Proces toczy się od maja za zamkniętymi drzwiami. Łyżwiński, który od ponad roku przebywa w areszcie, oskarżony jest m.in. o gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii.
Sąd ma podczas rozprawy przesłuchać pięciu kolejnych świadków - działaczy Samoobrony z Lublina. Na rozprawę stawił się lider Samoobrony Andrzej Lepper, który po raz kolejny powtórzył, że jest niewinny i że prokuratura nie ma żadnych dowodów przeciwko niemu.
"Gdybym mógł państwu przedstawić te wszystkie zarzuty wobec mnie i Łyżwińskiego, nasze argumenty to sami byście stwierdzili, że z drugiej strony nie ma ani jednego dowodu, ani jednego świadka, który dane zdarzenie widział, który może potwierdzić to zdarzenie" - powiedział dziennikarzom Lepper. Według niego dowodami na ich niewinność są m.in. doniesienia medialne.
Obrońca i żona Stanisława Łyżwińskiego podkreślali, że pogorszył się stan zdrowia b. posła i ma on kłopoty z prostatą. "Są kłopoty zdrowotnie i będę składał wniosek o to, żeby sąd zażądał pełnej informacji o stanie zdrowia klienta z aresztu śledczego łącznie z dokumentacją lekarską" - powiedział mec. Wiesław Żurawski. Zapowiedział, że adwokaci chcą przystąpić do "aktywnej" obrony.
Żona b. posła, Wanda, mówiła, że wnioskowała też, aby sąd zgodził się na wizytę w areszcie syna Łyżwińskiego, który w sobotę bierze ślub. "Chciałam, żeby ojciec udzielił synowi błogosławieństwa" - zaznaczyła. Sąd jednak nie zgodził się na to.
"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza" opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Dotąd w procesie zeznania złożyły cztery z pięciu pokrzywdzonych; sąd przesłuchał także już kilkudziesięciu świadków.
Przed sądem oskarżeni nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.
ND, PAP