Już co szósty z ponad 120 działających w Polsce teatrów ma prywatnych właścicieli. Prywatne sceny utrzymują się głównie z wpływów ze sprzedaży biletów lub wpłat od sponsorów. Prym wiodą warszawskie teatry, m.in. Polonia, Praski, Capitol, Bajka, Buffo, Sabat i Wytwórnia. Walczą o 150 mln zł, które co roku Polacy wydają na bilety teatralne (sprzedaje się ich około 3 mln). To jednak nierówna walka. O te same pieniądze rywalizuje bowiem mniej więcej sto teatrów publicznych, które dodatkowo są zasilane dotacjami od samorządów w łącznej wysokości 400 mln zł. Wbrew częstym twierdzeniom te pieniądze podatników nie służą wcale finansowaniu działalności „misyjnej”, czyli wystawianiu bardziej ambitnych, rzekomo deficytowych sztuk, lecz utrzymywaniu zbędnych etatów.
Jeśli by władze miast sprzedały wszystkie teatry, a następnie zorganizowały przetargi na wystawianie ambitnych sztuk, teatry same by się utrzymały. – To bardzo dobre rozwiązanie. Jestem w stanie przygotować każdą sztukę za co najwyżej połowę tego, co wyda na nią publiczny teatr – zapewnia Maciej Wilk, współwłaściciel stołecznego Teatru Bajka, który fachu uczył się w londyńskiej dzielnicy West End będącej skupiskiem prywatnych scen teatralnych (zajmował się m.in. produkcją musicalu „Miss Sajgon").
Ciągle przybywa chętnych do wejścia w teatralny biznes. Start własnego teatru przygotowuje m.in. aktor Michał Żebrowski (założył już firmę Żebrowski&Korin, która wyprodukowała spektakl „Ucho van Gogha"). Pojawiają się też coraz to nowe pomysły. Właściciele prywatnych scen dostrzegli, że najczęstszymi widzami są osoby młode - dwie trzecie osób przychodzących na spektakle ma mniej niż 34 lata. To zwykle ludzie wykształceni, nieźle zarabiający, często zaś w ogóle nie oglądający telewizji. Reklamy w teatrze mogą więc być dla reklamodawców jednym z niewielu sposobów na dotarcie do nich. Pozyskanie pieniędzy przez teatry będzie zatem coraz łatwiejsze, a co za tym idzie, będą one mogły pozwolić sobie na wystawianie coraz droższych i bardziej efektownych sztuk, które przyciągną osoby do tej pory nie zainteresowane sceną teatralną.
Więcej o polskim Broadwayu w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".
Ciągle przybywa chętnych do wejścia w teatralny biznes. Start własnego teatru przygotowuje m.in. aktor Michał Żebrowski (założył już firmę Żebrowski&Korin, która wyprodukowała spektakl „Ucho van Gogha"). Pojawiają się też coraz to nowe pomysły. Właściciele prywatnych scen dostrzegli, że najczęstszymi widzami są osoby młode - dwie trzecie osób przychodzących na spektakle ma mniej niż 34 lata. To zwykle ludzie wykształceni, nieźle zarabiający, często zaś w ogóle nie oglądający telewizji. Reklamy w teatrze mogą więc być dla reklamodawców jednym z niewielu sposobów na dotarcie do nich. Pozyskanie pieniędzy przez teatry będzie zatem coraz łatwiejsze, a co za tym idzie, będą one mogły pozwolić sobie na wystawianie coraz droższych i bardziej efektownych sztuk, które przyciągną osoby do tej pory nie zainteresowane sceną teatralną.
Więcej o polskim Broadwayu w poniedziałkowym wydaniu „Wprost".