Naród lubi zostawiać po sobie coś, co potocznie nazywa się pamiątką czasów. Zazwyczaj jest to obelisk postawiony na polu chwały z pełną listą poległych, a gdy nie ma wojny - rezerwat przyrody z resztką ocalałych ptaków i owadów.
Gorzej, kiedy do tego zabiera się władza, która też chce zostawić po sobie coś widocznego, ale tylko po to, by ukryć za postumentem bałagan.
Ciekawym przypadkiem, pieczętującym ten banalny wstęp, jest sprawa Güntera Grassa w Gdańsku. Otóż włodarze miasta uparli się, by temu wybitnemu pisarzowi zafundować pomnik. I to za życia! Pomnik miał wyglądać tak: jest ławeczka, na ławeczce siedzi sobie pisarz i patrzy na postać z blaszanym bębenkiem, czyli na bohatera, który chce wydorośleć. Odlew miał stanąć naprzeciwko kamienicy, w której urodził się i mieszkał nasz umiłowany ponad wszystko gdańszczanin.
Powstał jednak problem! Zbiesiła się część pomnika, czyli sam Günter Grass, który powiedział, że szkoda pieniędzy na mosiądz. Pisarz zasugerował, by sumę przewidzianą na jego odlew, przeznaczyć na remont kibli w ukochanym budynku, który miałby za swoimi mosiężnymi plecami, ponieważ tam łazienki i toalety są identyczne jak u Kiepskich, tylko w jeszcze gorszym stanie.
Niestety, niestety, niestety, władze Gdańska powiedziały, że nie ma pieniędzy na remont sraczyków w kamienicy, bo trzeba by je było zrobić na całej ulicy. Taniej wychodzi postawić nobliście pomnik.
Finał jest taki, że pomnik stoi bez Güntera Grassa. Jest ławeczka i jest figurka z blaszanym bębenkiem, lecz pozostało puste miejsce. Pisarz prawdopodobnie pomieszka sobie przez jakiś czas w magazynku środków higieny przy magistracie.
Luźno łączące się post scriptum.
Wśród nagrodzonych w tym roku antynoblami znalazł się Chris McManus z University College w Londynie, który otrzymał nagrodę w dziedzinie medycyny za pracę udowadniającą, że mężczyźni przedstawiani na XVIII-wiecznych rzeźbach mają lewe jądro mniejsze od prawego.
Gdyby ta praca ukazała się w czasach uważanych potocznie za socjalistyczne, natychmiast znalazłby się jakiś Kowalski czy Pietrow, który udowodniłby, że w rzeźbach przedstawiających ludzi pracy Układu Warszawskiego to właśnie jądro lewe było zdecydowanie większe.
Więcej możesz przeczytać w 42/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.