Statyny rewolucjonizują kardiologię
Zażywanie czterdziestomiligramowej tabletki simwastatyny codziennie przez pięć lat zmniejsza ryzyko zawału serca i udaru mózgu co najmniej o 30 proc. - wynika z zakończonych właśnie badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie w 69 szpitalach w Wielkiej Brytanii. Testom poddano ponad 20 tys. osób zagrożonych chorobą wieńcową. W prewencji kardiologicznej szykuje się więc przewrót.
Blokowanie cholesterolu
Simwastatyna należy do grupy leków nazywanych statynami, których zadaniem jest powstrzymywanie wątroby przed produkowaniem zbyt dużych ilości "złego" cholesterolu (LDL). - Ta skądinąd pożyteczna substancja w znacznym stopniu przyczynia się do powstawania zmian miażdżycowych - mówi dr hab. Tomasz Pasierski z Instytutu Kardiologii w Warszawie. Miażdżyca, a więc nawarstwianie się złogów zamykających stopniowo naczynia krwionośne, co ogranicza dopływ krwi do ważnych narządów, prowadzi do niedokrwienia serca, kończyn czy mózgu. Statyny skutecznie ograniczają produkcję cholesterolu LDL. Przestrzeganie niskotłuszczowej diety może zmniejszyć stężenie tej substancji we krwi najwyżej o 20 proc., statyny potrafią je obniżyć nawet o 60 proc. Mają też właściwości przeciwzapalne, co dodatkowo zmniejsza ryzyko zamknięcia naczynia przez blaszkę miażdżycową.
Bilans korzyści
Niedługo po wprowadzeniu na rynek pierwszej grupy statyn niektórzy pacjenci przyjmujący te leki skarżyli się na bóle brzucha, głowy, zaparcia, biegunkę i niestrawność. Rok temu firma Bayer została nawet zmuszona do wycofania ze sprzedaży ceriwastatyny (znanej pod rynkową nazwą lipobay), której stosowanie powiązano z 52 wypadkami zgonów w grupie ponad 6 mln osób przyjmujących lek. Przyczyną śmierci pacjentów była tzw. rabdomioliza - rozkład włókien mięśniowych. Produkty rozpadu wywołują ostrą niewydolność nerek mogącą prowadzić do śmierci.
Mimo wszystko przyjmowania statyn nie można uznać za niebezpieczne. Nawet w wypadku wycofanego lipobayu prawdopodobieństwo zgonu w trakcie terapii wynosiło 0,87 na 100 tys. Ponieważ pozostałe statyny wydają się bezpieczniejsze od wycofanego lipobayu i znacznie rzadziej powodują rabdomiolizę, przypuszcza się, że ryzyko zgonu z powodu zażywania właśnie przebadanej simwastatyny wynosi 0,039 na 100 tys., a więc jest podobne jak przy stosowaniu wielu leków dostępnych bez recepty. - Gdybyśmy leczyli tą statyną milion osób przez rok, to można by się liczyć z dwoma wypadkami śmierci z powodu rabdomiolizy i 20 przypadkami rozpadu włókien mięśniowych. Jednocześnie dałoby się zapobiec około 5 tys. zgonów, a 40 tys. osób mogłoby uniknąć zawałów serca, udarów mózgu, konieczności wykonania bypassów czy poszerzania naczyń metodą balonikowania - twierdzi dr Krzysztof Filipiak z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Akademii Medycznej w Warszawie.
Ocena ryzyka
Simwastatyna nie jest lekiem dla zdrowych, może być natomiast doskonałym środkiem profilaktycznym dla ponad miliona Polaków, u których rozpoznano chorobę wieńcową, zagrożonych zawałem serca (w Polsce z tego powodu umiera 80 tys. osób rocznie), udarem mózgu (60 tys. zgonów rocznie), dla około 2 mln cukrzyków, a także dla ludzi starszych i tych, u których zawał lub udar wystąpił już wcześniej. - Zaprezentowane ostatnio badanie prawdopodobnie całkowicie zmieni sposób leczenia kardiologicznego - twierdzi prof. Grzegorz Opolski, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii AM w Warszawie. - Lekarz będzie musiał najpierw dokonać tzw. globalnej oceny ryzyka choroby wieńcowej u pacjenta, aby zadecydować, czy przepisać mu profilaktycznie codzienne zażywanie tabletki statyny - mówi Opolski. - Powinni ją też przyjmować ludzie, u których ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej jest wysokie, na przykład cukrzycy i osoby cierpiące na chorobę naczyń obwodowych, nawet jeśli badania wykazały u nich stosunkowo niski poziom cholesterolu LDL - dodaje dr hab. Janina Stępińska z Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Rynek statyn
Na rynku znajduje się pięć preparatów zawierających statyny, produkowanych przez różne firmy. W USA i Japonii na zarejestrowanie czekają następne leki. Nowe związki z tej grupy są coraz bardziej agresywne, czyli coraz skuteczniej obniżają poziom "złego" cholesterolu. Nie wszystkie jednak poddano wieloletnim badaniom klinicznym według skodyfikowanych zasad Evidence Based Medicine. Najlepiej przebadane, a więc najbezpieczniejsze, są simwastatyna i prawastatyna. Naukowcy przewidują, że dla osób cierpiących na chorobę wieńcową lub zagrożonych jej wystąpieniem już wkrótce staną się one "nową aspiryną".
Zażywanie czterdziestomiligramowej tabletki simwastatyny codziennie przez pięć lat zmniejsza ryzyko zawału serca i udaru mózgu co najmniej o 30 proc. - wynika z zakończonych właśnie badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie w 69 szpitalach w Wielkiej Brytanii. Testom poddano ponad 20 tys. osób zagrożonych chorobą wieńcową. W prewencji kardiologicznej szykuje się więc przewrót.
Blokowanie cholesterolu
Simwastatyna należy do grupy leków nazywanych statynami, których zadaniem jest powstrzymywanie wątroby przed produkowaniem zbyt dużych ilości "złego" cholesterolu (LDL). - Ta skądinąd pożyteczna substancja w znacznym stopniu przyczynia się do powstawania zmian miażdżycowych - mówi dr hab. Tomasz Pasierski z Instytutu Kardiologii w Warszawie. Miażdżyca, a więc nawarstwianie się złogów zamykających stopniowo naczynia krwionośne, co ogranicza dopływ krwi do ważnych narządów, prowadzi do niedokrwienia serca, kończyn czy mózgu. Statyny skutecznie ograniczają produkcję cholesterolu LDL. Przestrzeganie niskotłuszczowej diety może zmniejszyć stężenie tej substancji we krwi najwyżej o 20 proc., statyny potrafią je obniżyć nawet o 60 proc. Mają też właściwości przeciwzapalne, co dodatkowo zmniejsza ryzyko zamknięcia naczynia przez blaszkę miażdżycową.
Bilans korzyści
Niedługo po wprowadzeniu na rynek pierwszej grupy statyn niektórzy pacjenci przyjmujący te leki skarżyli się na bóle brzucha, głowy, zaparcia, biegunkę i niestrawność. Rok temu firma Bayer została nawet zmuszona do wycofania ze sprzedaży ceriwastatyny (znanej pod rynkową nazwą lipobay), której stosowanie powiązano z 52 wypadkami zgonów w grupie ponad 6 mln osób przyjmujących lek. Przyczyną śmierci pacjentów była tzw. rabdomioliza - rozkład włókien mięśniowych. Produkty rozpadu wywołują ostrą niewydolność nerek mogącą prowadzić do śmierci.
Mimo wszystko przyjmowania statyn nie można uznać za niebezpieczne. Nawet w wypadku wycofanego lipobayu prawdopodobieństwo zgonu w trakcie terapii wynosiło 0,87 na 100 tys. Ponieważ pozostałe statyny wydają się bezpieczniejsze od wycofanego lipobayu i znacznie rzadziej powodują rabdomiolizę, przypuszcza się, że ryzyko zgonu z powodu zażywania właśnie przebadanej simwastatyny wynosi 0,039 na 100 tys., a więc jest podobne jak przy stosowaniu wielu leków dostępnych bez recepty. - Gdybyśmy leczyli tą statyną milion osób przez rok, to można by się liczyć z dwoma wypadkami śmierci z powodu rabdomiolizy i 20 przypadkami rozpadu włókien mięśniowych. Jednocześnie dałoby się zapobiec około 5 tys. zgonów, a 40 tys. osób mogłoby uniknąć zawałów serca, udarów mózgu, konieczności wykonania bypassów czy poszerzania naczyń metodą balonikowania - twierdzi dr Krzysztof Filipiak z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Akademii Medycznej w Warszawie.
Ocena ryzyka
Simwastatyna nie jest lekiem dla zdrowych, może być natomiast doskonałym środkiem profilaktycznym dla ponad miliona Polaków, u których rozpoznano chorobę wieńcową, zagrożonych zawałem serca (w Polsce z tego powodu umiera 80 tys. osób rocznie), udarem mózgu (60 tys. zgonów rocznie), dla około 2 mln cukrzyków, a także dla ludzi starszych i tych, u których zawał lub udar wystąpił już wcześniej. - Zaprezentowane ostatnio badanie prawdopodobnie całkowicie zmieni sposób leczenia kardiologicznego - twierdzi prof. Grzegorz Opolski, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii AM w Warszawie. - Lekarz będzie musiał najpierw dokonać tzw. globalnej oceny ryzyka choroby wieńcowej u pacjenta, aby zadecydować, czy przepisać mu profilaktycznie codzienne zażywanie tabletki statyny - mówi Opolski. - Powinni ją też przyjmować ludzie, u których ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej jest wysokie, na przykład cukrzycy i osoby cierpiące na chorobę naczyń obwodowych, nawet jeśli badania wykazały u nich stosunkowo niski poziom cholesterolu LDL - dodaje dr hab. Janina Stępińska z Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Rynek statyn
Na rynku znajduje się pięć preparatów zawierających statyny, produkowanych przez różne firmy. W USA i Japonii na zarejestrowanie czekają następne leki. Nowe związki z tej grupy są coraz bardziej agresywne, czyli coraz skuteczniej obniżają poziom "złego" cholesterolu. Nie wszystkie jednak poddano wieloletnim badaniom klinicznym według skodyfikowanych zasad Evidence Based Medicine. Najlepiej przebadane, a więc najbezpieczniejsze, są simwastatyna i prawastatyna. Naukowcy przewidują, że dla osób cierpiących na chorobę wieńcową lub zagrożonych jej wystąpieniem już wkrótce staną się one "nową aspiryną".
GRZEGORZ OPOLSKI konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii U podłoża choroby niedokrwiennej serca leży miażdżyca, która zaczyna się już w okresie niemowlęctwa, ale szczególnie nasila się od czwartej dekady życia. Ryzyko tej choroby jest tym większe, im jesteśmy starsi. Drugim ważnym czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo wystąpienia miażdżycy - na który jeszcze nie mamy wpływu - są predyspozycje genetyczne. Poza tym doliczono się około 350 dodatkowych czynników przyspieszających rozwój choroby. Najważniejszymi z nich są podwyższony poziom cholesterolu, nadciśnienie, palenie papierosów, cukrzyca i otyłość. Stosowanie statyn u osób obciążonych nimi znacznie opóźnia postępy miażdżycy. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.