Według Lewicy, realną pomocą dla najbiedniejszych byłby "dodatek drożyźniany", który wobec rosnących cen pozwoliłby przeżyć rodzinom najgorzej sytuowanym.
Bańkowska uważa, iż zafałszowana jest statystyka zmniejszającej się liczby osób, które korzystają z pomocy socjalnej czy świadczeń rodzinnych. "Rząd się chwali, że maleje ich liczba, a maleje tylko dlatego, że rosną zarobki. Nie oznacza to, że ludziom jest lepiej, bo ten wzrost pochłania inflacja, a próg uprawniający do świadczeń jest zamrożony" - mówiła.
"650 tys. emerytów otrzymuje świadczenie na poziomie 556 zł. Czy pan by za to wyżył, panie ministrze?" - pytała Bańkowska uczestniczącego w sejmowej debacie szefa resortu finansów Jacka Rostowskiego.
Napieralski przekonywał, że obecnie rządzący nie znają problemów zwykłych ludzi. "Prezes NBP, ministrowie czy posłowie PO - zarabiacie dziesiątki tysięcy złotych i nie widzicie problemu w tym, że masło zdrożało o złotówkę. Dla zwykłych ludzi to często oznacza codzienny dramat" - mówił.
W jego ocenie, spór pomiędzy PO i PiS przypomina dawne spory w ramach Akcji Wyborczej Solidarność. "Prawica znowu się kłóci między sobą, a ludziom żyje się co raz gorzej" - powiedział.
pap, keb