Huzia na IV filar

Dodano:   /  Zmieniono: 
Autorzy apelu o IV filar UE chcą za pomocą narzędzi wspólnej polityki wzmacniać nasz "kapitał" kulturowy

"Coś tam w lesie stuknęło, coś tam w lesie huknęło,
a to komar z dębu spadł, złamał sobie w krzyżu gnat
"
stara piosenka

Z zamglonego o tej porze roku londyńskiego City huknęło. W poprzednim numerze "Wprost" Jan Krzysztof Bielecki opublikował artykuł przeciw intelektualistom apelującym o utworzenie tzw. IV filaru Unii Europejskiej. Po uwspólnotowieniu gospodarki europejskiej, działaniach na rzecz wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz współpracy w zakresie wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych z inicjatywy Polskiej Rady Ruchu Europejskiego sformułowano postulat, by kolejnym tematem zintegrowanych działań unii uczynić problematykę nauki, edukacji i kultury. Ozdabiające artykuł imponujące mosiężne działo wzmaga efekt huraganowego ognia, jaki napastnik znad Tamizy otworzył przeciw skromnemu hufcowi znad Wisły. W skład tego ostatniego wchodzą osoby dobrze znane w kręgach, w których toczyły się najważniejsze debaty ostatnich lat (Bartoszewski, Kapuściński, Kłoczowski, Kułakowski, Kutz, Samsonowicz, Seweryn, Skarga, Świda-Ziemba, Wnuk-Lipiński, Węgleński, Woźniakowski, Zanussi, Ziejka, aby choć trochę rozszerzyć listę ofiar JKB). Pod ich adresem Bielecki wyraził przypuszczenie, że nie wiedzieli, co podpisują, a ich apel jest "sensacyjny inaczej". Mocno powiedziane...
Główną przesłanką krytyki wygłoszonej przez byłego premiera jest domysł, że wzmocnienie wspólnej polityki europejskiej w zakresie nauki, edukacji i kultury miałoby de facto oznaczać likwidację państw narodowych! Teza o takim zagrożeniu jest popularna raczej w środowiskach "myślących inaczej". Słyszymy ją ze strony LPR, Samoobrony i PSL, niegdyś też z ZChN, ale dotychczas stosunkowo rzadko wypowiadali się w tym tonie twórcy KLD. Tempora mutantur.
Warto w tej sytuacji wyjaśnić sprawę drobną, ale - jak się okazuje - zasadniczą. Nie wchodząc nawet w przywołany przez Bieleckiego art. 151 traktatu z Maastricht (dałoby się przywołać także kilka innych artykułów i traktatów), trzeba rozumieć podstawową różnicę metody między współpracą gospodarczą i kulturalno-naukowo-edukacyjną. Integracja gospodarcza zasadza się na procesie unifikacyjnym. Korzyści są tym większe, im więcej dziedzin życia gospodarczego jest podporządkowanych tym samym normom. Zupełnie inaczej rzecz się ma z integracją edukacyjną, naukową i kulturalną. Pomysł z IV filarem nie polega na zglajchszaltowaniu rodzimych wartości kulturalnych ani nawet programów nauczania. Idzie o to, by za pomocą narzędzi wspólnej polityki umożliwić wzmacnianie "kapitału" edukacyjnego, naukowego i kulturowego poszczególnych państw członkowskich, które - o czym wiedzą wszyscy interesujący się problematyką integracyjną - wcale nie zamierzają w przewidywalnej przyszłości rezygnować ze statusu państw narodowych. Powszechnie wiadomo wszakże, jak nie wystarczające były do tej pory narzędzia mające ułatwić stworzenie choćby nowoczesnego i skutecznego systemu nauczania języków (narodowych), upowszechniania własnej kultury (narodowej) w innych państwach członkowskich czy wreszcie prowadzenia w skali całej unii zaawansowanych badań naukowych (nawet laureaci Nagrody Nobla nie tracą przynależności narodowej, współpracując z międzynarodowymi zespołami badawczymi). Deficyt w zarysowanych tu jedynie hasłowo dziedzinach powinien skłonić do wyjścia poza obecne, nazbyt skromne programy współpracy. Właśnie do tego zmierza apel o utworzenie tak dawno oczekiwanego IV filaru. Wielcy twórcy wspólnej Europy wielokrotnie przyznawali, że jest to poważny brak, który technicyzuje projekt europejski, nie przydając mu tak niezbędnego wymiaru duchowego.
Tak sobie myślę, że sygnatariusze apelu pewno nie podpisują wszystkiego, co wiedzą, ale z pewnością wiedzą, co podpisują...
Więcej możesz przeczytać w 41/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.