najlepszym przykładem skuteczności badań przesiewowych (zwanych też skryningowymi) w Europie jest zmniejszenie liczby zachorowań na raka szyjki macicy w Finlandii z 15 proc. w latach 60. do 2,9 proc. obecnie. Finlandia może się też poszczycić najmniejszą na świecie liczbą zgonów spowodowanych tą chorobą. Jak osiągnięto tak dobre wyniki? Wszystkim kobietom od 30. do 60. roku życia co pięć lat wysyłane są zaproszenia na bezpłatne badania cytologiczne. Zgłasza się na nie 70 proc. kobiet w wieku około 30 lat i aż 95-99 proc. kobiet starszych. - Zorganizowane badania skryningowe szyjki macicy są jednym z największych sukcesów naszej opieki medycznej - chwaliła swój kraj podczas pobytu w Polsce dr Merja Vikki. Tymczasem u nas co roku odnotowuje się około 4 tys. zachorowań na ten nowotwór, większość w bardzo późnym stadium, dlatego prawie 2 tys. chorych umiera. Tymczasem wiele można zrobić za stosunkowo niewiele. - Po 9 latach prowadzenia badań przesiewowych na warszawskim Ursynowie w 1999 r. wśród mieszkanek tej dzielnicy nie pojawił się ani jeden przypadek nowotworu szyjki macicy zdolnego do dawania przerzutów - mówi prof. Marek Nowacki, dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie.
Onkolog rynek
Nawet rzesza najlepszych onkologów nie zastąpi jednak... doktora rynku. Po pierwsze, w warunkach gospodarki wolnorynkowej systematycznie rośnie liczba ludzi, którzy dbają o swe zdrowie - także dlatego, że wiedzą, ile może ich kosztować choroba. Po drugie, kontrolowanie stanu zdrowia w najwyżej rozwiniętych krajach wymuszają towarzystwa ubezpieczeniowe. Kobiety, aby się ubezpieczyć, muszą podpisać zobowiązanie do corocznego badania cytologicznego. W rezultacie na przykład w Holandii co roku notuje się tyle samo zachorowań na raka piersi, ile w Polsce (około 10 tys.), ale tam umiera z tego powodu 3 tys. kobiet, a u nas - prawie 4 tys. W krajach Europy Zachodniej i Północnej - dzięki stosowaniu programów profilaktyki i zasad rynkowych - na wyleczenie lub przeżycie co najmniej 5 lat po zdiagnozowaniu nowotworu może liczyć ponad 40 proc. pacjentów, w USA - 50 proc. W Polsce zaledwie w wypadku 30 proc. chorych rak staje się chorobą przewlekłą. Tylko doktor rynek może zmienić ponurą prognozę, wedle której za kilkanaście lat nasz kraj stanie się wielkim hospicjum.
IRENA SANTOR piosenkarka Co roku profilaktycznie robiłam mammografię. Pewnego razu badanie wykazało, że mam guza, który okazał się rakiem piersi. Uważam, że należy ostrzegać już młode dziewczyny przed tym schorzeniem. Nie powinny one zaniedbywać profilaktyki i systematycznych badań mammograficznych oraz USG, które pozwalają wykryć raka we wczesnym stadium. Wczesne zdiagnozowanie nowotworu daje ogromne szanse na wyleczenie. Zawsze jest po co żyć, a rak wcale nie wyłącza z życia. | KRZYSZTOF KOLBERGER aktor Raka wykryłem przez przypadek. Byłem u lekarza w sprawie mojej siostry, która wówczas chorowała na nowotwór (w efekcie zmarła). Lekarz namówił mnie na profilaktyczne badanie. USG wykazało, że mam nowotwór złośliwy nerki. Tydzień później byłem już po operacji. Potem trwała jeszcze rehabilitacja. Po jedenastu latach od tego momentu czuję się doskonale. |
Pokonali nowotwór |
---|
|
MAREK NOWACKI dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie Rak nie zawsze oznacza wyrok śmierci. Coraz częściej potrafimy wyleczyć chorego, stosując na dodatek mniej uciążliwą terapię. Głównym powodem niepowodzeń jest zbyt późna diagnoza. Teoretycznie aż 70 proc. nowotworów można wykryć na etapie, gdy nie doszło jeszcze do rozległych przerzutów. Co drugiego chorego można wtedy wyleczyć dzięki zabiegowi operacyjnemu. U pozostałych pacjentów niezbędne jest zastosowanie również napromieniowania i chemioterapii. Gdy dojdzie do przerzutów, wyleczenie zdarza się sporadycznie, ale nawet wtedy można spowolnić i złagodzić przebieg choroby. |
MARIA SPASOWSKA-GROCHULSKA prezes Narodowej Koalicji do Walki z Rakiem Piersi Guza piersi wykryłam u siebie przed 12 laty przypadkowo w czasie kąpieli pod prysznicem. Byłam wtedy w USA. Natychmiast zgłosiłam się do ośrodka, gdzie jeszcze tego samego dnia wykonano u mnie wszystkie niezbędne badania diagnostyczne. Potwierdzono, że mam raka piersi, i od razu przydzielono mi cały zespół lekarzy: chirurga onkologa, psychologa, chemioterapeutę, radioterapeutę oraz chirurga plastycznego. Kilka dni później byłam już na stole operacyjnym, poddałam się zabiegowi oszczędzającemu pierś. Niestety, w 1995 r. miałam nawrót choroby. Wtedy zdecydowałam się na usunięcie obu piersi. |
LECH FALANDYSZ prawnik Zachorowałem na raka trzustki, który początkowo nie wywoływał u mnie żadnych objawów. Zaniepokoiło mnie jedynie to, że nagle ponad miarę chudłem. Innych dolegliwości nie miałem. Analizy krwi sugerowały, że mogę być chory na raka, choć badania USG w szpitalu nic nie wykazywały. Dopiero tomografia komputerowa ujawniła guza trzustki, na szczęście na takim etapie, że można go było usunąć operacyjnie. Teraz jestem poddawany chemioterapii. Choroba, jak zapewniają lekarze, pozostaje pod kontrolą. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.