Według rzeczniczki praskiej policji Evy Brożovej, trwają przesłuchania uczestników i świadków wypadku.
Z dotychczasowych informacji wynika, że poszkodowani stali w niedozwolonym miejscu, a skierowali się tam tuż przed przejazdem Kuzaja. Organizatorzy przerwanych zawodów twierdzą, że w kwestii bezpieczeństwa nie było zaniedbań.
Tymczasem niektóre czeskie media uważają, że prawdopodobnie żółtych taśm ostrzegawczych, określających gdzie mają przebywać widzowie, nie było na trasie w momencie wypadku. Z kolei na późniejszych zdjęciach w telewizji były one widoczne, chociaż nie wyklucza się, iż ustawiono je tam dodatkowo.
Do wypadku doszło w sobotę, 6 grudnia. Tuż po starcie, Peugeot 307 WRC liderów Praskiego Rallysprintu wypadł na lewym zakręcie, uderzył w słup oświetleniowy, odbił się od niego i wpadł w grupę kibiców. Samochód został mocno rozbity. Leszek Kuzaj i jego brytyjski pilot Craig Parry nie odnieśli poważniejszych obrażeń.
Początkowo media informowały o dwóch ofiarach śmiertelnych z Polski. W poniedziałek kierownik wydziału konsularnego w Pradze Aurelia Krynicka potwierdziła, że zginął na miejscu jeden Polak. Później w szpitalu zmarł również 24-letni obywatel Czech.
W szpitalu wojskowym w Stresovicach wciąż przebywa ciężko ranna kobieta. "Wciąż jest nieprzytomna" - powiedziała przedstawicielka kliniki Iva Ruskovska.
Pod opieką lekarzy przebywa też ośmioletnia dziewczynka, która doznała złamania nogi i w sobotę była operowana. "Jej stan trochę się polepszył i została już przeniesiona z oddziału intensywnej terapii" - powiedziała rzeczniczka innego praskiego szpitala Eva Jurinova.
ND, PAP