Zakończyła się trwająca cztery godziny sejmowa debata na temat sytuacji stoczni Szczecin, Gdańsk i Gdynia. Minister skarbu Aleksander Grad przedstawił rządową informację w tej sprawie.
Szef resortu skarbu mówił w czwartek o "białej księdze" dotyczącej prywatyzacji polskich stoczni, która jest - w jego opinii - opisem opieszałości, niekonsekwencji i polityki odraczania decyzji poprzednich ekip rządzących. Według Grada, dokument ten ma być uzasadnieniem, "dlaczego do stoczni trzeba dołożyć", aby je uratować, nie uzyskując "ani złotówki do Skarbu Państwa z ich sprzedaży".
"PiS zrobiło wszystko"
Prawo i Sprawiedliwość zrobiło wszystko, żeby uratować polskie stocznie, wy musicie kontynuować ten kierunek" - powiedział poseł PiS Jacek Kurski podczas debaty.
[[mm_1]] Na początku swego wystąpienia Kurski przywitał obecnego w Sejmie b. prezydenta Lecha Wałęsę oraz zgromadzonych stoczniowców, których nazwał "bohaterami polskiej Solidarności".
Zwracając się do ministra Grada, Kurski powiedział: "Białą księgę - niech pan sobie powiesi na gwoździu, w miejscu, gdzie pan będzie w samotności mógł wspominać miesiące swego nieróbstwa i niekompetencji".
Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) ostrzegł Kurskiego, że za wypowiedzi w tym stylu odbierze mu głos w debacie. "Panie marszałku, gdyby pan za ten styl miał odbierać głos, musiałby pan do końca świata milczeć" - odparł Kurski. Wicemarszałek ponownie zwrócił uwagę posłowi PiS.
"Od paru dni słyszymy o Trybunale Stanu, o firmach PR, które mają przygotować społeczeństwo na upadłość polskich stoczni, o kancelariach prawnych, które są już wynajęte dla osłony procesu upadłościowego. Czemu to służy, jaki to jest sygnał wysłany do Komisji Europejskiej. Czy to nie jest przypadkiem sugerowanie negatywnej decyzji Komisji Europejskiej w sprawie stoczni" - pytał Kurski.
"To jest skrajna nieodpowiedzialność, tworzenie klimatu przegranej. Westerplatte polskich stoczni jeszcze się broni, a panowie z Platformy Obywatelskiej wystawiacie białą flagę; nie macie do tego prawa" - mówił Kurski.
Stwierdził, że w momencie, kiedy PiS oddawało władzę PO, została "skutecznie" sprywatyzowana stocznia Gdańsk. W tym czasie - mówił - zapadła już decyzja o dokapitalizowaniu stoczni w Gdyni o 515 mln zł, a także był uzgodniony z KE plan redukcji mocy produkcyjnych zakładu w Szczecinie.
"Wielką hańbą polskiej transformacji była sprzedaż stoczni Gdańsk za grosze, całkowicie niewiarygodnemu partnerowi. Za 115 mln zł, we wrześniu 1998 roku, sprzedano kolebkę +Solidarności+ stocznię Gdańsk, w sytuacji, kiedy miała ona na koncie 42 mln zł. To pierwszy przypadek. A kto (wówczas) rządził? Jerzy Buzek(...) jeden z (obecnych) liderów Platformy Obywatelskiej. Była to wielka niegodziwość" - mówił Kurski.
"Ta wielka krzywda została dokonana przez środowisko, z którym utożsamia się Platforma Obywatelska" - dodał.
Według niego, "trzeba dziękować PiS i J.Kaczyńskiemu za skuteczne wyodrębnienie stoczni Gdańsk od stoczni Gdynia oraz za uczciwą prywatyzację".
Kurski podkreślił, że Jarosław Kaczyński po objęciu urzędu premiera spotkał się z szefem KE Jose Manuelem Barroso w sprawie stoczni. "Minister gospodarki Piotr Woźniak, Poncyljusz jeździli co miesiąc, co półtora miesiąca do Komisji Europejskiej, by negocjować trudne problemy" - dodał.
Zarzucił Gradowi, że pojawił się w KE po raz pierwszy po 8 miesiącach od objęcia swojego stanowiska. "Panowie sobie po prostu +bimbali+ na problem polskich stoczni" - mówił.
Poseł PiS pytał również Grada, dlaczego pomoc publiczna wyliczona przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w czerwcu 2007 r. w wysokości 130 mln zł urosła do kwoty 742 mln zł. "To jest przecież chore" - powiedział. "Nigdy nie pozwolimy jako PiS, żebyśmy przy pomocy dziwnych manipulacji doprowadzili do likwidacji kolebki +Solidarności+ - stoczni Gdańsk" - powiedział.
"Zamiast czynić operacje propagandowe, spektakle socjotechniczne, które mają chronić waszą niekompetencję i nieróbstwo przez wiele miesięcy, lepiej żebyście się panowie skoncentrowali na przygotowaniu ofert, które będą wpływać na decyzję Komisji Europejskiej, po to, żeby polskie stocznie uratować" - zwrócił się Kurski do przedstawicieli rządu.
Odnosząc się do wystąpienia Kurskiego szef resortu skarbu stwierdził, że PiS tak skutecznie ratowało stocznie, że zostawiło swoim następcom niezałatwione problemy. "Z większymi długami, bez inwestorów, z którymi można byłoby na serio rozmawiać, a tych inwestorów, których mieliście, to ich, tak mówiąc delikatnie, +pogoniliście+, bo mieliście ideologię w głowię - co pan potwierdził w swoim wystąpieniu - a nie ekonomię" - powiedział Grad.
Minister wyjaśnił, że wysokość pomocy publicznej dla Stoczni Gdańsk w wysokości 742 mln zł została określona przez Komisję Europejską w oparciu o dane, które przesłał jej rząd PiS. "Myśmy nie wysyłali żadnych dodatkowych danych, które byłby podstawą do wyliczenia tej kwoty" - zapewniał Grad.
Skrytykował działanie PiS w sprawie dokapitalizowania stoczni Gdynia kwotą 515 mln zł. Przypomniał, że uchwała walnego zgromadzenia dotycząca tej sprawy została podjęta 5 lipca 2007 r.
"Dlaczego nie została ona zrealizowana nawet 15 listopada, jeszcze przed zmianą rządu. Prawie sześć miesięcy jej nie realizowaliście, a stocznia dogorywała. Ja musiałem podjąć drugą uchwałę, bo się kończył okres ważności poprzedniej" - mówił Grad. Działania PiS w sprawie stoczni minister nazwał pozorowanymi.
Stracone pół roku
Z kolei Stanisław Wziątek (Lewica) uważa, że rząd Donalda Tusk stracił pierwsze pół roku w sprawie polskich stoczni i dlatego ich sytuacja jest dramatyczna. Dopiero ostatnie kilka miesięcy - zdaniem posła Lewicy - to dynamiczne działania w sprawie stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie.
[[mm_2]]Nie mogę zarzucić panu bezczynności w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ostatnie miesiące to zdynamizowane działania pana i rządu, ale nie można nie zauważyć, że pierwsze pół roku działalności tego rządu zostało stracone" - zwrócił się poseł Lewicy do ministra skarbu Aleksandra Grada.
Jego zdaniem każdy kontrakt dla stoczni w momencie jego zawierania był opłacalny. "W momencie realizacji przedsięwzięcia kontrakt przestał był opłacalny, bo znajdowaliśmy się w okresie silnej recesji (...) Dlatego nasz rząd domagał się od ówczesnych zarządów renegocjacji warunków umowy" - mówił poseł Lewicy.
Według rządowej informacji stocznie poniosły milionowe straty na nieopłacalnych kontraktach.
"Powinnością nas wszystkich jest rozwiązywać problemy, pomagać ludziom, aby doprowadzić do tego, żeby wykorzystać potencjał i szansę, a nie ciągle i w nieskończoność kłócić się, ciągle wykazując, że ktoś inny jest winny, a nie my" - mówił Wziątek z trybuny sejmowej. Podczas swojego wystąpienia chwalił działania rządu SLD w sprawie stoczni, w tym m.in. stworzenie na masie upadłościowej Stoczni w Szczecinie - Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Jak podkreślił, lewicowy rząd przygotował strategię dla przemysłu stoczniowego, która została pozostawiona, gdy oddawał władzę. "Kiedy przyszedł rząd PiS, wszystkie dobre działania wyrzucił do kosza, wszystko co było dorobkiem zostało zaprzepaszczone" - ocenił poseł SLD. Jak dodał, to "jest wielka strata, która w tej chwili pokazuje, że jesteśmy w takiej chwili, że sytuację stoczni określamy jako dramatyczną".
Sukcesem rządu PiS było natomiast - według Wziątka - odroczenie terminu restrukturyzacji stoczni, ale - jak mówił - "był to sukces w cudzysłowiu, bo zyskany czas został stracony".
Jak zaznaczył, nie można znaleźć usprawiedliwienia dla wcześniejszych rozmów z inwestorem, o których wiadomo było, że skończą się niepowodzeniem.
Wziątek pytał także Grada, czy wszystkie jego zapowiedzi dotyczące stoczni mają szansę realizacji oraz "czy wszystkie wynegocjowane warunki prywatyzacji zostaną przyjęte przez Komisję Europejską".
"Wiemy, że Komisja nie chce się na takie rozwiązania zgodzić. Można być zaniepokojonym, bo wszystkie sygnały mówią, że mimo rozmów, przesyłanych dokumentów, nie będzie akceptacji Komisji Europejskiej" - powiedział Wziątek.
Wobec zgłoszonego przez posłów PiS sprzeciwu wobec informacji, Sejm ma głosować nad jej przyjęciem w piątek.
pap, em