MON podawało w sierpniu, że pomoc w przypadku misji irackiej dotyczyłaby ok. 200 osób; w tej liczbie są już rodziny współpracujących z naszymi żołnierzami Irakijczyków.
O zapewnienie bezpieczeństwa irackim tłumaczom po wycofaniu polskiego kontyngentu apelował do szefa MON w grudniu ubiegłego roku Rzecznik Praw Obywatelskich.
"Pozostawienie tych osób w Iraku, bez możliwości zapewnienia im bezpieczeństwa, jest równoznaczne z wydaniem na nich wyroku śmierci" - napisał wtedy RPO. Jak wskazywał, zamachy na nich mogłyby zostać wykorzystane przez terrorystów do celów propagandowych, zastraszenia miejscowej ludności i destabilizacji sytuacji.
Praktyka "opieki" nad współpracownikami wojsk po zakończeniu misji jest powszechnie stosowana m.in. przez Danię i Australię.
W kwietniu w mediach głośno było o przypadku byłego tłumacza duńskiego batalionu w Iraku, który musiał wybrać jedną ze swoich żon, bo w Danii bigamia jest niedopuszczalna. Muzułmańskie prawo pozwala na posiadanie do czterech żon. Ponieważ tłumacz i jego obie żony uzyskali indywidualnie prawo pobytu porzucona małżonka, ale już w innym charakterze, mogła również pozostać w Danii.
W sierpniu Rada Ministrów przyjęła propozycję złożoną przez MON "pewnego" systemu ochrony tych wszystkich, którzy współpracują z polskimi kontyngentami wojskowymi i policyjnymi poza granicami państwa.
pap, em