Według środowego "Dziennika" ABW przygotowała swój raport 24 listopada, dzień po wydarzeniach w Gruzji i wysłała go do najważniejszych osób w państwie. "Dziennik" podaje, że raport jest poufny; jako najbardziej prawdopodobną wskazuje wersję, że strzały w pobliżu samochodu z prezydentami Polski i Gruzji były "gruzińską prowokacją". Szef MSWiA Grzegorz Schetyna potwierdził w środę rano, że raport ABW stawia taką tezę. Schetyna dodał jednocześnie, że to "jedna z prób wyjaśnienia" incydentu w Gruzji.
"Nie znam dokładnie tego raportu. Mogę powiedzieć, że ABW nie może w ciągu jednego dnia mieć najmniejszych podstaw do tego, żeby cokolwiek w tej sprawie stwierdzić, czyli, krótko mówiąc, jest to po prostu decyzja polityczna" - powiedział w środę w Sejmie dziennikarzom Jarosław Kaczyński.
"ABW albo prowadzi działalność niezgodną z prawem, bo nie ma prawa do działalności zewnętrznej i ma jakiś potężny aparat w Gruzji, co by mnie nawet może ucieszyło, ale nie wierzę w to, albo ma dar jasnowidzenia, przenoszenia się, bilokacji, bo inaczej to po prostu tego raportu by nie mogła przygotować" - uważa szef PiS.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego raport to "posunięcie polityczne w ramach niszczącej polskie życie publiczne gry, której celem jest dezawuowanie prezydenta, niezależnie od tego co by się wydarzyło".
Według prezesa PiS doniesienia o raporcie ABW pokazują też, że "w Polsce przy władzy są ludzie szczególnego rodzaju". Ocenił, że po niedzielnym incydencie w Gruzji w Polsce prowadzono "kampanię, z której w gruncie rzeczy wynikało, że Rosja jest dobra, a (...) szczególnie polski prezydent i gruziński prezydent to źli ludzie, którzy nastają na interesu uczciwego mocarstwa".
Jarosław Kaczyński podkreślił, że jest to "zawstydzające, ale też skłaniające do zastanowienia się nad tym, kto dzisiaj rządzi Polską".
Zdaniem szefa PiS niektóre wypowiedzi o gruzińskim incydencie, w tym wypowiedź marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, to objawy "zdziczenia życia publicznego".
Prezes PiS zaznaczył też, że szef prezydenckiej ochrony Krzysztof Olszowiec "w żadnym wypadku nie powinien być usunięty" ze stanowiska w związku z zajściami w Gruzji. "On nie miał żadnego wpływu na to, co się stało. Decyzja należała do prezydentów. Na szczęście, to nie jest tak, wszędzie na świecie, że oficerowie ochrony, czy piloci decydują o tym, co ma się dziać" - powiedział.
"Dwaj prezydenci (...) jechali po gruzińskim terytorium i mieli prawo po nim jechać tam, gdzie im się podoba, zostali zatrzymani przez rosyjski patrol, który użył broni" - powiedział prezes PiS.
"To jest sytuacja skandaliczna w skali międzynarodowej i tak to powinno być przyjmowane w Polsce, a w Polsce od pierwszej niemal minuty, gdy się o tym dowiedziano, zaczęto snuć różne interpretacje pokazujące na jedno, że w Polsce mamy potężne lobby rosyjskie i trzeba będzie coś z tym zrobić" - powiedział prezes PiS.
"Każda uczciwa władza w Polsce będzie musiała sobie zadać pytanie co z tym zrobić" - ocenił Jarosław Kaczyński.
Pytywany, co to jest to "lobby rosyjskie", odpowiedział: "to są ludzie, którzy reprezentują w Polsce nie polskie interesy, tylko rosyjskie". Dopytywany o kogo chodzi odparł: "proszę sobie poczytać".
Dziennikarze pytali również prezesa PiS, czy prezydent prowadzi politykę antyrosyjską. "Nie trzeba prowadzić polityki antyrosyjskiej, trzeba prowadzić politykę polską, a polityka polska polega m.in. na tym, by bronić tego wszystkiego, co się zdarzyło w Europie i świecie po 1989 roku, bo dzięki temu Polska jest niepodległa" - powiedział Jarosław Kaczyński.
"Jest związek między niepodległością Polski i Gruzji i tylko kompletny idiota tego związku nie dostrzega" - dodał. Podkreślił, że w polskim interesie jest to, by nie odbudowywało się imperium rosyjskie. "Więc jeżeli pani to traktuje jako politykę antyrosyjską, a za dobrą politykę uważa pani popieranie odbudowy imperium, to jest pytanie kogo pani reprezentuje" - zwrócił się J.Kaczyński do jednej z dziennikarek.
Jarosław Kaczyński był również pytany, czy ufa szefowi ABW Krzysztofowi Bondarykowi. "Nie ufam mu w najmniejszym stopniu, z tego także względu, że wiem na jego temat więcej niż państwo, bo byłem kiedyś premierem" - odpowiedział.
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. (był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty Lecha Kaczyńskiego), zawrócili do stolicy Gruzji.pap, keb