Nie oglądając się na państwo, inwestują duże pieniądze w stare mury, okupowane do niedawna przez drobnych pijaczków
Nowi panowie na zamkach Rzeczypospolitej przywracają ich dawną świetność i sławę
Organizują turnieje rycerskie i średniowieczne uczty. Budzą biurokratyczne upiory i widma z przeszłości. Nadają realny wymiar pojęciom "historia" i "biznes". Kto? Często to rodacy, którzy dorobili się na obczyźnie, potomkowie dawnych właścicieli zamków i pałaców Rzeczypospolitej - współcześni kasztelani.
Basen w ujeżdżalni
Zamek w Kliczkowie koło Bolesławca przetrwał od średniowiecza co najmniej siedem krwawych wojen. Jego posadami wstrząsnął dopiero mocno zakrapiany bankiet oficerów Wojska Polskiego, który odbył się pewnego letniego popołudnia kilka lat po wojnie. Wypaliły się wtedy dwa skrzydła zamku. W 1999 r. rozpoczęła się jego prawdziwa odbudowa. Przez dwa lata dwieście osób przywracało budowli wygląd z połowy XIX wieku. Dzisiaj to największy prywatny obiekt wypoczynkowy znajdujący się w dawnym zamku (220 miejsc noclegowych). I jedyny, w którym zamontowano windy. Niektórych szokuje, że w dawnej ujeżdżalni jest teraz basen, ale większość odwiedzających jest olśniona nowoczesnością i rozmachem inwestycji. Goście z Niemiec po obejrzeniu zamku-hotelu często pytają: czy rekonstrukcja zajęła tylko dwa lata? I czy naprawdę odbudowali go sami Polacy?
Piotr Napierała, prezes firmy konserwatorskiej Integer, która kupiła i odbudowała zamek w Kliczkowie, ma plan. Zamek będzie wizytówką możliwości firmy dla inwestorów z zagranicy, zwłaszcza z Niemiec, a koszt renowacji ma zwrócić się w ciągu dziesięciu lat. To byłby rekord. Przy tego rodzaju inwestycjach pieniądze udaje się odzyskać po kilkudziesięciu latach.
Romantyczne szaleństwo
W Polsce jest 406 zamków, 1966 pałaców i 2749 zabytkowych dworów. W prawie stu obiektach urządzono hotele i restauracje; tylko około czterdziestu z nich to prywatne zamki i pałace otwarte dla gości. Chętnych do inwestowania w zabytki jest niewielu, bo koszt remontu co najmniej dwukrotnie przewyższa cenę zbudowania czegoś od nowa.
- To romantyczne szaleństwo - mówi Chris E. Váile, biznesmen z Wysp Cooka na Pacyfiku, do którego należy pałac Blücherów w Krobielowicach, oddalony od Wrocławia o 30 km. - Odbudowałem pałac, bo jestem to winny mojej rodzinie - tłumaczy. Váile - pięćdziesięcioczteroletni milioner, który zbił fortunę na handlu ropą i mrożonymi rybami - jest potomkiem Potockich i marszałka Blüchera (pogromcy wojsk Napoleońskich), któremu król pruski podarował pałac w 1814 r. Váile przyjechał do Krobielowic w październiku 1989 r. Początkowo myślał, że będzie to jego letnia rezydencja, ale teraz spędza tu osiem miesięcy w roku.
Tomasz Wekezer, polski inżynier, który dorobił się w Hamburgu, prowadząc kursy nauki brydża, odbudował zamek rycerski w Krągu niedaleko Koszalina. - Co za ironia historii. Szwedzka rodzina von Loren, drudzy właściciele zamku, straciła go w latach dwudziestych z powodu długów karcianych, a ja go kupiłem dzięki pieniądzom z kart - mówi Wekezer. Najpierw miał to być czysty biznes: hotel zamkowy był potrzebny do obsługi brydżowych kursów w plenerze, ale z czasem nowy właściciel "poczuł misję". Odnowił i zamienił na hotel zabytkową kamienicę w Gdańsku. W Krągu zamieszkał na stałe, do Hamburga wpada tylko przypilnować interesów. - Zamek wciąga jak narkotyk - wyznaje.
Trzydziestojednoletni Wacław Dzida przed dziesięciu laty spotkał w zrujnowanym pałacu w Łomnicy (niedaleko Jeleniej Góry) wnuka Marka Albrechta von Kustera, ostatniego właściciela posiadłości. Zaprzyjaźnili się i postanowili odbudować rezydencję. Pierwszej nocy spali na materacach w szopie, żywili się zupami z proszku. Ulrich von Kuster dojeżdżał, na miejscu odbudową dowodził Dzida. Najpierw odremontowano mniejszy budynek, tzw. Dom Wdowy, dziś prawie gotowy jest główny pałac. Dwa lata temu młody von Kuster, mieszkający w Görlitz, poróżnił się z Dzidą. Ten zaś pozyskał nowych wspólników i zabrał się do remontowania położonych nieopodal dwóch pałaców w Staniszowie. W jednym z nich jest 25 miejsc noclegowych. Dzida haruje przy budowie na okrągło. - Pałac stał tu dwieście lat i dzięki mnie postoi następne dwieście. To daje mi siłę, by żyć - mówi Dzida. Jan Oleksy, właściciel firmy zajmującej się marketingiem produktów rolnych w Chicago, nowy właściciel pałac u w Paszkówce (niedaleko Bielska-Białej) ratowaniem zabytku spłaca własny dług. - Ameryka pozwoliła mi zarobić miliony, ale Polska wychowała mnie i wykształciła - mówi Oleksy.
Siły nieczyste
Ci, którzy wyremontowali zamek, mogą się domagać 10-20 proc. zwrotu nakładów od skarbu państwa. Kolejka do państwowej kasy jest jednak tak długa, że wielu rezygnuje z czekania. - Chcieliśmy, żeby zrefundowano nam tylko koszty rekonstrukcji trzech zabytkowych pieców, ale nawet na to państwa nie było stać - mówi Piotr Napierała.
Zamek w Kliczkowie odbudowano za 25 mln zł, co jest rekordowo niską ceną, bo firma robiła wszystko własnymi siłami. Oleksy zainwestował w dużo mniejszy pałac 8 mln zł, choć początkowo planował wydać do 3 mln zł. Cena wzrosła, bo wyszły na jaw usterki popełnione podczas poprzednich remontów. Potem pojawiła się wilgoć. Fachowców od osuszania pałaców musiał ściągać aż z Florencji.
Także Tomasz Wekezer wyłożył na renowację więcej, niż planował - około 4 mln zł. Tu problemem były zamkowe siły nieczyste. - Nagle przestawała działać centrala telefoniczna - wspomina Wekezer. - Samo wyłączało się oświetlenie i centralne ogrzewanie. Każde nowe urządzenie zamek przyjmował po roku.
W krobielowickim pałacu pokoje były zdewastowane, w piwnicy stała woda, dachu nie było. Przybysz z Wysp Cooka planował wydać w Polsce najwyżej 2 mln zł. Tymczasem renowacja siedziby Blücherów pochłonęła już ponad 11 mln zł. Pieniądze, które przynosi hotel i restauracja, pochłania pałac. Váile miał trudniej niż inni, bo był cudzoziemcem. Z powodu formalności dopiero w 1992 r., po trzech latach starań, mógł kupić pałac, który gmina wyceniła na 100 tys. zł. - W Czechach lub na Słowacji wszystko trwa krócej - narzeka Váile. - Tam zamki sprzedaje się najczęściej za symboliczną koronę.
Włodzimierz Sobiech, dzierżawca zamku w Kamieńcu Ząbkowickim, zainwestował w renowację zabytku ponad 6 mln zł. Urządził hotel na 60 miejsc. Przed kilkoma laty gmina wypowiedziała mu umowę dzierżawy. W końcu nie została ona zerwana, ale zarządca nie ma zgody na kupno budowli. Janowi Oleksemu dwie sprawy wytoczyli potomkowie rodziny Wężyków, która władała Paszkówką do końca wojny. Biznesmen z Chicago przed kupieniem pałacu zapoznał się z dokumentem stwierdzającym, że Wężykowie nie roszczą sobie praw do siedziby. Teraz okazało się, że część rodziny nie uznaje tego dokumentu.
Inni właściciele miewają kłopoty z poszukiwaczami skarbów bądź z pijaczkami wandalami.
Wakacje z duchami
Wekezer odtwarza historię i pamiątki po rodzinie Podewilsów, budowniczych zamku, którzy byli z pochodzenia Pomorzanami i wiele zrobili dla miejscowej ludności. Napierała chce wydać pamiętniki żyjącej tu przed stu pięćdziesięciu laty dziedziczki, młodo zmarłej z powodu depresji. To dobry pomysł, bo historia łatwo się sprzedaje. W większości zamków odbywają się turnieje rycerskie. Na zamku w Łagowie można dodatkowo zamówić średniowieczną ucztę, pojedynki o względy dam dworu, napad zbójców, francuski wieczór z muzyką średniowieczną. W zamku w Krągu urządza się "Ucieczkę z Alcatraz" - goście starają się zbiec, a obsługa zamienia się w strażników. Personel częściej odgrywa rolę duchów, upiorów i widm. Waldemar Błaszczuk, prezes Polskiego Zrzeszenia Hoteli, uważa, że za dwa, trzy lata, kiedy wróci koniunktura, nadejdą naprawdę dobre czasy dla nowych panów polskich zamków i pałaców. - Mimo recesji wypoczynek i imprezy w zabytkach stają się coraz bardziej popularne - twierdzi. - Duże firmy są znudzone tradycyjnymi hotelami.
Chrisowi Váileowi wystarczy, aby jego pałac zarabiał na siebie, i był miejscem, w którym się bywa. Przed kilku laty właśnie w jego włościach zorganizowano wesele Hunerta Lancea Huetta i hrabiny Tatiany Chrystiany Rochedia de Weck, praprawnuczki marszałka Blüchera. To był najhuczniejszy bal w odbudowanym pałacu. Przez cztery dni bawiło tu 140 gości z całego świata. Przybył między innymi wnuk ostatniego króla Egiptu Faruka i wnuczka ostatniego króla Włoch Humberta II. - Stary świat na moment zawirował mi przed oczami - mówi Váile. - Byłem szczęśliwy, bo czułem, że pałac wrócił do dawnej chwały.
Organizują turnieje rycerskie i średniowieczne uczty. Budzą biurokratyczne upiory i widma z przeszłości. Nadają realny wymiar pojęciom "historia" i "biznes". Kto? Często to rodacy, którzy dorobili się na obczyźnie, potomkowie dawnych właścicieli zamków i pałaców Rzeczypospolitej - współcześni kasztelani.
Basen w ujeżdżalni
Zamek w Kliczkowie koło Bolesławca przetrwał od średniowiecza co najmniej siedem krwawych wojen. Jego posadami wstrząsnął dopiero mocno zakrapiany bankiet oficerów Wojska Polskiego, który odbył się pewnego letniego popołudnia kilka lat po wojnie. Wypaliły się wtedy dwa skrzydła zamku. W 1999 r. rozpoczęła się jego prawdziwa odbudowa. Przez dwa lata dwieście osób przywracało budowli wygląd z połowy XIX wieku. Dzisiaj to największy prywatny obiekt wypoczynkowy znajdujący się w dawnym zamku (220 miejsc noclegowych). I jedyny, w którym zamontowano windy. Niektórych szokuje, że w dawnej ujeżdżalni jest teraz basen, ale większość odwiedzających jest olśniona nowoczesnością i rozmachem inwestycji. Goście z Niemiec po obejrzeniu zamku-hotelu często pytają: czy rekonstrukcja zajęła tylko dwa lata? I czy naprawdę odbudowali go sami Polacy?
Piotr Napierała, prezes firmy konserwatorskiej Integer, która kupiła i odbudowała zamek w Kliczkowie, ma plan. Zamek będzie wizytówką możliwości firmy dla inwestorów z zagranicy, zwłaszcza z Niemiec, a koszt renowacji ma zwrócić się w ciągu dziesięciu lat. To byłby rekord. Przy tego rodzaju inwestycjach pieniądze udaje się odzyskać po kilkudziesięciu latach.
Romantyczne szaleństwo
W Polsce jest 406 zamków, 1966 pałaców i 2749 zabytkowych dworów. W prawie stu obiektach urządzono hotele i restauracje; tylko około czterdziestu z nich to prywatne zamki i pałace otwarte dla gości. Chętnych do inwestowania w zabytki jest niewielu, bo koszt remontu co najmniej dwukrotnie przewyższa cenę zbudowania czegoś od nowa.
- To romantyczne szaleństwo - mówi Chris E. Váile, biznesmen z Wysp Cooka na Pacyfiku, do którego należy pałac Blücherów w Krobielowicach, oddalony od Wrocławia o 30 km. - Odbudowałem pałac, bo jestem to winny mojej rodzinie - tłumaczy. Váile - pięćdziesięcioczteroletni milioner, który zbił fortunę na handlu ropą i mrożonymi rybami - jest potomkiem Potockich i marszałka Blüchera (pogromcy wojsk Napoleońskich), któremu król pruski podarował pałac w 1814 r. Váile przyjechał do Krobielowic w październiku 1989 r. Początkowo myślał, że będzie to jego letnia rezydencja, ale teraz spędza tu osiem miesięcy w roku.
Tomasz Wekezer, polski inżynier, który dorobił się w Hamburgu, prowadząc kursy nauki brydża, odbudował zamek rycerski w Krągu niedaleko Koszalina. - Co za ironia historii. Szwedzka rodzina von Loren, drudzy właściciele zamku, straciła go w latach dwudziestych z powodu długów karcianych, a ja go kupiłem dzięki pieniądzom z kart - mówi Wekezer. Najpierw miał to być czysty biznes: hotel zamkowy był potrzebny do obsługi brydżowych kursów w plenerze, ale z czasem nowy właściciel "poczuł misję". Odnowił i zamienił na hotel zabytkową kamienicę w Gdańsku. W Krągu zamieszkał na stałe, do Hamburga wpada tylko przypilnować interesów. - Zamek wciąga jak narkotyk - wyznaje.
Trzydziestojednoletni Wacław Dzida przed dziesięciu laty spotkał w zrujnowanym pałacu w Łomnicy (niedaleko Jeleniej Góry) wnuka Marka Albrechta von Kustera, ostatniego właściciela posiadłości. Zaprzyjaźnili się i postanowili odbudować rezydencję. Pierwszej nocy spali na materacach w szopie, żywili się zupami z proszku. Ulrich von Kuster dojeżdżał, na miejscu odbudową dowodził Dzida. Najpierw odremontowano mniejszy budynek, tzw. Dom Wdowy, dziś prawie gotowy jest główny pałac. Dwa lata temu młody von Kuster, mieszkający w Görlitz, poróżnił się z Dzidą. Ten zaś pozyskał nowych wspólników i zabrał się do remontowania położonych nieopodal dwóch pałaców w Staniszowie. W jednym z nich jest 25 miejsc noclegowych. Dzida haruje przy budowie na okrągło. - Pałac stał tu dwieście lat i dzięki mnie postoi następne dwieście. To daje mi siłę, by żyć - mówi Dzida. Jan Oleksy, właściciel firmy zajmującej się marketingiem produktów rolnych w Chicago, nowy właściciel pałac u w Paszkówce (niedaleko Bielska-Białej) ratowaniem zabytku spłaca własny dług. - Ameryka pozwoliła mi zarobić miliony, ale Polska wychowała mnie i wykształciła - mówi Oleksy.
Siły nieczyste
Ci, którzy wyremontowali zamek, mogą się domagać 10-20 proc. zwrotu nakładów od skarbu państwa. Kolejka do państwowej kasy jest jednak tak długa, że wielu rezygnuje z czekania. - Chcieliśmy, żeby zrefundowano nam tylko koszty rekonstrukcji trzech zabytkowych pieców, ale nawet na to państwa nie było stać - mówi Piotr Napierała.
Zamek w Kliczkowie odbudowano za 25 mln zł, co jest rekordowo niską ceną, bo firma robiła wszystko własnymi siłami. Oleksy zainwestował w dużo mniejszy pałac 8 mln zł, choć początkowo planował wydać do 3 mln zł. Cena wzrosła, bo wyszły na jaw usterki popełnione podczas poprzednich remontów. Potem pojawiła się wilgoć. Fachowców od osuszania pałaców musiał ściągać aż z Florencji.
Także Tomasz Wekezer wyłożył na renowację więcej, niż planował - około 4 mln zł. Tu problemem były zamkowe siły nieczyste. - Nagle przestawała działać centrala telefoniczna - wspomina Wekezer. - Samo wyłączało się oświetlenie i centralne ogrzewanie. Każde nowe urządzenie zamek przyjmował po roku.
W krobielowickim pałacu pokoje były zdewastowane, w piwnicy stała woda, dachu nie było. Przybysz z Wysp Cooka planował wydać w Polsce najwyżej 2 mln zł. Tymczasem renowacja siedziby Blücherów pochłonęła już ponad 11 mln zł. Pieniądze, które przynosi hotel i restauracja, pochłania pałac. Váile miał trudniej niż inni, bo był cudzoziemcem. Z powodu formalności dopiero w 1992 r., po trzech latach starań, mógł kupić pałac, który gmina wyceniła na 100 tys. zł. - W Czechach lub na Słowacji wszystko trwa krócej - narzeka Váile. - Tam zamki sprzedaje się najczęściej za symboliczną koronę.
Włodzimierz Sobiech, dzierżawca zamku w Kamieńcu Ząbkowickim, zainwestował w renowację zabytku ponad 6 mln zł. Urządził hotel na 60 miejsc. Przed kilkoma laty gmina wypowiedziała mu umowę dzierżawy. W końcu nie została ona zerwana, ale zarządca nie ma zgody na kupno budowli. Janowi Oleksemu dwie sprawy wytoczyli potomkowie rodziny Wężyków, która władała Paszkówką do końca wojny. Biznesmen z Chicago przed kupieniem pałacu zapoznał się z dokumentem stwierdzającym, że Wężykowie nie roszczą sobie praw do siedziby. Teraz okazało się, że część rodziny nie uznaje tego dokumentu.
Inni właściciele miewają kłopoty z poszukiwaczami skarbów bądź z pijaczkami wandalami.
Wakacje z duchami
Wekezer odtwarza historię i pamiątki po rodzinie Podewilsów, budowniczych zamku, którzy byli z pochodzenia Pomorzanami i wiele zrobili dla miejscowej ludności. Napierała chce wydać pamiętniki żyjącej tu przed stu pięćdziesięciu laty dziedziczki, młodo zmarłej z powodu depresji. To dobry pomysł, bo historia łatwo się sprzedaje. W większości zamków odbywają się turnieje rycerskie. Na zamku w Łagowie można dodatkowo zamówić średniowieczną ucztę, pojedynki o względy dam dworu, napad zbójców, francuski wieczór z muzyką średniowieczną. W zamku w Krągu urządza się "Ucieczkę z Alcatraz" - goście starają się zbiec, a obsługa zamienia się w strażników. Personel częściej odgrywa rolę duchów, upiorów i widm. Waldemar Błaszczuk, prezes Polskiego Zrzeszenia Hoteli, uważa, że za dwa, trzy lata, kiedy wróci koniunktura, nadejdą naprawdę dobre czasy dla nowych panów polskich zamków i pałaców. - Mimo recesji wypoczynek i imprezy w zabytkach stają się coraz bardziej popularne - twierdzi. - Duże firmy są znudzone tradycyjnymi hotelami.
Chrisowi Váileowi wystarczy, aby jego pałac zarabiał na siebie, i był miejscem, w którym się bywa. Przed kilku laty właśnie w jego włościach zorganizowano wesele Hunerta Lancea Huetta i hrabiny Tatiany Chrystiany Rochedia de Weck, praprawnuczki marszałka Blüchera. To był najhuczniejszy bal w odbudowanym pałacu. Przez cztery dni bawiło tu 140 gości z całego świata. Przybył między innymi wnuk ostatniego króla Egiptu Faruka i wnuczka ostatniego króla Włoch Humberta II. - Stary świat na moment zawirował mi przed oczami - mówi Váile. - Byłem szczęśliwy, bo czułem, że pałac wrócił do dawnej chwały.
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.