Lech przegrał w Wiedniu

Lech przegrał w Wiedniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Austria Wiedeń pokonała na własnym stadionie Lecha Poznań 2:1 (0:0) w pierwszym meczu 1. rundy piłkarskiego Pucharu UEFA.
Bramki: dla Austrii - Franz Schiemer 2 (64-głową i 75-głową); dla Lecha - Hernan Rengifo (66-głową).

Żółte kartki: Lech Poznań - Zlatko Tanevski, Robert Lewandowski, Bartosz Bosacki, Dimitrije Injac; Austria Wiedeń - Thomas Krammer, Jocelyn Blanchard, Mario Bazina, Jacek Bąk, Milenko Acimovic.

Sędziował: Cuneyt Cakir (Turcja). Widzów: 7206.

Rewanż rozegrany zostanie 2 października w Poznaniu.

Austria: Szabolcs Safar - Joachim Standfest, Jacek Bąk, Franz Schiemer, Mario Majstrovic - Thomas Krammer (79-Emin Sulimani), Matthias Hattenberger, Jocelyn Blanchard (90+1-Xiang Dun), Milenko Acimovic - Mamadou Diabang (50-Mario Bazina), Rubin Okotie.

Lech: Krzysztof Kotorowski - Bartosz Bosacki, Zlatko Tanevski, Manuel Arboleda, Grzegorz Wojtkowiak - Dimitrije Injac, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski - Robert Lewandowski (90+2-Jakub Wilk), Semir Stilic (80-Sławomir Peszko) - Hernan Rengifo.

Błędy w obronie zadecydowały o porażce Lecha w Wiedniu, ale sprawa awansu do fazy grupowej Pucharu UEFA jest wciąż otwarta.

Na stadionie Franza Horra zasiadło blisko tysiąc kibiców Lecha, którzy głośnym dopingiem wspierali swoich piłkarzy. Chętnych do obejrzenia spotkania było znacznie więcej, ale gospodarze nie zgodzili się na sprzedaż większej liczby biletów poznańskim fanom.

Lech w pierwszej połowie rozczarował. Okazało się, że Austria to rywal z zupełnie innej półki niż Grasshoppers Zurych, poprzedni rywal poznaniaków w Pucharze UEFA. Gospodarze stosunkowo łatwo radzili sobie ze sporadycznymi atakami lechitów, którzy przez 45 minut praktycznie ani razu nie zagrozili bramce rywali. W grze Lecha sporo było niedokładności, brakowało zrozumienia między zawodnikami.

Wiedeńczycy rozpoczęli spotkanie z animuszem i przez pierwszy kwadrans Krzysztof Kotorowski był wielokrotnie w opałach. W 8 min. prawy pomocnik Austrii Thomas Krammer z groźnie strzelał ostrego kąta, ale bramkarz Lecha był na posterunku. W następnej akcji poznaniacy mieli już sporo szczęścia. Z dystansu uderzył Milenko Acimovic, Kotorowski odbił piłkę przed siebie, a wracający Manuel Arboleda o mały włos, a trafiłby do własnej bramki.

Sporo kłopotów poznaniakom sprawiał Rubin Okotie. Szybki, zwinny, imponujący dobrym dryblingiem piłkarz Austrii kilka razy uciekł obrońcom Lecha, ale jego akcje nie przyniosły bramkowego efektu.

Później mecz się wyrównał. Gra toczyła się głównie w środku pola, a emocji było jak na lekarstwo.

Znacznie ciekawej było po przerwie. Gospodarze znów przejęli inicjatywę i ponownie zepchnęli lechitów do obrony. W 64 min. po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Franz Schiemer i głową pokonał Kotorowskiego.

Odpowiedź Lecha była natychmiastowa. Po kilkudziesięciu sekundach Hernan Rengifo wykorzystał dokładne zagranie z rzutu wolnego Rafała Murawskiego i również głową wyrównał stan meczu. Nerwowo było na boisku, bo turecki sędzia nie żałował kartek. Wiele z nich było wynikiem nie brutalnej gry, ale niesportowego zachowania piłkarzy.

Nie popisali się miejscowi kibice, którzy zaczęli rzucać różne przedmioty w kierunku Kotorowskiego. Bramkarz Lecha już wcześniej sygnalizował to zdarzenie arbitrowi, który początkowo nie reagował. Dopiero gdy Kotorowski pokazał kilka zapalniczek leżących w jego polu karnym, turecki sędzia przekazał je delegatowi technicznemu UEFA.

Tymczasem mecz nabrał rumieńców. W 71 min. w polu karnym gości do piłki wyskoczyli Zlatko Tanevski i Schiemer. Sędzia dopatrzył się faulu piłkarza Lecha i pokazał na rzut karny. Zaskoczeni poznaniacy protestowali, bo sami za bardzo nie wiedzieli, który z nich przewinił. Cuneyt Cakir decyzji nie zmienił. Do piłki podszedł Okotie, ale trafił w poprzeczkę.

Lechici mogli odetchnąć z ulgą, lecz dalej popełniali błędy w defensywie. Trener Smuda przestrzegał swoich podopiecznych przed stałymi fragmentami gry, ale nauka poszła chyba w las. Drugą bramkę stracili bowiem po rzucie wolnym, a jej strzelcem był ponownie Schiemer.

Kolejorz jeszcze raz spróbował doprowadzić do remisu, nie potrafili jednak wykorzystać kilku niezłych sytuacji. Swoje szanse mieli również Austriacy, ale Lech nie popełnił już więcej błędów.

Powiedzieli po meczu

Karl Daxcbacher (trener Austrii): Szkoda straconej bramki, ale jednocześnie cieszę się że sami potrafiliśmy wykorzystać stałe fragmenty gry. Jestem bardzo zadowolony z gry swojego zespołu, choć zdaje sobie sprawę, że w rewanżu przy komplecie publiczności będzie nam bardzo ciężko. Co do rzutu karnego, wyznaczony był Acimovic, ale był zmęczony i nie czuł się na siłach. Dlatego strzelał Okotie.

Franciszek Smuda (trener Lecha): Nie mogę być zadowolony z wyniku, ale też nie robię tragedii z porażki. Niestety sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. To była pomyłka za pomyłką i to nie dotyczy tylko głównego arbitra, ale również liniowego, który stojąc przy mnie dwa razy źle przyznał auty. Takie rzeczy nie mogą zdarzać się w Pucharze UEFA. Co do gry mojego zespołu - w pierwszej połowie graliśmy trochę chaotycznie. Wiedzieliśmy, że rywale są groźni przy stałych fragmentach gry, ale cóż - to będzie dla nas dobra szkoła na rewanż.

Krzysztof Kotorowski (bramkarz Lecha) - Straciliśmy dwie bramki, więc musiały być i błędy w obronie. Choć przy drugim golu sędzia nie powinien podyktować rzutu wolnego, bo nie było faulu. Co do pierwszego gola, ktoś był przydzielony do pilnowania obrońcy Austrii, ale nie ma co teraz szukać winnych.

Bartosz Bosacki (obrońca Lecha) - Liczyliśmy na lepszy wynik, ale nie stoimy na straconej pozycji przed rewanżem. Musimy wyeliminować te rzeczy, po których straciliśmy bramki. Austriacy byli doskonale przygotowani, nie potrafiliśmy ich niczym zaskoczyć. Kilka decyzji sędziego było mocno kontrowersyjnych i wątpliwych. Austriacy mieli bardzo dużo rzutów wolnych, ale często nie było faulu. Nie ma co już tego rozpatrywać. Za dwa tygodnie w Poznaniu będzie już inny arbiter.

Tomasz Bandrowski (pomocnik Lecha) - Wyszło chyba dziś zmęczenie meczami granymi co trzy dni. Sporo sił kosztował nas niedzielny mecz w Krakowie. Nie było świeżości w grze, nie czuliśmy tej pewności w nogach. I to zadecydowało o naszej porażce.

ab, pap