Bramki: dla Polski - Paweł Brożek (27), Jakub Błaszczykowski (53); dla Czech - Martin Fenin (87-głową).
Żółte kartki: Dariusz Dudka (Polska), Radoslav Kovac (Czechy).
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy). Widzów: 45 000.
Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Michał Żewłakow, Dariusz Dudka, Jakub Wawrzyniak (43-Jacek Krzynówek) - Jakub Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Rafał Murawski (90+1-Tomasz Jodłowiec), Euzebiusz Smolarek - Roger Guerreiro - Paweł Brożek (69-Robert Lewandowski).
Czechy: Petr Cech - Zdenek Grygera (58-Libor Sionko), David Rozehnal, Tomas Ujfalusi, Marek Jankulovski - Zdenek Pospech, Radoslav Kovac, Jaroslav Plasil, Radek Sirl - Milan Baros (81-Martin Fenin), Miroslav Slepicka (58-Vaclav Sverkos).
Po sobotnim występie Jakub Błaszczykowski ma prawo oczekiwać, że oprócz oferty ze strony Liverpoolu z ostatnich dni, pojawią się następne, z kolejnych klubów europejskiej elity. W sobotni wieczór pomocnik reprezentacji Polski zachwycił ponad 40-tysięczną publiczność na Stadionie Śląskim. Najpierw po jego akcji marzeń bramkę strzelił Paweł Brożek, a w drugiej części bohater spotkania z Czechami podwyższył na 2:0.
Podobnie jak dwa lata temu z Portugalią (2:1) polski zespół rozegrał w Chorzowie bardzo dobre spotkania. Zaskoczył Leo Beenhakker, decydując się na desygnowanie od pierwszej minuty na lewej obronie Jakuba Wawrzyniaka. Ale to właśnie zawodnik Legii Warszawa, po świetnym podaniu kolegi klubowego Rogera Guerreiro, mógł jako pierwszy wpisać się na listę strzelców. W 18. minucie znalazł się przed Petrem Cechem, ale fatalnie przestrzelił.
Momentami Polacy zamykali rywali na ich połowie. Bardzo groźna była polska lewa strona, gdzie co najmniej dwukrotnie, mimo asysty dwóch przeciwników, przedzierał się Euzebiusz Smolarek. 27- letni piłkarz znów był błyskotliwy i skuteczny w swych zwodach, a po kąśliwym strzale niewiele zabrakło aby z boku boiska przelobował bramkarza Czech. "Ebi, Ebi" - skandowała publiczność, która zachwycała się umiejętnościami techniczmymi Smolarka.
Ale w sobotni wieczór zdecydowanie najlepszy był Błaszczykowski. Najpierw niemal na kolanach ograł w środkowej strefie dwóch czeskich pomocników, czubem buta uprzedził Tomasa Ujfalusiego i dograł do Brożka, który znakomicie przymierzył i było 1:0.
Chwilę później doszło do niepotrzebnych zamieszek na stadionie, między kibicami obu zespołów. Zdecydowana większość widzów dalej dopingowała piłkarzy, a z trybun niosło się: "Jeszcze jeden, jeszcze jeden".
Czesi w pierwszej połowie rozczarowali. Co prawda w pierwszej akcji defensorom "urwał się" Milan Baros, potem strzał Miroslava Slepicki z pola karnego nogami wybronił Artur Boruc, jednak po ósmej drużynie rankingu FIFA można się było spodziewać o wiele więcej. Publiczność ucichła jeszcze raz, kiedy Cech wyrzucił ręką piłkę na 50 metrów, niefortunnie przedłużył ją Wawrzyniak (pod koniec pierwszej połowy zszedł kontuzjowany, a jego miejsce zajął Jacek Krzynówek), a Boruc znów bronił groźne uderzenie, tym razem Barosa.
Druga połowa rozpoczęła się fantastycznie dla Polaków. W 53. minucie Błaszczykowski wyszedł sam na sam i sprytnym strzałem podwyższył na 2:0. Kibice oszaleli z radości, a Beenhakker wymownymi gestami dziękował 23-letniemu graczowi za zdobycie gola. Z kolei kilkadziesiąt minut wcześniej, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, za wiele lat występów w kadrze podziękowano Jackowi Bąkowi. Tym samym 96-krotny reprezentant Polski oficjalnie pożegnał się z drużyną narodową.
Trener gości Petr Rada po stracie drugiej bramki zdecydował się na dwie zmiany i zmienił ustawienie na 3-5-2. Niewiele to jednak zmieniło, bowiem wciąż groźniejsi byli podopieczni Holendra. Bliski powodzenia po strzela głową był Dariusz Dudka. Wcześniej boisko opuścił Brożek, a widowni zgotowała mu owację: "Dziękujemy, dziękujemy".
W 81. minucie niewiele pomylił się czeski stoper David Rozehnal. Gdyby w tym momencie rywale zdobyli kontaktowego gola, z pewnością dodałby im skrzydeł, a tym bardziej, że wcześniej pojawił się na placu gry groźny Martin Fenin. W taki obrót sprawy - na korzyść Czechów - nie wierzyli polscy kibice, którzy odśpiewali hymn kraju.
W 84. minucie znów Polacy świetnie odebrali piłkę, Błaszczykowski zagrał z pierwszej piłki do wychodzącego Roberta Lewandowskiego, ale niestety jego podanie do Smolarka było zbyt lekkie. W tym momencie mogło być już po spotkaniu. Tymczasem w rewanżu zacentrował z lewej strony Sverkos, a bramkę uzyskał Fenin. To była znakomita akcja rezerwowych. Na szczęście dla polskich graczy wynik 2:1 utrzymał się do końca. A sam Beenhakker jeszcze zagrzewał kibiców do pomocy swej reprezentacji.pap, keb