Premier Polski odpowiada prezydentowi Ukrainy
Historia narodów zawsze obrasta mitami i legendami. Te zaś należą do sfery świadomości narodu. Zgadzam się z prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą (nr 30), że historię trzeba pozostawić historykom, ale co począć z nagromadzonymi przez wieki opisami heroicznych czynów, wielkich zwycięstw, ponadludzkiego wysiłku dla ojczyzny? Nie da się ich wymazać ze zbiorowej wyobraźni ani narodu polskiego, ani narodu ukraińskiego - niezależnie od tego, czy odpowiadają prawdzie historycznej, czy karmią się fałszem. Trzeźwa wiedza historyczna może i powinna być nauczycielką i mistrzynią polityków. Czy jednak zmienia ona również dostatecznie sposób myślenia narodów? Czy politycy korzystają z nauk historii, aby osiągać cele historyczne, a nie doraźne? Czy nie wykorzystują zafałszowanej świadomości historycznej swych narodów do wygrania najbliższych wyborów? Historia Lwowa w minionym wieku jest nie tylko zwykłą ilustracją tych i wielu innych pytań.
Dzisiaj historycy, a za nimi politycy, wykazują, że w 1918 r. Lwów znalazł się "na granicy interesów politycznych, które doprowadziły do podziału kontynentu europejskiego, rozdzielenia narodu ukraińskiego i polskiego", z czego ówczesne elity narodowe nie były w stanie wyciągnąć wniosku, że rozwiązaniem problemów zwaśnionych narodów może być współpraca, a nie konfrontacja. To ważna konstatacja prezydenta Kuczmy, którą podzielam. Jej słabość w społecznej percepcji stanowi to, że jest spóźniona o 84 lata. Zastanawiam się, czy dzisiaj jesteśmy w stanie wyprzedzić swoją epokę w dyskusji o cmentarzu Orląt, znajdując rozwiązanie, które godzi wiedzę historyczną, mitologiczną świadomość obu narodów i najlepsze wartości cywilizacji XX i XXI wieku. Czy umiemy w sposób wyważony czytać podręczniki historii, nie ulegając pokusie dopisywania na marginesie komentarzy i nowych interpretacji minionych wydarzeń? Zastanawiam się, czy również my, politycy, nie ulegamy mitom i iluzjom, które w przyszłości zweryfikuje historia.
Polityka na mogiłach
Prezydent Leonid Kuczma jest zdania, że "w jednym szeregu z wydarzeniami listopadowymi roku 1918 stoją wydarzenia 1943 r. na Wołyniu, akcja Wisła itp.". To zaskakujące stwierdzenie miało służyć wypracowaniu słusznej tezy o potrzebie mądrości i dobrej woli przywódców i narodów do wzajemnego wybaczenia krzywd. Myślę, że nie należy zestawiać tych wydarzeń w jednej sekwencji. Rodzi to pokusę, aby zmierzyć przelaną po obu stronach krew, policzyć zabitych i porównać cierpienia, zestawić zyski i straty. Jestem przekonany, że buchalteria przelanej krwi nie może być podstawą do budowania wspólnej przyszłości. Rozumie to większość polskich i ukraińskich polityków. Powstaje na przykład pytanie, czy możliwa jest ukraińska praca podobna do niedawno opublikowanej dwutomowej książki Ewy i Władysława Siemaszków poświęconej tragedii ludności polskiej na Wołyniu w latach 1939-1945.
Czas pojednania
Wielkoduszny apel polskiego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie akcji "Wisła" wciąż wywołuje w Polsce żywe echa. Pierwszą reakcją były próby mierzenia cierpień ludności ukraińskiej przesiedlonej na ziemie zachodnie i północne oraz tragedii Polaków repatriowanych zza Buga. Przypomniano też dramat Wołynia w 1943 r. i Polaków "uratowanych" od zagłady przez deportacje do niemieckich łagrów. Dzisiaj nauczeni przez historię i przekonani do wartości łączących narody współczesnej Europy twierdzimy, że te deportacje były pogwałceniem praw człowieka i demokracji. Winniśmy jednakże pójść dalej i powiedzieć, że historyczna mądrość obu narodów zaowocowała zgodną współpracą w miejscach nowego osiedlenia nad Odrą i Bałtykiem czy na Warmii i Mazurach. Tu poczyniono najważniejsze chyba kroki ku pojednaniu polsko-ukraińskiemu.
Współcześni Polacy żyjący na przełomie wieków i tysiącleci postawili sobie wielki cel: pojednanie ze swymi odwiecznymi sąsiadami - Niemcami, Rosjanami, Ukraińcami, a także Żydami. Dotychczas najwięcej wspólnie uczyniliśmy dla pojednania polsko-niemieckiego. Jego pozytywne rezultaty docenia się w całej Europie. Bodaj najmniej zaś - mimo postępu w ostatniej dekadzie - osiągnęliśmy w procesie pojednania polsko-ukraińskiego. Zbyt często napotykamy przeszkody, z których większość ma genezę w bliższej lub dalszej przeszłości. Zbyt często doraźne cele polityczne przesłaniają główny cel. Ulegamy magii deklaracji, uroczystych oświadczeń i ocen rzeczywistości opartych na życzeniach. Jednocześnie doskonale rozumiemy, że świadectwo prawdziwego pojednania mogą dać tylko realne przemiany w świadomości obu narodów. Przemiany, które wpływają na kształtowanie nowoczesnych postaw: otwartości, szczerości, solidarności, gotowości do wzajemnych kompromisów i sąsiedzkiej pomocy. Myślę, że wciąż za mało mamy przykładów takich postaw.
Punkt orientacyjny - Ukraina
Jednym z pozytywnych przykładów wzajemnych relacji, zapisanym już w historii obu narodów, jest to, że 2 grudnia 1991 r. Polska jako pierwsze państwo uznała niepodległość Ukrainy. Wypełniliśmy tym samym przesłanie Tarasa Szewczenki, wybitnego ukraińskiego poety, zawarte w wierszu "Do Polaków": "I tak, Polaku, druhu, bracie,/Podajże rękę Kozakowi/I serce swe do niego przychyl" (tłum. Jerzy Jędrzejewicz). To przesłanie wypełnia prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego osobisty historyczny wkład w rozwój stosunków polsko-ukraińskich ilustrują dziesiątki spotkań i rozmów z prezydentem Ukrainy.
Wewnątrzukraińskie dyskusje o wyborze drogi transformacji zawsze nas żywo interesowały. Jesteśmy się gotowi dzielić własnymi doświadczeniami, choć początek naszej drogi był inny, a spuścizna po tzw. realnym socjalizmie - zdecydowanie mniejsza i słabiej zakorzeniona. Dostrzegamy wielkie pozytywne zmiany, jakie zaszły na Ukrainie w minionym dziesięcioleciu, widzimy też problemy, z którymi borykają się nasi sąsiedzi. Staramy się zrozumieć te problemy i sposoby ich rozwiązywania w przekonaniu, że służą one ukraińskiemu interesowi narodowemu oraz utrwaleniu europejskiego i euroatlantyckiego wyboru Ukrainy. Rozmawiamy o nich podczas spotkań i wizyt w innych krajach. Dzisiaj już żaden z moich partnerów z państw Unii Europejskiej i NATO nie dziwi się, kiedy wśród proponowanych tematów rozmów znajduje się punkt dotyczący Ukrainy. Czasami jednak wydaje mi się, że nasze argumenty trafiają w próżnię i słyszę słowa pełne wątpliwości. Myślę więc, że polskie i ukraińskie elity polityczne, a także całe społeczeństwa czeka pełna szczerości rozmowa. Mamy bowiem coraz większą świadomość tego, że wybór Ukrainy to w jakimś stopniu również nasz wybór. Na ten i inne tematy kilkakrotnie rozmawiałem z premierem Anatolijem Kinachem w Kijowie, Rzeszowie i Kołomyi.
Fakty kontra deklaracje
Główne zadania w długofalowej współpracy polsko-ukraińskiej określone przez prezydenta Kuczmę znajdują odbicie w priorytetach polskiej polityki zagranicznej. Zgadzam się, że kwestią kluczową jest integracja Ukrainy ze strukturami europejskimi. Popieramy starania Ukrainy o uzyskanie statusu członka stowarzyszonego Unii Europejskiej. Czasem odnosimy jednak wrażenie, że Polskę i Ukrainę różni podejście do procesu integracji z Europą - naszą drogę wyznaczały fakty, ukraińską zaś w dużym stopniu znaczą deklaracje.
Niedawno reaktywowano Polsko-Ukraińską Stałą Konferencję Integracji Europejskiej, która może usprawnić przekazywanie Ukrainie naszych doświadczeń akcesyjnych i dostosowawczych. Ważnym wyzwaniem wynikającym z rozszerzenia unii w 2004 r. stanie się nowe ułożenie relacji UE - Ukraina. Dotychczasowe regulacje prawne zawarte w umowie o partnerstwie i współpracy mogą się okazać niewystarczające, a wspólna strategia UE wobec Ukrainy nie będzie adekwatna do nowej sytuacji wynikającej z członkostwa kilku ukraińskich sąsiadów. O tych kwestiach i wynikających z nich wnioskach rozmawiamy szczerze. Zapewniamy też ukraińskich partnerów, że członkostwo Polski w UE nie spowoduje zmian w naszej polityce regionalnej, a Ukraina zajmuje w niej szczególnie ważne miejsce. We współpracy transgranicznej i międzyregionalnej zyskamy nowe możliwości i pola rozwoju. Jej fundamentem winny być kontakty na szczeblu samorządów, które mają szanse aktywniej współdziałać ze strukturami samorządów gospodarczych.
Nie powinniśmy rozpatrywać w kategoriach czegoś, co szkodzi Ukrainie, wypełniania przez Polskę zobowiązań wynikających z członkostwa w UE: wprowadzenia obowiązku wizowego, rozbudowy przejść granicznych i infrastruktury przygranicznej. Nie będzie żadnej nowej żelaznej czy nawet aksamitnej kurtyny na polskiej wschodniej granicy! Nie będzie nowego podziału Europy! Wierzymy, że współpraca na szczeblu regionalnym i lokalnym, system planowania przestrzennego w pasie przygranicznym, właściwa koordynacja działań w ramach programów Phare i Tacis (po 2004 r. Polska przejmie współzarządzanie tym funduszem) pozwolą tkać sieć połączeń, które zapobiegną powstaniu nowego muru między dwoma bliskimi narodami. Liczą się tu każde, nawet niewielkie przedsięwzięcia regionalne i lokalne, inicjowane oddolnie, na przykład spotkania na rzecz dialogu organizowane przez Radio Rzeszów i lwowskie pismo "Postup".
Więcej inwestycji
Można niekiedy odnieść wrażenie, że gdyby polsko-ukraińskie obroty handlowe i wspólne inwestycje zależały jedynie od częstotliwości spotkań prezydentów, premierów i towarzyszącej im atmosfery, to moglibyśmy utrzymywać, że są wzorcowe. Praktyka pokazuje jednak, że czasem trudno przełożyć ten dobry klimat na konkretne przedsięwzięcia gospodarcze. Cieszy nas wzrost w wymianie gospodarczej, ale wartość obrotów (w ubiegłym roku wynosząca 1,5 mld USD) jest - jak na dwa duże państwa połączone wspólną granicą o długości ponad 500 km - zdecydowanie niewystarczająca. Warto, aby to, że Ukraina wkroczyła na ścieżkę bardzo intensywnego rozwoju gospodarczego, znalazło odzwierciedlenie w stosunkach gospodarczych z Polską. Do tego nie wystarczą deklaracje, trzeba konkretów: więcej wspólnych inwestycji, przedsięwzięć i kontraktów. W Rzeszowie zgodziliśmy się z premierem Kinachem, że trzeba wypracować "Pakiet dla Ukrainy" regulujący kwestie systemu gwarancji dla polsko-ukraińskich transakcji handlowych i inwestycji.
Prawa mniejszości
Ważnym probierzem procesów utrwalania demokracji i poszanowania praw człowieka jest zgodny z kryteriami Rady Europy stosunek naszych państw do kilkusettysięcznych mniejszości narodowych: ukraińskiej w Polsce i polskiej na Ukrainie. Podczas wielu spotkań miałem okazję przekonać się, że obie mniejszości borykają się z problemami, których rozwiązanie leży w gestii władz państwowych i samorządowych i jest możliwe. Cieszą słowa prezydenta Leonida Kuczmy o dobrym stosunku do Polaków na Ukrainie. My podobnie myślimy i działamy na rzecz społeczności ukraińskiej w Polsce. W mojej pierwszej oficjalnej podróży do Kijowa jako premiera RP wzięła udział grupa uczniów liceum w Górowie Iławeckim, którzy uczą się po ukraińsku.
Deklarację Ukrainy w sprawie rozpoczęcia procesu integracji z NATO Polska traktuje jako ważny przejaw intencji naszego sąsiada i zapewnia, że nie pozostanie tylko "życzliwym kibicem". To, jak długa będzie droga z Kijowa do Brukseli, zależy jednak przede wszystkim od Ukrainy.
Dialog młodych Europejczyków we Lwowie
Propozycja prezydenta Kuczmy, aby polska i ukraińska młodzież razem z przyjaciółmi z całej Europy mogła się spotykać we Lwowie, by prowadzić dialog o przeszłości i przyszłości, jest wyjątkowo celna i profetyczna. Centrum dialogu młodych mogłoby stanowić wyraz hołdu dla tragicznych losów ich rówieśników pochowanych na cmentarzu Łyczakowskim. Byłoby miejscem marzeń i planów młodych ludzi o budowie Europy zjednoczonej najlepszymi wartościami. Jestem za tym, aby ten projekt włączyć do planów pracy naszych rządów i szeroko popularyzować w Berlinie, Brukseli, Madrycie, Moskwie, Paryżu i innych stolicach.
Rodzinne więzi
Szczególną wartością umacniającą trwałe i bliskie kontakty polsko-ukraińskie są ukraińskie korzenie znacznej części Polaków i nasze więzi rodzinne. Starsi, urodzeni na Ukrainie, żyją wspomnieniami z dzieciństwa. Młodzi poszukują i odkrywają swych ukraińskich przodków lub krewnych. Inni znajdują na Ukrainie żony lub mężów, podobnie jak mój syn, który wybrał za żonę Irenę z Kamieńca Podolskiego. Mam więc swój pośredni wkład w rozwój współpracy polsko-ukraińskiej. Synową kochamy jak własną córkę, a wnuczka jest moim oczkiem w głowie. Dla niej, dla milionów polskich i ukraińskich maluchów, tworzymy podstawy wspólnej przyszłości Polski i Ukrainy w Europie.
Dzisiaj historycy, a za nimi politycy, wykazują, że w 1918 r. Lwów znalazł się "na granicy interesów politycznych, które doprowadziły do podziału kontynentu europejskiego, rozdzielenia narodu ukraińskiego i polskiego", z czego ówczesne elity narodowe nie były w stanie wyciągnąć wniosku, że rozwiązaniem problemów zwaśnionych narodów może być współpraca, a nie konfrontacja. To ważna konstatacja prezydenta Kuczmy, którą podzielam. Jej słabość w społecznej percepcji stanowi to, że jest spóźniona o 84 lata. Zastanawiam się, czy dzisiaj jesteśmy w stanie wyprzedzić swoją epokę w dyskusji o cmentarzu Orląt, znajdując rozwiązanie, które godzi wiedzę historyczną, mitologiczną świadomość obu narodów i najlepsze wartości cywilizacji XX i XXI wieku. Czy umiemy w sposób wyważony czytać podręczniki historii, nie ulegając pokusie dopisywania na marginesie komentarzy i nowych interpretacji minionych wydarzeń? Zastanawiam się, czy również my, politycy, nie ulegamy mitom i iluzjom, które w przyszłości zweryfikuje historia.
Polityka na mogiłach
Prezydent Leonid Kuczma jest zdania, że "w jednym szeregu z wydarzeniami listopadowymi roku 1918 stoją wydarzenia 1943 r. na Wołyniu, akcja Wisła itp.". To zaskakujące stwierdzenie miało służyć wypracowaniu słusznej tezy o potrzebie mądrości i dobrej woli przywódców i narodów do wzajemnego wybaczenia krzywd. Myślę, że nie należy zestawiać tych wydarzeń w jednej sekwencji. Rodzi to pokusę, aby zmierzyć przelaną po obu stronach krew, policzyć zabitych i porównać cierpienia, zestawić zyski i straty. Jestem przekonany, że buchalteria przelanej krwi nie może być podstawą do budowania wspólnej przyszłości. Rozumie to większość polskich i ukraińskich polityków. Powstaje na przykład pytanie, czy możliwa jest ukraińska praca podobna do niedawno opublikowanej dwutomowej książki Ewy i Władysława Siemaszków poświęconej tragedii ludności polskiej na Wołyniu w latach 1939-1945.
Czas pojednania
Wielkoduszny apel polskiego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie akcji "Wisła" wciąż wywołuje w Polsce żywe echa. Pierwszą reakcją były próby mierzenia cierpień ludności ukraińskiej przesiedlonej na ziemie zachodnie i północne oraz tragedii Polaków repatriowanych zza Buga. Przypomniano też dramat Wołynia w 1943 r. i Polaków "uratowanych" od zagłady przez deportacje do niemieckich łagrów. Dzisiaj nauczeni przez historię i przekonani do wartości łączących narody współczesnej Europy twierdzimy, że te deportacje były pogwałceniem praw człowieka i demokracji. Winniśmy jednakże pójść dalej i powiedzieć, że historyczna mądrość obu narodów zaowocowała zgodną współpracą w miejscach nowego osiedlenia nad Odrą i Bałtykiem czy na Warmii i Mazurach. Tu poczyniono najważniejsze chyba kroki ku pojednaniu polsko-ukraińskiemu.
Współcześni Polacy żyjący na przełomie wieków i tysiącleci postawili sobie wielki cel: pojednanie ze swymi odwiecznymi sąsiadami - Niemcami, Rosjanami, Ukraińcami, a także Żydami. Dotychczas najwięcej wspólnie uczyniliśmy dla pojednania polsko-niemieckiego. Jego pozytywne rezultaty docenia się w całej Europie. Bodaj najmniej zaś - mimo postępu w ostatniej dekadzie - osiągnęliśmy w procesie pojednania polsko-ukraińskiego. Zbyt często napotykamy przeszkody, z których większość ma genezę w bliższej lub dalszej przeszłości. Zbyt często doraźne cele polityczne przesłaniają główny cel. Ulegamy magii deklaracji, uroczystych oświadczeń i ocen rzeczywistości opartych na życzeniach. Jednocześnie doskonale rozumiemy, że świadectwo prawdziwego pojednania mogą dać tylko realne przemiany w świadomości obu narodów. Przemiany, które wpływają na kształtowanie nowoczesnych postaw: otwartości, szczerości, solidarności, gotowości do wzajemnych kompromisów i sąsiedzkiej pomocy. Myślę, że wciąż za mało mamy przykładów takich postaw.
Punkt orientacyjny - Ukraina
Jednym z pozytywnych przykładów wzajemnych relacji, zapisanym już w historii obu narodów, jest to, że 2 grudnia 1991 r. Polska jako pierwsze państwo uznała niepodległość Ukrainy. Wypełniliśmy tym samym przesłanie Tarasa Szewczenki, wybitnego ukraińskiego poety, zawarte w wierszu "Do Polaków": "I tak, Polaku, druhu, bracie,/Podajże rękę Kozakowi/I serce swe do niego przychyl" (tłum. Jerzy Jędrzejewicz). To przesłanie wypełnia prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego osobisty historyczny wkład w rozwój stosunków polsko-ukraińskich ilustrują dziesiątki spotkań i rozmów z prezydentem Ukrainy.
Wewnątrzukraińskie dyskusje o wyborze drogi transformacji zawsze nas żywo interesowały. Jesteśmy się gotowi dzielić własnymi doświadczeniami, choć początek naszej drogi był inny, a spuścizna po tzw. realnym socjalizmie - zdecydowanie mniejsza i słabiej zakorzeniona. Dostrzegamy wielkie pozytywne zmiany, jakie zaszły na Ukrainie w minionym dziesięcioleciu, widzimy też problemy, z którymi borykają się nasi sąsiedzi. Staramy się zrozumieć te problemy i sposoby ich rozwiązywania w przekonaniu, że służą one ukraińskiemu interesowi narodowemu oraz utrwaleniu europejskiego i euroatlantyckiego wyboru Ukrainy. Rozmawiamy o nich podczas spotkań i wizyt w innych krajach. Dzisiaj już żaden z moich partnerów z państw Unii Europejskiej i NATO nie dziwi się, kiedy wśród proponowanych tematów rozmów znajduje się punkt dotyczący Ukrainy. Czasami jednak wydaje mi się, że nasze argumenty trafiają w próżnię i słyszę słowa pełne wątpliwości. Myślę więc, że polskie i ukraińskie elity polityczne, a także całe społeczeństwa czeka pełna szczerości rozmowa. Mamy bowiem coraz większą świadomość tego, że wybór Ukrainy to w jakimś stopniu również nasz wybór. Na ten i inne tematy kilkakrotnie rozmawiałem z premierem Anatolijem Kinachem w Kijowie, Rzeszowie i Kołomyi.
Fakty kontra deklaracje
Główne zadania w długofalowej współpracy polsko-ukraińskiej określone przez prezydenta Kuczmę znajdują odbicie w priorytetach polskiej polityki zagranicznej. Zgadzam się, że kwestią kluczową jest integracja Ukrainy ze strukturami europejskimi. Popieramy starania Ukrainy o uzyskanie statusu członka stowarzyszonego Unii Europejskiej. Czasem odnosimy jednak wrażenie, że Polskę i Ukrainę różni podejście do procesu integracji z Europą - naszą drogę wyznaczały fakty, ukraińską zaś w dużym stopniu znaczą deklaracje.
Niedawno reaktywowano Polsko-Ukraińską Stałą Konferencję Integracji Europejskiej, która może usprawnić przekazywanie Ukrainie naszych doświadczeń akcesyjnych i dostosowawczych. Ważnym wyzwaniem wynikającym z rozszerzenia unii w 2004 r. stanie się nowe ułożenie relacji UE - Ukraina. Dotychczasowe regulacje prawne zawarte w umowie o partnerstwie i współpracy mogą się okazać niewystarczające, a wspólna strategia UE wobec Ukrainy nie będzie adekwatna do nowej sytuacji wynikającej z członkostwa kilku ukraińskich sąsiadów. O tych kwestiach i wynikających z nich wnioskach rozmawiamy szczerze. Zapewniamy też ukraińskich partnerów, że członkostwo Polski w UE nie spowoduje zmian w naszej polityce regionalnej, a Ukraina zajmuje w niej szczególnie ważne miejsce. We współpracy transgranicznej i międzyregionalnej zyskamy nowe możliwości i pola rozwoju. Jej fundamentem winny być kontakty na szczeblu samorządów, które mają szanse aktywniej współdziałać ze strukturami samorządów gospodarczych.
Nie powinniśmy rozpatrywać w kategoriach czegoś, co szkodzi Ukrainie, wypełniania przez Polskę zobowiązań wynikających z członkostwa w UE: wprowadzenia obowiązku wizowego, rozbudowy przejść granicznych i infrastruktury przygranicznej. Nie będzie żadnej nowej żelaznej czy nawet aksamitnej kurtyny na polskiej wschodniej granicy! Nie będzie nowego podziału Europy! Wierzymy, że współpraca na szczeblu regionalnym i lokalnym, system planowania przestrzennego w pasie przygranicznym, właściwa koordynacja działań w ramach programów Phare i Tacis (po 2004 r. Polska przejmie współzarządzanie tym funduszem) pozwolą tkać sieć połączeń, które zapobiegną powstaniu nowego muru między dwoma bliskimi narodami. Liczą się tu każde, nawet niewielkie przedsięwzięcia regionalne i lokalne, inicjowane oddolnie, na przykład spotkania na rzecz dialogu organizowane przez Radio Rzeszów i lwowskie pismo "Postup".
Więcej inwestycji
Można niekiedy odnieść wrażenie, że gdyby polsko-ukraińskie obroty handlowe i wspólne inwestycje zależały jedynie od częstotliwości spotkań prezydentów, premierów i towarzyszącej im atmosfery, to moglibyśmy utrzymywać, że są wzorcowe. Praktyka pokazuje jednak, że czasem trudno przełożyć ten dobry klimat na konkretne przedsięwzięcia gospodarcze. Cieszy nas wzrost w wymianie gospodarczej, ale wartość obrotów (w ubiegłym roku wynosząca 1,5 mld USD) jest - jak na dwa duże państwa połączone wspólną granicą o długości ponad 500 km - zdecydowanie niewystarczająca. Warto, aby to, że Ukraina wkroczyła na ścieżkę bardzo intensywnego rozwoju gospodarczego, znalazło odzwierciedlenie w stosunkach gospodarczych z Polską. Do tego nie wystarczą deklaracje, trzeba konkretów: więcej wspólnych inwestycji, przedsięwzięć i kontraktów. W Rzeszowie zgodziliśmy się z premierem Kinachem, że trzeba wypracować "Pakiet dla Ukrainy" regulujący kwestie systemu gwarancji dla polsko-ukraińskich transakcji handlowych i inwestycji.
Prawa mniejszości
Ważnym probierzem procesów utrwalania demokracji i poszanowania praw człowieka jest zgodny z kryteriami Rady Europy stosunek naszych państw do kilkusettysięcznych mniejszości narodowych: ukraińskiej w Polsce i polskiej na Ukrainie. Podczas wielu spotkań miałem okazję przekonać się, że obie mniejszości borykają się z problemami, których rozwiązanie leży w gestii władz państwowych i samorządowych i jest możliwe. Cieszą słowa prezydenta Leonida Kuczmy o dobrym stosunku do Polaków na Ukrainie. My podobnie myślimy i działamy na rzecz społeczności ukraińskiej w Polsce. W mojej pierwszej oficjalnej podróży do Kijowa jako premiera RP wzięła udział grupa uczniów liceum w Górowie Iławeckim, którzy uczą się po ukraińsku.
Deklarację Ukrainy w sprawie rozpoczęcia procesu integracji z NATO Polska traktuje jako ważny przejaw intencji naszego sąsiada i zapewnia, że nie pozostanie tylko "życzliwym kibicem". To, jak długa będzie droga z Kijowa do Brukseli, zależy jednak przede wszystkim od Ukrainy.
Dialog młodych Europejczyków we Lwowie
Propozycja prezydenta Kuczmy, aby polska i ukraińska młodzież razem z przyjaciółmi z całej Europy mogła się spotykać we Lwowie, by prowadzić dialog o przeszłości i przyszłości, jest wyjątkowo celna i profetyczna. Centrum dialogu młodych mogłoby stanowić wyraz hołdu dla tragicznych losów ich rówieśników pochowanych na cmentarzu Łyczakowskim. Byłoby miejscem marzeń i planów młodych ludzi o budowie Europy zjednoczonej najlepszymi wartościami. Jestem za tym, aby ten projekt włączyć do planów pracy naszych rządów i szeroko popularyzować w Berlinie, Brukseli, Madrycie, Moskwie, Paryżu i innych stolicach.
Rodzinne więzi
Szczególną wartością umacniającą trwałe i bliskie kontakty polsko-ukraińskie są ukraińskie korzenie znacznej części Polaków i nasze więzi rodzinne. Starsi, urodzeni na Ukrainie, żyją wspomnieniami z dzieciństwa. Młodzi poszukują i odkrywają swych ukraińskich przodków lub krewnych. Inni znajdują na Ukrainie żony lub mężów, podobnie jak mój syn, który wybrał za żonę Irenę z Kamieńca Podolskiego. Mam więc swój pośredni wkład w rozwój współpracy polsko-ukraińskiej. Synową kochamy jak własną córkę, a wnuczka jest moim oczkiem w głowie. Dla niej, dla milionów polskich i ukraińskich maluchów, tworzymy podstawy wspólnej przyszłości Polski i Ukrainy w Europie.
Więcej możesz przeczytać w 31/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.