Większość wymagana do odwołania minister wynosiła 231.
"Teraz będzie jeszcze trudniej, teraz nie mogę zawieść pacjentów" - powiedziała dziennikarzom Kopacz po głosowaniu.
Dodała, że chciała w debacie, która odbyła się na sali sejmowej, powiedzieć Polakom, że "to nie jest żadna gra polityczna, ale poważne zobowiązanie". "To zobowiązanie jest dla mnie wyjątkowo ważne, będąc lekarzem, chcę, aby udało mi się dla moich pacjentów" - podkreśliła. Zaznaczyła, że w tak ważnych sprawach jak ochrona zdrowia warto stanąć po jednej stronie, ponad podziałami politycznymi.
Kopacz podkreśliła, że cieszy się, iż w debacie nad wnioskiem o jej odwołanie nie zabierał głosu były minister zdrowia Zbigniew Religa. "Człowiek wielkiej klasy, który dobrze wie, że każdy, kto jest na Miodowej, nie ma słodkiego życia, że to jest bardzo trudny resort, w którym odpowiedzialność i determinacją liczą się najbardziej" - powiedziała minister zdrowia.
W piątek po południu odbyła się w Sejmie debata nad wnioskiem o wotum nieufności dla Kopacz. W czwartek negatywnie zaopiniowała go sejmowa Komisja Zdrowia.
Przed głosowaniem Paweł Graś (PO) przeprosił Tadeusza Cymańskiego (PiS), którego wystąpienie było bardzo emocjonalne, za to, że podczas debaty zagroził, że zrobi mu krzywdę, jeśli się nie uspokoi.
Opozycja zarzucała Kopacz nieudolność, bezczynność i brak spójnej koncepcji reformy systemu ochrony zdrowia.
Jak powiedział, przedstawiając wniosek podczas debaty Bolesław Piecha (PiS), minister zdrowia nie złożyła dotąd żadnych projektów ustaw - projekty reform, które wpłynęły do Sejmu, zostały przedstawione jako poselskie. Wnioskodawcy zarzucają także Kopacz dążenie do pospiesznej prywatyzacji szpitali i forsowanie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach, które podzielą polskich pacjentów według zasobności portfeli.
Kolejnymi argumentami za odwołaniem minister zdrowia były m.in. odstąpienie od prac nad koszykiem świadczeń, wprowadzanie rozwiązań niekorzystnych dla młodych lekarzy oraz łamanie zasad dialogu społecznego i lekceważenie partnerów społecznych.
Posłowie PiS oburzeni byli także sposobem procedowania nad ustawami reformującymi ochronę zdrowia, które - jako projekty poselskie - nie podlegały konsultacjom społecznym, a podczas prac w podkomisji wprowadzono do nich poprawki, całkowicie zmieniające ich charakter - jak podkreślał Piecha - za zgodą i wiedzą pani minister.
"Minister zdrowia Ewa Kopacz jest bardzo zaangażowana w proces reform zdrowotnych" - przekonywał premier w debacie. Dodał, że nikt odpowiedzialny nie może wykorzystywać zdrowia pacjentów do gry politycznej. Zapewnił, że rząd bardzo poważnie traktuje partnerów społecznych oraz rekomendacje wypracowane podczas tzw. białego szczytu.
"Dziś służba zdrowia jest dla bogatych i takie status quo chcecie utrzymać" - zarzuciła opozycji minister zdrowia. Podkreśliła, że jej rząd po ośmiu miesiącach może pochwalić się wynikami, jakich PiS nie miał przez dwa lata.
Podczas piątkowej debaty Kopacz przypomniała, że za jej rządów doprowadzono m.in. do uznawania dyplomów polskich pielęgniarek w UE, wpisania na listę leków refundowanych kolejnych leków dla dzieci chorujących na rzadkie choroby, wprowadzono tzw. jednorodne grupy pacjentów, wdrożono program stosowania pomp insulinowych u dzieci.
keb, ab, pap