O odmowie wszczęcia śledztwa poinformował rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ppłk Karol Kopczyk. Wyjaśnił, że prokuratura prowadziła postępowanie sprawdzające w zakresie odmowy wykonania polecenia dotyczącego prowadzenia statku powietrznego czyli o czyn z art. 343 par.2. Czyn ten jest zagrożony karą od 3 miesięcy do 5 lat. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył poseł PiS Karol Karski.
Postępowanie zakończono 1 października, ale prokuratura nie informowała o tej sprawie. "Prokuratura stwierdziła brak znamion czynu zabronionego" - powiedział Kopczyk.
W sierpniu, kilka dni po wybuchu walk w Gruzji, prezydent Lech Kaczyński udawał się do tego kraju z prezydentami Litwy i Estonii oraz premierem Łotwy. Samolot poleciał przez Ukrainę do Azerbejdżanu, skąd delegacja udała się do stolicy Gruzji w kolumnie samochodów. Po międzylądowaniu w Symferopolu na Ukrainie, gdzie na pokład wsiadł prezydent Ukrainy, L. Kaczyński chciał, by samolot nie leciał do Gandżi w Azerbejdżanie, lecz od razu do Tbilisi. Po wylądowaniu w Azerbejdżanie prezydent zapowiadał, że "po powrocie do kraju wprowadzimy porządek w tej sprawie", a podczas lotu powiedział o dowódcy załogi, że "oficer powinien być mniej lękliwy".
Jak wyjaśniał rzecznik Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski, Tu-154 z pułku specjalnego lecąc do Azerbejdżanu wykonywał lot według planu przedstawionego przez Kancelarię Prezydenta. "Nie było zgód dyplomatycznych na lot do Tbilisi, pilot nie miał wiedzy, kto kontroluje przestrzeń powietrzną Gruzji, kto zabezpiecza naziemne środki kontroli ruchu, w jakim stanie jest lotnisko. Po analizie sytuacji pilot podjął decyzję, by lecieć zgodnie z planem" - mówił Grzegorzewski.
Minister obrony Bogdan Klich mówił z kolei, że otrzymał od pilota meldunek na piśmie opisujący całe zdarzenie. "Wynika z niego, że było co najmniej siedem powodów, dla których kapitan nie zdecydował się na przelot (do Tbilisi)" - podał szef MON.pap, keb