Sarah Palin może być nadzieją Republikanów na zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2012 r. Jednak nie wszyscy tego chcą.
Atrakcyjna gubernator Alaski była największym objawieniem mijającego roku w USA, większym nawet od Baracka Obamy. Triumfator wyborów pracował na swój sukces już w poprzednich latach i był znaną postacią w momencie rozpoczęcia kampanii prezydenckiej. Palin tymczasem, aż do sierpnia tego roku była poza rodzinnym stanem zupełnie anonimowa. Dopiero gdy John McCain w zaskakującym posunięciu wybrał ją na swoją partnerkę w wyborach, pani gubernator wskoczyła na krajową scenę polityczną i narobiła tam zamieszania. Teraz trudno będzie jej się wycofać, a Republikanie po utracie władzy na gwałt szukają nowego przywódcy. Z tej perspektywy, następne wybory prezydenckie w 2012 r., wydają się bardzo kuszące.
Palin, jako rywalka Obamy, może mieć kilka atutów: wyznaje poglądy w dalszym stopniu podzielane przez konserwatywną Amerykę, bryluje na publicznych wystąpieniach i zamiast do rozumu - potrafi przemawiać do serc wyborców. Trudno powiedzieć, czy do 2012 r. uda jej się utrzymać wizerunek outsidera nieskażonego politycznym brudem, ale może on być bardziej wiarygodny niż próby zbliżenia się do wyborców dokonywane przez waszyngtońskich wyjadaczy.
Gdyby Palin zdobyła nominację, niewątpliwie powróciłaby kwestia jej kompetencji. Po początkowym zachłyśnięciu się naturalnością byłej wicemiss Alaski, szybko okazało się, że w takich sprawach jak polityka zagraniczna czy orzeczenia Sądu Najwyższego, delikatnie mówiąc - nie błyszczy wiedzą. Cztery lata to długi okres, który Palin może poświęcić na podróże do innych krajów i naukę. Wpadki z tej kampanii są jednak zbyt łakomym kąskiem, by ich powtórnie nie wykorzystać.
Warto podkreślić, że Partia Republikańska ma również innych polityków, mogących potencjalnie stanowić zagrożenie dla nowego prezydenta. W kolejce do sławy czekają kolejni republikańscy gubernatorzy, z rządzącym Luizjaną Bobbym Jindalem na czele. Jindal jest młody, ma odpowiednio konserwatywne poglądy, a hinduskie pochodzenie czyni z niego wręcz wymarzoną odpowiedź Republikanów na fenomen Obamy. Jeśli sytuacja gospodarcza kraju się nie poprawi, poważnym kandydatem będzie ponownie Mitt Romney. Były gubernator Massachusetts i przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk olimpijskich w Salt Lake City zapracował sobie na opinię specjalisty od wychodzenia z kryzysów. Na dalszym planie czai się Newt Gingrich, autor zwycięstwa Partii Republikańskiej w wyborach do Kongresu w 1994 r. Gingrich, który w ostatnich latach wycofał się z czynnej polityki, uniknął odpowiedzialności za nieudane rządy Busha i kryzys gospodarczy. Jest zatem postrzegany przez wielu Republikanów jako nadzieja na zbawienie. Ci politycy nie będą zapewne zachwyceni rozkwitem kariery Palin i zrobią wszystko, by wysłać ją z powrotem na Alaskę.
Szansom pani gubernator może zaszkodzić pewne podobieństwo. - Palin nie jest przesadnie inteligentna, oczytana, czy obeznana w kwestiach politycznych. Pozuje za to na prostego człowieka z ludu i ma poparcie religijnej prawicy. Do złudzenia przypomina to karierę pewnego polityka, o którym Republikanie chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Ten polityk właśnie wyprowadza się z Białego Domu.
Palin, jako rywalka Obamy, może mieć kilka atutów: wyznaje poglądy w dalszym stopniu podzielane przez konserwatywną Amerykę, bryluje na publicznych wystąpieniach i zamiast do rozumu - potrafi przemawiać do serc wyborców. Trudno powiedzieć, czy do 2012 r. uda jej się utrzymać wizerunek outsidera nieskażonego politycznym brudem, ale może on być bardziej wiarygodny niż próby zbliżenia się do wyborców dokonywane przez waszyngtońskich wyjadaczy.
Gdyby Palin zdobyła nominację, niewątpliwie powróciłaby kwestia jej kompetencji. Po początkowym zachłyśnięciu się naturalnością byłej wicemiss Alaski, szybko okazało się, że w takich sprawach jak polityka zagraniczna czy orzeczenia Sądu Najwyższego, delikatnie mówiąc - nie błyszczy wiedzą. Cztery lata to długi okres, który Palin może poświęcić na podróże do innych krajów i naukę. Wpadki z tej kampanii są jednak zbyt łakomym kąskiem, by ich powtórnie nie wykorzystać.
Warto podkreślić, że Partia Republikańska ma również innych polityków, mogących potencjalnie stanowić zagrożenie dla nowego prezydenta. W kolejce do sławy czekają kolejni republikańscy gubernatorzy, z rządzącym Luizjaną Bobbym Jindalem na czele. Jindal jest młody, ma odpowiednio konserwatywne poglądy, a hinduskie pochodzenie czyni z niego wręcz wymarzoną odpowiedź Republikanów na fenomen Obamy. Jeśli sytuacja gospodarcza kraju się nie poprawi, poważnym kandydatem będzie ponownie Mitt Romney. Były gubernator Massachusetts i przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk olimpijskich w Salt Lake City zapracował sobie na opinię specjalisty od wychodzenia z kryzysów. Na dalszym planie czai się Newt Gingrich, autor zwycięstwa Partii Republikańskiej w wyborach do Kongresu w 1994 r. Gingrich, który w ostatnich latach wycofał się z czynnej polityki, uniknął odpowiedzialności za nieudane rządy Busha i kryzys gospodarczy. Jest zatem postrzegany przez wielu Republikanów jako nadzieja na zbawienie. Ci politycy nie będą zapewne zachwyceni rozkwitem kariery Palin i zrobią wszystko, by wysłać ją z powrotem na Alaskę.
Szansom pani gubernator może zaszkodzić pewne podobieństwo. - Palin nie jest przesadnie inteligentna, oczytana, czy obeznana w kwestiach politycznych. Pozuje za to na prostego człowieka z ludu i ma poparcie religijnej prawicy. Do złudzenia przypomina to karierę pewnego polityka, o którym Republikanie chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Ten polityk właśnie wyprowadza się z Białego Domu.