Kiedy na moich oczach padają mity dotyczące kulinarnych obyczajów różnych, nawet tych nieodległych od nas narodów (takie na przykład, że Węgrzy jedzą placki ziemniaczane, a Francuzi, Włosi i Hiszpanie nie zbierają grzybów), uświadamiam sobie, jakie bzdury muszą krążyć wśród sąsiadów na nasz temat.
Drogi Przyjacielu!
Właśnie otrzymałem ciekawy list od czytelnika, pana Milskiego z Frankfurtu, który wyczytał w tygodniku "Stern", że popularnym polskim daniem jest rabarbar z ziemniakami. Do listu dołączona jest odbitka całego artykułu, w którym niejaki Bert Gamerschlag pisze między innymi "Polen verzehren Rhabarber mit Kartoffeln, Perser mit Spinat", czyli że my go jemy właśnie z ziemniakami, a Persowie ze szpinakiem. Czytelnik ma wątpliwości i prosi nas o komentarz.
Cóż, rabarbar, czyli rzewień, jest to warzywo nieco u nas zapomniane, choć niegdyś szalenie popularne. Z racji swojej kwaskowatej soczystości cieszy się kulinarnym statusem raczej owocu niż jarzyny. Robi się z niego przede wszystkim kompot albo owocowy placek, rzadziej konfiturę.
Najwięcej rabarbaru zjadłem w dzieciństwie, głównie z tego powodu, że rósł u nas na podwórku. Obieraliśmy długie czerwone łodygi z cienkiej skórki, a potem z rozkoszą żuliśmy kwaśny miąższ. Rabarbarowy sok znakomicie gasił pragnienie, a mówię o czasach, kiedy jeszcze nie było w Polsce coca-coli, a po oranżadę trzeba było iść do sklepu oddalonego co najmniej o kilometr.
Poza tym kompot z rabarbaru był pierwszą potrawą w moim życiu, jaką samodzielnie przyrządziłem. Pokrojony rabarbar zalałem wodą, nasypałem cukru, włożyłem skórkę pomarańczową, kawałeczek waniliowej laski i po krótkim gotowaniu kompot był gotowy. Gdy - nieświadom rzeczy - ojciec wrócił z pracy, mama podała obiad, a na deser mój kompot. Wtedy dokonałem pierwszej w życiu poważniejszej prowokacji, oświadczając głośno, że kompot jest "coś nie najlepszy". Ojciec poczerwieniał i zawołał groźnie: "Jak śmiesz smarkaczu krytykować matkę, lepszego kompotu w życiu nie piłem!". Ten wymuszony fortelem komplement smakował mi jeszcze bardziej niż kompot.
Podobno pierwsi w Europie zaczęli jeść rabarbar Anglicy, w XVIII wieku. Świetnie znają go także we Francji - zimna zupa rabarbarowa jest jedną z fundamentalnych potraw kuchni Owernii. Z kolei Włosi - i to być może zainteresuje Cię najbardziej - produkują z tej rośliny aperitif o nazwie rabarbaro. Co z nią czynią Persowie? Nie mam bladego pojęcia, a Ty?
Z poważaniem dla rabarbaru,
Piotr Bikont
Królu Złoty!
Nie mam pojęcia, co Persowie szlachetni czynią z rabarbarem, choć śmiało można przypuszczać, ważąc kulinarną wiarygodność "Sterna", że nigdy nie jedli go ze szpinakiem. Z kuchnią perską czy też - jak kto woli - irańską mam małe doświadczenia, bo nigdy w tamtych stronach nie bawiłem. Znam za to kilka perskich restauracji w Londynie, gdzie mieszka całkiem sporo sierot po szachu. Rabarbaru pod żadną postacią nie pamiętam. Może to i dobrze, bo gdyby mój pierwszy kontakt z tą kuchnią zaczął się od rzeczonego zielska, mógłbym się zrazić.
Rabarbaru bowiem nie znoszę od dziecka. Owszem, też żeśmy go zrywali i żuli, lecz mój udział w tym procederze powodowany był jedynie instynktem stadnym, bez cienia pożądania, a nawet umiarkowanej przyjemności. Wolałem kwas szczawiu i pewnego gatunku koniczyny. Rabarbar w kompocie tolerowałem i toleruję jedynie wówczas, gdy w ilościach śladowych towarzyszy innym owocom, gotowany sam pachnie ścierą i przypomina mi krótki, lecz jakże bolesny okres obiadów w szkolnej stołówce. Placka z rabarbarem nie jadam. Ale aperitif? Doświadczenie uczy, że różne niejadalne rzeczy w postaci alkoholowo-płynnej smakują nie najgorzej. Korzeń gencjany jest ohydny, a destylat z niego (wytwarzany w Austrii, Włoszech i Francji) cudowny. Ma perwersyjny smak ziemi i minimum czterdzieści procent. Próżne zresztą dywagacje, czas na empirię. Wkrótce jadę do Włoch. Może polubię rabarbar?
Twój RM
Hiszpański chłodnik szczawiowy 1 kg szczawiu 2 jajka na twardo 1 żółtko 2-3 ząbki czosnku pół szklanki słodkiej śmietanki, sól, pieprz Szczaw przebrać, opłukać, ugotować do miękkości w jednym litrze osolonej wody, zmiksować. Do ostudzonego wywaru dodać posiekane jajka, żółtko, rozgnieciony czosnek i śmietankę. Doprawić do smaku, podawać z grzankami. |
Więcej możesz przeczytać w 37/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.