86-letni Tuczapski (w latach 70. i 80. wiceszef MON oraz sekretarz Komitetu Obrony Kraju) jest oskarżony przez IPN - jak i inni podsądni - o udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym mającym na celu popełnianie przestępstw". Drugi zarzut to podżeganie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Rady Państwa do przekroczenia jej uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL - bo podczas trwania sesji Sejmu.
Odpierając w piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie pierwszy zarzut, Tuczapski mówił, że wykonywał tylko obowiązki, zgodnie ze swymi zadaniami służbowymi w resorcie. Dodał, że zarzut taki może dotyczyć tylko gangów mających tajny charakter.
Zaprzeczył też, by miał podżegać Radę Państwa. "To nie było namawianie, tylko sucha relacja" - oświadczył. Dodał, że na nocnym posiedzeniu Rady Państwa został poproszony przez jej przewodniczącego Henryka Jabłońskiego o przedstawienie przygotowanych w KOK dekretów o stanie wojennym - co zrobił w 15 minut. Dodał, że potem była dyskusja, w której Jan Szczepański pytał, czy PZPR będzie rozwiązana, a Ryszard Reiff uzależniał głos od wejścia do rządu przedstawicieli opozycji i Kościoła. W końcu Szczepański wstrzymał się od głosu, a Reiff był przeciw.
Zarazem Tuczapski przyznał, że stan wojenny naruszył konstytucję i prawa człowieka. Dodał jednocześnie, że już wcześniej Rada Państwa wydała dekret w czasie sesji Sejmu; co do zasad rejestracji "Solidarności" - ale wtedy "nikt z opozycji nie protestował".
Oskarżony oświadczył także, że już w latach 70. w sekretariacie KOK podejmowano próby uregulowania zasad wprowadzania stanu wojennego. Za błąd uznał odrzucanie poszczególnych projektów przez władze. Powtarzał tezę o rozpadzie gospodarki w latach 1980-1981, atakach "Solidarności" na władze PRL i groźbie interwencji państw Układu Warszawskiego. Swe wyjaśnienia Tuczapski ma kontynuować 19 listopada.
Wcześniej na piątkowej rozprawie 85-letni gen. Wojciech Jaruzelski - który pod koniec października zakończył swe wyjaśnienia - odpowiadał na pytanie obrony; było tylko jedno. Sąd zada mu swe pytania po zakończeniu wyjaśnień pozostałych podsądnych.
Jaruzelski, który nie przyznał się do zarzutu, powtarza, że stan wojenny był "mniejszym złem", bo "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą". Zapowiedział, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratora IPN; to samo oświadczył b. szef MON gen. Florian Siwicki.
W piątek po raz kolejny w sądzie nie stawił się szef MSW z lat 80. gen. Czesław Kiszczak, powołujący się na złe zdrowie, w tym "dolegliwości bólowe w nodze". Jego nieobecność sąd ponownie uznał za nieusprawiedliwioną i postanowił prowadzić proces pod jego nieobecność. Ostatnio lekarze uznali, że choć zdrowie 83-letniego Kiszczaka pogorszyło się, to może brać udział w rozprawach. Może to trwać jednak tylko dwie godziny dziennie, powinien zeznawać na siedząco i musi mieć możliwość zażywania leków podczas rozprawy.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec dziewięciu osób - członków władz PRL, członków utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. WRON oraz Rady Państwa PRL (która formalnie wprowadziła stan wojenny). Główni oskarżeni to Jaruzelski, Kiszczak oraz 80-letni Stanisław Kania, były już wtedy I sekretarz KC PZPR. 12 września ruszył proces siedmiu już tylko osób.
Podsądni odrzucają zarzuty - które przedawnią się dopiero w 2020 r. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - replikuje pion śledczy IPN.ND, ab, PAP