Bohaterka seksafery w Samoobronie Aneta Krawczyk zasiądzie na ławie oskarżonych obok swojego dawnego szefa Stanisława Łyżwińskiego. Będzie wyjaśniać, co stało się z 60 tys. zł, które zginęły z kasy partii - czytamy w "Dzienniku".
Według gazety, za dobre miejsce na liście przed wyborami do samorządu członkowie Samoobrony płacili gotówkę do lewej kasy. W Tomaszowie pieniądze - w sumie 60 tys. zł - zbierała Krawczyk. Potem pieniądze zniknęły.
Gazeta pisze, że kasa była podwójnie lewa: działacze po wpłaceniu gotówki podpisywali się na liście, ale ktoś sfałszował kilka podpisów i pozmieniał kwoty wpłat. Śledczym nie udało się ustalić kto. Prokuratura ma tylko kopię listy ze sfałszowanymi podpisami, a grafolog do przeprowadzenia analizy pisma potrzebuje oryginału. Wiadomo jedynie, że listą dysponowała Aneta Krawczyk.
Aneta Krawczyk twierdzi, że żadnych podpisów nie podrabiała. A zebrane pieniądze oddawała posłom Stanisławowi Łyżwińskiemu i Waldemarowi Borczykowi.
Pierwsza rozprawa 9 lutego. Tomaszowski sąd ma do przesłuchania 96 świadków m.in. Andrzeja Leppera.
ND, PAP
Gazeta pisze, że kasa była podwójnie lewa: działacze po wpłaceniu gotówki podpisywali się na liście, ale ktoś sfałszował kilka podpisów i pozmieniał kwoty wpłat. Śledczym nie udało się ustalić kto. Prokuratura ma tylko kopię listy ze sfałszowanymi podpisami, a grafolog do przeprowadzenia analizy pisma potrzebuje oryginału. Wiadomo jedynie, że listą dysponowała Aneta Krawczyk.
Aneta Krawczyk twierdzi, że żadnych podpisów nie podrabiała. A zebrane pieniądze oddawała posłom Stanisławowi Łyżwińskiemu i Waldemarowi Borczykowi.
Pierwsza rozprawa 9 lutego. Tomaszowski sąd ma do przesłuchania 96 świadków m.in. Andrzeja Leppera.
ND, PAP