Mamy nieprawdopodobną historię! Jak Państwo wiedzą, rząd wysmażył ustawę, przez którą „Gazeta Wyborcza” nie będzie mogła kupić Polsatu. W tej sprawie do Wandy Rapaczyńskiej, szefowej Agory, przyszedł znany producent filmowy Lew Rywin. Zaproponował jej, że załatwi, iż rząd zmięknie, ale w zamian on ma zostać szefem Polsatu, Agora kupi jego firmę producencką i sypnie groszem dla SLD, a „Wyborcza” nie będzie atakować rządu. Niezłe, nie?
Ale to nie koniec! Rapaczyńska wszystko spisała i poszła do Adama Michnika. Ten zadzwonił najpierw do Szymczychy, Janika i Koźmińskiego, a potem do Millera. Premier spotkał się z Michnikiem i zaprzeczył, że wysyłał kogokolwiek jako mediatora. Przyznał jedynie, że mediować chciał szef TVP Brunatny Robert (Kwiatkowski). Na to Michnik wyciągnął zza pazuchy notatkę Rapaczyńskiej. Miller posiwiał.
Ale i to nie koniec! Rywin zadzwonił do Rapaczyńskiej, a ta spuściła go do Michnika. Naczelny „GW” rozmowę z Rywinem nagrał na dwa magnetofony (jeden miał za książkami, drugi w marynarce). Potem panowie spotkali się w trójkę: Miller, Michnik i Rywin. Zakłopotany Lew zwalił winę na Brunatnego Roberta, ale ten się wszystkiego wyparł. Morał: nie gadać z Michnikiem, bo nagrywa. I ważne dla bezrobotnych: za jakiś czas do wzięcia posada szefa Polsatu. Oczywiście, całą historię opowiedzieli nam prowokatorzy i my się od niej odcinamy, bo to na pewno nieprawda, przecież politycy zachowują się zupełnie inaczej!
Długośmy czekali, aż Słońce Mazowsza i Geniusz Puszczy Kampinoskiej, a nawet Keynes, Friedman i Kaszpirowski w jednym, czyli nasz Tygrys na Kiełkach, przedstawi swój program gospodarczy. I przedstawił. Generalnie chodzi o to, że już wkrótce będziemy się nurzać powszechnie w rozpuście, luksusach, mleku i miodzie. Przedstawianiu programu (oprócz wyjmowanych przez Kołodkę nożyczek i marchewki) towarzyszyły nadzwyczajne wydarzenia. Jednemu chłopu urodziło się ciele z trzema głowami, a na Saharze spadł śnieg.
Właściwie głupie te nasze dowcipasy. Bo program jest całkiem serio. Otóż, jeśli ktoś nie płacił podatków i w związku z tym zaoszczędził trochę kasy, to może ją teraz zalegalizować. I zapłaci jednorazowo całe 7,5 proc. podatku. Miliony Polaków, którzy jak ostatni idioci płacili dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści czy ile tam trzeba procent, oszalały ze szczęścia. A najbardziej emeryci, którzy te swoje 19 proc. też musieli oddawać.
7,5 procent to niewiele, fakt. Więc jak komu po tym podatku zostanie jeszcze na drobne wydatki, to może sobie kupić siedzibę SLD na Rozbrat. Przetarg jest tak sprytnie ułożony, że można sobie kupić gmaszysko, ale razem z lokatorami, znaczy się z partią, więc pewnie wygra SLD. Ale ludzie, taka okazja może się nie powtórzyć! Za marne 10 milionów złotych można sobie na własność kupić chatę, Leszka Millera, Krzysztofa Janika i Michała Tobera!!! Niestety, bez psa.
Minister od informacji europejskiej Sławomir Wiatr był agentem. Ale Leszek Miller go nie odwoła. I słusznie. Dobrze się musi Wiatr czuć w kancelarii premiera: ministrowie Stanisław Jaśkiewicz i Sławomir Cytrycki też tam robią i też byli agentami. A choć szef kancelarii Marek Wagner nie chce się przyznać, że on też, to rzecznik interesu publicznego ma w tej sprawie inne zdanie. Panowie, może jakieś stowarzyszenie założycie?
A chętnych byłoby mnóstwo. Szefa łódzkiej tel ewizji Marka Madeja właśnie za agentowanie zwolnili z roboty, więc mógłby się zająć stowarzyszeniem. Członek zarządu radia Włodzimierz Syta (Unia Pracy – gratulujemy tej dzielnej partii, w końcu doczekała się swego agenta) jeszcze pracuje, tak samo wiceminister finansów Marek Ociepka. Swoją drogą, czy gdyby nie byli w SB, to ich nazwiska pojawiłyby się w tej rubryce? A tak chociaż rodzina notkę wytnie i w ramki wstawi.
Marek Belka ujawnił, że odszedł z rządu, bo go premier nie chciał słuchać. A on „był za słaby, żeby kopać się z koniem”, więc zrezygnował. Jak to, czyż nie dobija się koni?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.