Od maja ub. roku w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim toczy się - za zamkniętymi drzwiami - proces w tzw. seksaferze. Na ławie oskarżenia zasiadają: b. wiceszef partii Stanisław Łyżwiński, który oskarżony jest m.in. o zgwałcenie kobiety, oraz Lepper, któremu prokuratura zarzuca "żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek Samoobrony.
Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu, który przebywa w areszcie, do 10 lat więzienia.
Lepper chce, aby jego wyjaśnienia, które ma nadzieję, zacznie składać na początku lutego, odtajnić. "My musimy w końcu dostać szansę wytłumaczenia się, przedstawienia dowodów, faktów w postaci świadków, artykułów prasowych, kaset z telewizji, na dowód tego, że w tych miejscach, w których miało dojść do popełnienia przeze mnie przestępstwa, mnie nie było" - mówił.
"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.
Dotąd w procesie zeznania złożyły cztery z pięciu pokrzywdzonych; sąd przesłuchał także już kilkudziesięciu świadków. W poniedziałek jako świadek zeznawał b. poseł Samoobrony Waldemar Borczyk.
ND, PAP