Ukraińska Rada Najwyższa (parlament) się opamiętała i anulowała przyjęte miesiąc wcześniej ustawy, ograniczające kompetencje prezydenta. Premier Julia Tymoszenko się opamiętała i jej parlamentarny blok głosował równo z prezydencką Naszą Ukrainą-Ludową Samoobroną (NU-LS) przeciwko ustawom.
Wcześniej Tymoszenko wyznała, że gotowa jest zaakceptować wszelkie warunki prezydenta Wiktora Juszczenki, byle odbudować pomarańczową, prozachodnią koalicję i uniknąć wcześniejszych wyborów. Anulowanie antyprezydenckich ustaw było jednym z tych warunków. Najwyraźniej etykieta „sojuszniczki Moskwy", która przylgnęła do niej po niefortunnym, choć krótkotrwałym sojuszu z prorosyjską Partią Regionów, zaczęła mocno uwierać księżniczkę pomarańczowej rewolucji.
Ale to nie koniec zobowiązań. Juszczenko chce, by Tymoszenko potępiła rosyjską interwencję w Gruzji. Prezydent oskarżył ją o zdradę stanu, kiedy w sierpniu, gdy rosyjskie czołgi wjechały do Gruzji - milczała. Jego obóz uznał, że chciała w ten sposób przypodobać się Rosji, w zamian za poparcie jej kandydatury w planowanych na 2010 rok wyborach prezydenckich.
Żądanie, by jasno opowiedziała się teraz po stronie Gruzji, jest niezwykle dla niej niewygodne w chwili, gdy prowadzi z Rosją rozmowy w sprawie cen gazu. Negocjacje nie są łatwe, bo Moskwa, a właściwie monopolista Gazprom, chce urynkowić cenę gazu dla Ukrainy, która jest dziś dwukrotnie niższa niż wynosi przeciętna cena unijna. Taka podwyżka byłaby szokiem dla ukraińskiej gospodarki i mogłaby wywołać kolejne polityczne perturbacje. Unia Europejska śledzi te rozmowy pamiętając, jak w styczniu 2006 r. rosyjsko-ukraiński spór o ceny gazu spowodował przerwę w dostawach płynącego przez Ukrainę rosyjskiego gazu do państw Unii.
Sytuacja jest dla Tymoszenko podwójnie trudna, bo w kraju wciąż jest oskarżana o zabieganie o polityczne wsparcie Moskwy. Zwłaszcza że z dochodzą stamtąd sygnały, jakoby ewentualna korzystna dla Ukrainy umowa gazowa była „natury politycznej" i miała na celu poparcie dla jej rządu. Wydaje się, że piękna Julia próbuje grać na dwa fronty, żeby z jednej strony zachować wizerunek prozachodniego polityka, z drugiej - winą za wszystkie konflikty obciążyć Juszczenkę.
Jak uprzykrzają sobie życie najważniejsi ukraińscy politycy, pokazuje dzisiejsza przygoda z samolotem. Tu-134, którym prezydent Juszczenko leciał do Lwowa, wylądował awaryjnie na podkijowskim lotnisku, podobno z przyczyn technicznych. Prezydent przesiadł się do gotowego do lotu Iła-62 i poleciał do Lwowa. Ale tym Iłem pani premier miała lecieć do Moskwy. - Delegacji rządowej odebrano samolot, by zerwać negocjacje z Rosjanami - orzekła natychmiast rzeczniczka szefowej rządu. Dla Tymoszenko wyczarterowano mały samolot i w końcu odleciała do stolicy Rosji, ale bez części delegacji rządowej i dziennikarzy. Jak widać, zabawy w piaskownicy nie są tylko polską domeną.
Ale to nie koniec zobowiązań. Juszczenko chce, by Tymoszenko potępiła rosyjską interwencję w Gruzji. Prezydent oskarżył ją o zdradę stanu, kiedy w sierpniu, gdy rosyjskie czołgi wjechały do Gruzji - milczała. Jego obóz uznał, że chciała w ten sposób przypodobać się Rosji, w zamian za poparcie jej kandydatury w planowanych na 2010 rok wyborach prezydenckich.
Żądanie, by jasno opowiedziała się teraz po stronie Gruzji, jest niezwykle dla niej niewygodne w chwili, gdy prowadzi z Rosją rozmowy w sprawie cen gazu. Negocjacje nie są łatwe, bo Moskwa, a właściwie monopolista Gazprom, chce urynkowić cenę gazu dla Ukrainy, która jest dziś dwukrotnie niższa niż wynosi przeciętna cena unijna. Taka podwyżka byłaby szokiem dla ukraińskiej gospodarki i mogłaby wywołać kolejne polityczne perturbacje. Unia Europejska śledzi te rozmowy pamiętając, jak w styczniu 2006 r. rosyjsko-ukraiński spór o ceny gazu spowodował przerwę w dostawach płynącego przez Ukrainę rosyjskiego gazu do państw Unii.
Sytuacja jest dla Tymoszenko podwójnie trudna, bo w kraju wciąż jest oskarżana o zabieganie o polityczne wsparcie Moskwy. Zwłaszcza że z dochodzą stamtąd sygnały, jakoby ewentualna korzystna dla Ukrainy umowa gazowa była „natury politycznej" i miała na celu poparcie dla jej rządu. Wydaje się, że piękna Julia próbuje grać na dwa fronty, żeby z jednej strony zachować wizerunek prozachodniego polityka, z drugiej - winą za wszystkie konflikty obciążyć Juszczenkę.
Jak uprzykrzają sobie życie najważniejsi ukraińscy politycy, pokazuje dzisiejsza przygoda z samolotem. Tu-134, którym prezydent Juszczenko leciał do Lwowa, wylądował awaryjnie na podkijowskim lotnisku, podobno z przyczyn technicznych. Prezydent przesiadł się do gotowego do lotu Iła-62 i poleciał do Lwowa. Ale tym Iłem pani premier miała lecieć do Moskwy. - Delegacji rządowej odebrano samolot, by zerwać negocjacje z Rosjanami - orzekła natychmiast rzeczniczka szefowej rządu. Dla Tymoszenko wyczarterowano mały samolot i w końcu odleciała do stolicy Rosji, ale bez części delegacji rządowej i dziennikarzy. Jak widać, zabawy w piaskownicy nie są tylko polską domeną.