Traktat lizboński ma wejść w życie do końca 2009 r. Irlandczycy, którzy odrzucili go w referendum, zagłosują raz jeszcze. Nie za darmo - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dublin długo nie chciał przystać na ponowne referendum. Ostatecznie się zgodził, o ile: Irlandia będzie miała zagwarantowane stanowisko komisarza, pozostałe kraje zobowiążą się, że Unia nie będzie narzucać Irlandii przepisów dotyczących prawa rodzinnego, etyki, podatków, praw pracowniczych i neutralności. Irlandczycy szczególnie obawiają się, że UE zmusi ich do zniesienia zakazu aborcji.
"Rozwiązanie +jeden kraj, jeden komisarz+ też ma zalety" - komentuje minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Ale niektórym, m.in. Beneluksowi i Hiszpanii, nie podoba się to.
Gdy "GW" zamykała to wydanie, politycy zastanawiali się, jak zapisać obietnice Irlandczykom i zarazem uniknąć ponownego ratyfikowania traktatu. Być może rozstrzygnie to następny szczyt.
Do dziś oprócz Irlandii traktatu nie ratyfikowały Czechy, a w Niemczech i Polsce brakuje podpisu prezydenta.
"Rozwiązanie +jeden kraj, jeden komisarz+ też ma zalety" - komentuje minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Ale niektórym, m.in. Beneluksowi i Hiszpanii, nie podoba się to.
Gdy "GW" zamykała to wydanie, politycy zastanawiali się, jak zapisać obietnice Irlandczykom i zarazem uniknąć ponownego ratyfikowania traktatu. Być może rozstrzygnie to następny szczyt.
Do dziś oprócz Irlandii traktatu nie ratyfikowały Czechy, a w Niemczech i Polsce brakuje podpisu prezydenta.