Izraelski atak na Gazę to przyznanie się do klęski. Polityka, którą prowadził Ariel Sharon pod naciskiem Amerykanów zakończyła się zupełnym fiaskiem.
Plan amerykański był prosty - wolne wybory miały na terenie Autonomii Palestyńskiej rozpocząć proces demokratyzacji. Jak rozumowali amerykańcy stratedzy, po zwycięstwie, już bez armii okupacyjnej na karku, Hamas miał się zająć budowaniem własnego państwa w Gazie, a nie niszczeniem Izraela. Wolne wybory się odbyły ale czy przybliżyło to Gazę do demokracji? Chyba nie. Nie było dnia, by bojownicy Hamasu nie wystrzeliwali rakiet na terytorium Izraela. "Kasamy" może nie powodowały dużych strat materialnych, ale efekt psychologiczny był ogromny. Mieszkańcy miast przygranicznych głownie Ashkelonu żyli w panicznym strachu.
Okazało się, o czym nie wiedzieli amerykańscy stratedzy Busha, że Hamas jest organizacją której sensem istnienia są ataki na Izrael; bez nich nie może on funkcjonować. Tym samym nie jest zainteresowany budową własnego państwa.
Tymczasem Zachód nie potrafi radzić sobie z takimi organizacjami jak Hamas. Al Kaida to wiadomo - terroryści , ale Hamas?
Świat po raz kolejny okazała się bardziej złożony niż chcieliby go widzieć Amerykanie.
Okazało się, o czym nie wiedzieli amerykańscy stratedzy Busha, że Hamas jest organizacją której sensem istnienia są ataki na Izrael; bez nich nie może on funkcjonować. Tym samym nie jest zainteresowany budową własnego państwa.
Tymczasem Zachód nie potrafi radzić sobie z takimi organizacjami jak Hamas. Al Kaida to wiadomo - terroryści , ale Hamas?
Świat po raz kolejny okazała się bardziej złożony niż chcieliby go widzieć Amerykanie.