I znów wbrew prognozom - zamiast oczekiwanego ogłoszenia koalicji Bloku premier Julii Tymoszenko (BJuT) z prorosyjską Partią Regionów Ukrainy (PR) byłego premiera Wiktora Janukowycza oznajmiono, że negocjacje dotyczą odrodzenia... tzw. pomarańczowej koalicji.
Prócz Bloku Tymoszenko i prezydenckiej Naszej Ukrainy-Ludowej Samoobrony (NU-LS) miałby do niej wejść Blok byłego przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Łytwyna. Poinformował o tym w poniedziałek szef klubu parlamentarnego NU- LS Wiaczesław Kyryłenko. Jak powiedział, jego ugrupowanie nie może dopuścić do powstania koalicji BJuT-PR, gdyż taki sojusz byłby "groźny dla państwa", stąd decyzja o powrocie do rozmów NU-LS z Tymoszenko i Łytwynem.
"Jako siła patriotyczna moglibyśmy obserwować tworzenie koalicji PR i BJuT. Wiemy, że ich konsultacje trwały długo i doszły prawie do końca, jednak nam jako sile patriotycznej nie podoba się taka kremlowska koalicja" - oświadczył Kyryłenko.
Szef klubu NU-LS wyjaśnił także, że projektowany sojusz Tymoszenko i Janukowycza mógłby doprowadzić do zmian konstytucji. "Powinniśmy zrozumieć, że rozmowy (BJuT z PR) o osłabieniu urzędu prezydenckiego i wyłanianiu prezydenta przez parlament powinny się skończyć" - powiedział.
Idea powołania koalicji Bloku Tymoszenko z Partią Regionów nie podobała się także prezydentowi Wiktorowi Juszczence. Jego rzeczniczka Iryna Wannikowa oświadczyła dzień wcześniej, że szef państwa uważa, iż negocjacje o koalicji BJuT z Partią Regionów to "spisek ugrupowań biznesowych". Wannikowa przypomniała także, że dekret prezydencki o przedterminowych wyborach parlamentarnych nie został anulowany i w każdej chwili może być odnowiony.
Nie wiadomo, czy groźba ta rzeczywiście wpłynęła na rozmowy o koalicji, lecz według ukraińskich polityków decyzja o jej powołaniu może zostać ogłoszona już we wtorek po południu. "Wiarygodność jej utworzenia wynosi 70 procent" - oświadczył deputowany BJuT Andrij Kożemiakin.
"Decyzja naszego klubu (w sprawie wejścia w sojusz z NU-LS i BJuT) jest pozytywna" - powiedział dziennikarzom Wołodymyr Łytwyn, który w zamian za zgodę na udział w koalicji może otrzymać stanowisko przewodniczącego parlamentu.
Ukraina nie ma koalicji już od września, kiedy to rozpadł się sojusz BJuT z NU-LS. Formalną przyczyną jego końca było wspólne głosowanie ugrupowania pani premier z partią Janukowycza nad ograniczeniem kompetencji prezydenta. Komentatorzy oceniali wówczas, że rozpad koalicji był na rękę Juszczence, który chciał usunąć Tymoszenko ze stanowiska premiera. Juszczenko miał się obawiać konkurencji Tymoszenko w nadchodzących wyborach prezydenckich, kiedy to sam będzie starał się o reelekcję.
ND, PAP