Miedwiediew: popieram stanowisko Abchazji i Osetii Płd.

Miedwiediew: popieram stanowisko Abchazji i Osetii Płd.

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, przyjmujący na Kremlu liderów Osetii Płd. i Abchazji, zadeklarował poparcie dla stanowisk obu separatystycznych gruzińskich republik w sprawie ich przyszłego politycznego statusu. Po raz pierwszy jednak, oficjalnie dopuszczono możliwość uznania niepodległości dwóch zbuntowanych prowincji Gruzji.

Mówił o tym prezydent Dmitrij Miedwiediew, podejmując na Kremlu liderów obu separatystycznych republik - Siergieja Bagapsza i Eduarda Kokojty.

Obaj prezydenci w obecności Miedwiediewa złożyli podpisy pod zasadami uregulowania konfliktów w Gruzji, uzgodnionymi we wtorek w Moskwie przez przywódców Rosji i Francji.

Uzgodnione przez Dmitrija Miedwiediewa i Nicolasa Sarkozy'ego, a  zaakceptowane później przez gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego, zasady uregulowania konfliktów w Gruzji obejmują sześć punktów.

Są to: 1) zobowiązanie do niestosowania siły; 2) trwałe zakończenie wszystkich działań wojennych; 3) zapewnienie swobodnego dostępu do pomocy humanitarnej; 4) powrót sił zbrojnych Gruzji do stałych miejsc dyslokacji; 5) wycofanie wojsk rosyjskich na linię sprzed rozpoczęcia działań bojowych; 6) zapewnienie bezpieczeństwa Osetii Południowej i Abchazji.

Podczas spotkania z Bagapszem i Kokojty Miedwiediew skrytykował kraje, które sprzedawały broń Gruzji. "Jako prezydent liczę na konstruktywne stanowisko również innych naszych partnerów, ponieważ jedyne, co potrafią, to dostarczać broń Gruzji" - oświadczył prezydent Rosji.

Miedwiediew nie wymienił w tym kontakście żadnego państwa. Rosyjskie media jako największych dostawców broni do Gruzji wymieniają USA i Ukrainę.

Kokojty ze swej strony obarczył Gruzję, USA i niektóre kraje Europy odpowiedzialnością za - jak to ujął - ludobójstwo narodu południowoosetyjskiego. "To, co się stało, świadczy o tym, że Gruzja nie działała w pojedynkę. Wiele krajów europejskich, USA ponoszą odpowiedzialność za ludobójstwo narodu południowoosetyjskiego" - powiedział.

Prezydent Rosji przyjął także na Kremlu rosyjskich wojskowych, którzy uczestniczyli w operacji w Gruzji. Miedwiediew zapewnił ich, że - jak to ujął -  wzięli udział w szlachetnej misji, ratując ludność, która padła ofiarą wiarołomnej agresji.

"Nazywajmy rzeczy po imieniu: naród Osetii Południowej przeżył ludobójstwo. Aby zaleczyć te straszne rany, potrzebne będą lata, a może nawet dziesięciolecia" - powiedział.

Władze Rosji utrzymują, że w wyniku ataku Gruzji na Osetię Płd. w nocy z 7 na  8 sierpnia śmierć poniosło 1,5-2 tys. osób. Niezależne źródła szacunków tych na  razie nie potwierdzają.

Rosyjski prezydent oznajmił, że stanowisko jego kraju jest niezmienne. "Poprzemy każdą decyzję, którą narody Osetii Południowej i Abchazji podejmą zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych, międzynarodową konwencją z 1966 roku i  Aktem Końcowym Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE)" -  oświadczył Miedwiediew. Gospodarz Kremla podkreślił przy tym, że Rosja "nie tylko poprze, lecz także będzie ich gwarantem - tak na Kaukazie, jak i na całym świecie".

Wcześniej podobne stanowisko wyraził szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, który w wywiadzie dla radia "Echo Moskwy" oświadczył, że można zapomnieć o integralności terytorialnej Gruzji.

"Można zapomnieć o rozmowach o integralności terytorialnej Gruzji, ponieważ -  jak sądzę - nie sposób zmusić Osetię Południową i Abchazję, by zaakceptowały logikę, iż można je przy użyciu siły włączyć do gruzińskiego państwa" -  powiedział Ławrow.

Rosyjski minister zauważył też, że konflikty z Abchazją i Osetią Południową ograniczają integralność terytorialną Gruzji.

"Powstała sytuacja, że w obu przypadkach społeczność światowa uznała występowanie konfliktów. Uznała też konieczność wypracowania mechanizmów ich uregulowania. Gruzja nie sprawuje władzy na terytorium Osetii Południowej i  Abchazji. Integralność terytorialna Gruzji z powodu tych konfliktów jest ograniczona" - wskazał Ławrow.

Szef dyplomacji Rosji zaznaczył, że Abchazja i Osetia Południowa nie chcą żyć w jednym państwie z człowiekiem, który kieruje przeciwko nim wojska. Ławrow miał zapewne na myśli prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego.

"Po tej agresji, po spaleniu Cchinwali, po tych ludzkich tragediach, włączanie do jakichkolwiek dokumentów wzmianki o integralności terytorialnej Gruzji, byłoby dla tych ludzi zniewagą" - powiedział Ławrow.

keb, ND, PAP