Co skłania właścicieli firm do rezygnacji z kontroli nad ich przedsiębiorstwami?
Jesteśmy razem z panem Romanem Kluską pierwszymi prywaciarzami, którzy zdecydowali się wejść na warszawską giełdę" - mówił w 1994 r. prezes Dom-Plastu Andrzej Dębowski. Po roku, gdy spółką zainteresował się Rubbermaid, największy amerykański producent wyrobów plastikowych, Dębowski odsprzedał im pakiet 75 proc. akcji. W ten sposób pierwsza giełdowa spółka została przejęta przez zagranicznego potentata. Wkrótce Amerykanie odkupili resztę akcji Dom-Plastu i wycofali firmę z parkietu. Dębowski zarobił 34,5 mln zł i na pewien czas zachował fotel prezesa. Gdy jednak jego kontrakt wygasł, nie został przedłużony. Czy podobny los czeka Optimusa? Roman Kluska, założyciel tej największej polskiej firmy komputerowej, pozbył się większości swoich udziałów. Czy w ślad za nimi pójdą inni pionierzy polskiego kapitalizmu?
Do grona rentierów wkrótce dołączy Sobiesław Zasada, który sprzedał większość udziałów w kupionych kilka lat temu fabrykach motoryzacyjnych i podjął decyzję o wycofaniu się z giełdy. Również współwłaściciel Atlantisu Paweł Obrębski ma zamiar odsprzedać strategiczny pakiet akcji założonej przez siebie firmy. Antoni Ptak zrezygnował już z części swojego biznesu i większość czasu spędza za granicą.
Co skłania ludzi do rezygnacji z kontroli nad swoimi przedsiębiorstwami?
- Gdy człowiek zorientuje się, że osiągnął pułap niekompetencji, że brakuje mu nowych koncepcji rozwoju, wpada w stan nudy i rezygnuje z aktywnej działalności zawodowej - tłumaczy prof. Janusz Czapiński, socjolog. Pojawia się zniechęcenie i brak motywacji do dalszej działalności, a także refleksja, że życie jest zbyt krótkie, aby w całości poświęcać je pracy.
Zbigniew Niemczycki sprzedał część swojego dorobku. Na przykład jego elektroniczna chluba, czyli fabryka telewizorów w Mławie, dziś należy do koncernu LG Group. - Nie jestem znudzony działalnością w biznesie, zrozumiałem jednak, że oprócz pracy istnieje życie prywatne, rodzina - tłumaczy Niemczycki. W swoim okrojonym imperium pozostawił tylko te przedsiębiorstwa, które nie przysparzają mu problemów i bez większego zaangażowania właściciela przynoszą profity. Są to m.in. wytwórnia farmaceutyków Healthcare w Poznaniu, przedsiębiorstwo lotnicze White Eagle i niewielka fabryka obudów do telewizorów koło Mławy.
- Wielu polskich przedsiębiorców musi zrozumieć, że obiecujący przedsiębiorca to nie zawsze profesjonalny menedżer. Innymi słowy - nie każdy, kto ma pomysł na świetny biznes, potrafi go dobrze realizować. Założyciele prosperujących firm nie powinni się obawiać powierzać odpowiedzialności za zarządzanie profesjonalistom - mówi Douglas R. Brown, prezes Advent International, jednego z największych międzynarodowych funduszy venture capital.
- W Polsce kończy się epoka amatorszczyzny w biznesie, rynek jest coraz trudniejszy, a firmy potrzebują coraz bardziej sprawnego zarządzania - mówi Zbigniew Jakubas, który w ciągu niespełna dziesięciu lat stworzył ze swojej spółki Multico jeden z największych w Polsce prywatnych holdingów. Ostatnio włączył do swojej grupy kontrolny pakiet akcji Optimusa.
- Nawet ludzie w średnim wieku coraz bardziej zaczynają odczuwać presję tych, którzy mają ochotę zająć ich miejsca: doskonale wykształconych, pełnych werwy, żądnych sukcesów młodszych konkurentów - uważa prof. Czapiński. Dlaczego polscy biznesmeni, sprzedając kontrolne pakiety akcji, rezygnują z kontroli nad firmami, które sami kiedyś zakładali? "Tak była skonstruowana oferta Rubbermaidu - tłumaczył były właściciel Dom-Plastu Andrzej Dębowski. - Rubbermaid to najlepsza firma w mojej branży na świecie. Dzięki niej Dom-Plast będzie mógł się dalej rozwijać. Nie chodziło tylko o moją korzyść, ale o przyszłość firmy. To była szansa, która nie zdarza się codziennie". Podczas długich negocjacji Amerykanie dali najprawdopodobniej właścicielowi do zrozumienia, że zainwestują w słupską spółkę, wprowadzając najnowocześniejsze technologie i metody zarządzania, pod warunkiem, że będą mogli mieć całkowitą kontrolę nad jej codzienną działalnością i strategią rozwoju. Dębowski musiał wybierać: albo będzie czekać na kolejną szansę, albo przystanie na warunki Amerykanów. Podobną propozycję "nie do odrzucenia" złożyli podczas rozmów z Romanem Kluską Zbigniew Jakubas i przedstawiciele Banku Rozwoju Eksportu. Były właściciel zachował jeszcze stanowisko prezesa zarządu i zapewnia, że nie straci przez to kontroli nad Optimusem, lecz nie da się ukryć, iż prawdziwą władzę będzie miał nowy właściciel.
Na Zachodzie wielkie rodzinne firmy niezmiernie rzadko pozbywają się kontroli nad swoim majątkiem. W wielu wypadkach były właściciel zachowuje tzw. złotą akcję, która zapewnia wpływ na najważniejsze decyzje dotyczące losów spółki. Jeden z największych browarów świata - holenderski Heineken, jest ciągle w dużym stopniu własnością rodzinną, choć zarządzanie dawno powierzono menedżerom. Ostatni żyjący potomek założycieli - Alfred - na co dzień zajmuje się głównie działalnością charytatywną. W zarządach spółek należących do turyńskiej rodziny Agnellich nie sposób znaleźć menedżerów o tym nazwisku (rządzą tam ludzie "z zewnątrz" - Paolo Fresco i Paolo Cantarella), lecz w rękach rodziny pozostaje ok. 30 proc. akcji.
Tym śladem podąży duża część naszych biznesmenów. Krzysztof Olszewski, założyciel firmy Neoplan Polska, która jest jednym z największych w Polsce producentów autobusów, niedawno sprzedał berlińskiemu Neoplanowi 30 proc. udziałów swojego przedsiębiorstwa i umożliwił mu zwiększenie udziałów do 60 proc. Zagwarantował sobie miejsce w czteroosobowym zarządzie koncernu oraz możliwość decydowania o losach firmy.
- Coraz częściej zauważam, że powinienem podzielić się z kimś władzą - wyznaje Ryszard Pieńkowski, prezes i właściciel wydawnictwa Infor. Pieńkowski planuje wprowadzić część akcji Inforu na giełdę. - Kontrolny pakiet zawsze jednak zostanie w moich rękach. Być może kiedyś zajmę się tylko sprawami strategicznymi - dodaje szef Inforu.
Nie wszyscy jednak myślą o wcześniejszej emeryturze. - Nigdy z własnej woli nie oddałbym stworzonej przeze mnie firmy - twierdzi Pieńkowski. - Nie wyobrażam sobie, że teraz mógłbym zostać rentierem - mówi Aleksander Gudzowaty, prezes zarządu i praktyczny właściciel firmy Bartimpex, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce. - Niekiedy mam ochotę zostawić wszystko i zająć się konsumowaniem swojego bogactwa, ale w końcu zawsze zwycięża jakiś wewnętrzny zew i wracam do pracy - mówi Marek Mikuśkiewicz, który rozbudował swoją sieć supermarketów MarcPol, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że nie sprosta zagranicznej konkurencji.
Do grona rentierów wkrótce dołączy Sobiesław Zasada, który sprzedał większość udziałów w kupionych kilka lat temu fabrykach motoryzacyjnych i podjął decyzję o wycofaniu się z giełdy. Również współwłaściciel Atlantisu Paweł Obrębski ma zamiar odsprzedać strategiczny pakiet akcji założonej przez siebie firmy. Antoni Ptak zrezygnował już z części swojego biznesu i większość czasu spędza za granicą.
Co skłania ludzi do rezygnacji z kontroli nad swoimi przedsiębiorstwami?
- Gdy człowiek zorientuje się, że osiągnął pułap niekompetencji, że brakuje mu nowych koncepcji rozwoju, wpada w stan nudy i rezygnuje z aktywnej działalności zawodowej - tłumaczy prof. Janusz Czapiński, socjolog. Pojawia się zniechęcenie i brak motywacji do dalszej działalności, a także refleksja, że życie jest zbyt krótkie, aby w całości poświęcać je pracy.
Zbigniew Niemczycki sprzedał część swojego dorobku. Na przykład jego elektroniczna chluba, czyli fabryka telewizorów w Mławie, dziś należy do koncernu LG Group. - Nie jestem znudzony działalnością w biznesie, zrozumiałem jednak, że oprócz pracy istnieje życie prywatne, rodzina - tłumaczy Niemczycki. W swoim okrojonym imperium pozostawił tylko te przedsiębiorstwa, które nie przysparzają mu problemów i bez większego zaangażowania właściciela przynoszą profity. Są to m.in. wytwórnia farmaceutyków Healthcare w Poznaniu, przedsiębiorstwo lotnicze White Eagle i niewielka fabryka obudów do telewizorów koło Mławy.
- Wielu polskich przedsiębiorców musi zrozumieć, że obiecujący przedsiębiorca to nie zawsze profesjonalny menedżer. Innymi słowy - nie każdy, kto ma pomysł na świetny biznes, potrafi go dobrze realizować. Założyciele prosperujących firm nie powinni się obawiać powierzać odpowiedzialności za zarządzanie profesjonalistom - mówi Douglas R. Brown, prezes Advent International, jednego z największych międzynarodowych funduszy venture capital.
- W Polsce kończy się epoka amatorszczyzny w biznesie, rynek jest coraz trudniejszy, a firmy potrzebują coraz bardziej sprawnego zarządzania - mówi Zbigniew Jakubas, który w ciągu niespełna dziesięciu lat stworzył ze swojej spółki Multico jeden z największych w Polsce prywatnych holdingów. Ostatnio włączył do swojej grupy kontrolny pakiet akcji Optimusa.
- Nawet ludzie w średnim wieku coraz bardziej zaczynają odczuwać presję tych, którzy mają ochotę zająć ich miejsca: doskonale wykształconych, pełnych werwy, żądnych sukcesów młodszych konkurentów - uważa prof. Czapiński. Dlaczego polscy biznesmeni, sprzedając kontrolne pakiety akcji, rezygnują z kontroli nad firmami, które sami kiedyś zakładali? "Tak była skonstruowana oferta Rubbermaidu - tłumaczył były właściciel Dom-Plastu Andrzej Dębowski. - Rubbermaid to najlepsza firma w mojej branży na świecie. Dzięki niej Dom-Plast będzie mógł się dalej rozwijać. Nie chodziło tylko o moją korzyść, ale o przyszłość firmy. To była szansa, która nie zdarza się codziennie". Podczas długich negocjacji Amerykanie dali najprawdopodobniej właścicielowi do zrozumienia, że zainwestują w słupską spółkę, wprowadzając najnowocześniejsze technologie i metody zarządzania, pod warunkiem, że będą mogli mieć całkowitą kontrolę nad jej codzienną działalnością i strategią rozwoju. Dębowski musiał wybierać: albo będzie czekać na kolejną szansę, albo przystanie na warunki Amerykanów. Podobną propozycję "nie do odrzucenia" złożyli podczas rozmów z Romanem Kluską Zbigniew Jakubas i przedstawiciele Banku Rozwoju Eksportu. Były właściciel zachował jeszcze stanowisko prezesa zarządu i zapewnia, że nie straci przez to kontroli nad Optimusem, lecz nie da się ukryć, iż prawdziwą władzę będzie miał nowy właściciel.
Na Zachodzie wielkie rodzinne firmy niezmiernie rzadko pozbywają się kontroli nad swoim majątkiem. W wielu wypadkach były właściciel zachowuje tzw. złotą akcję, która zapewnia wpływ na najważniejsze decyzje dotyczące losów spółki. Jeden z największych browarów świata - holenderski Heineken, jest ciągle w dużym stopniu własnością rodzinną, choć zarządzanie dawno powierzono menedżerom. Ostatni żyjący potomek założycieli - Alfred - na co dzień zajmuje się głównie działalnością charytatywną. W zarządach spółek należących do turyńskiej rodziny Agnellich nie sposób znaleźć menedżerów o tym nazwisku (rządzą tam ludzie "z zewnątrz" - Paolo Fresco i Paolo Cantarella), lecz w rękach rodziny pozostaje ok. 30 proc. akcji.
Tym śladem podąży duża część naszych biznesmenów. Krzysztof Olszewski, założyciel firmy Neoplan Polska, która jest jednym z największych w Polsce producentów autobusów, niedawno sprzedał berlińskiemu Neoplanowi 30 proc. udziałów swojego przedsiębiorstwa i umożliwił mu zwiększenie udziałów do 60 proc. Zagwarantował sobie miejsce w czteroosobowym zarządzie koncernu oraz możliwość decydowania o losach firmy.
- Coraz częściej zauważam, że powinienem podzielić się z kimś władzą - wyznaje Ryszard Pieńkowski, prezes i właściciel wydawnictwa Infor. Pieńkowski planuje wprowadzić część akcji Inforu na giełdę. - Kontrolny pakiet zawsze jednak zostanie w moich rękach. Być może kiedyś zajmę się tylko sprawami strategicznymi - dodaje szef Inforu.
Nie wszyscy jednak myślą o wcześniejszej emeryturze. - Nigdy z własnej woli nie oddałbym stworzonej przeze mnie firmy - twierdzi Pieńkowski. - Nie wyobrażam sobie, że teraz mógłbym zostać rentierem - mówi Aleksander Gudzowaty, prezes zarządu i praktyczny właściciel firmy Bartimpex, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce. - Niekiedy mam ochotę zostawić wszystko i zająć się konsumowaniem swojego bogactwa, ale w końcu zawsze zwycięża jakiś wewnętrzny zew i wracam do pracy - mówi Marek Mikuśkiewicz, który rozbudował swoją sieć supermarketów MarcPol, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że nie sprosta zagranicznej konkurencji.
Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.