Po uroczystościach w pierwszą rocznicę katastrofy samolotu CASA w Mirosławcu (Zachodniopomorskie) Klich podkreślił, że jako pierwszy minister w historii Polski, "łamiąc wszelkie dotychczasowe zasady, zdecydował w kwietniu ub.r. o ujawnieniu opinii publicznej całego raportu na temat katastrofy".
"Ujawniłem opinii publicznej wszystko, żeby nie było najmniejszej wątpliwości, jakie były przyczyny i okoliczności tej tragicznej katastrofy. (...) Jestem przekonany o tym, że ten raport odpowiedział na wszystkie pytania, które były zadawane - powiedział minister.
Szef MON przypomniał, że do katastrofy CASY doprowadził fatalny zbieg trzech okoliczności: złe warunki pogodowe, fakt, że pierwszy i drugi pilot nie byli dobrze wyszkoleni na tym typie CASY i w związku z tym nie uruchomili systemu wczesnego ostrzegania o niebezpiecznym przechyle i zbliżaniu się do ziemi oraz zła komunikacja pomiędzy wieżą a pilotami.
"Nic nie zmieniło się, jeśli chodzi o moją wiedzę w stosunku do kwietnia ub.r. Raport precyzyjnie mówi o tym, jakie były parametry techniczne samolotu, jakie były ostatnie minuty tego lotu łącznie z ostatnimi sekundami. Nie mam nic do dodania w stosunku do tego, co jest zawarte w raporcie. (...) Komisja przeanalizowała dokładnie zawartość czarnej skrzynki i nie wynika z tego, aby jakiekolwiek parametry techniczne były zaburzone. Samolot, jak orzekła komisja, był w całości sprawny technicznie" - wyjaśnił minister.
Pytany o niejawne załączniki do raportu, które - według niektórych mediów - jakoby mają wskazywać na inne niż dokumencie głównym przyczyny katastrofy, minister Klich powiedział, że w tych załącznikach "nie ma niczego, czego by nie było w raporcie". Pokreślił, że tak długo jak będzie ministrem, załączniki te nie zostaną ujawnione ze względu na godność i szacunek w stosunku do tych, którzy zginęli.
Klich dodał, że "jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości co do warunków odbywania tego lotu i parametrów technicznych samolotu, niech zgłasza je do prowadzącej w tej sprawie śledztwo prokuratury".
Odnosząc się do medialnych doniesień o tym, że ktoś miał grozić bratu drugiego pilota CASY "doradzając" mu, by odstąpił od wyjaśniania sprawy, minister Klich powiedział, że "nie jest policjantem, a jeśli ktokolwiek ma podejrzenia, że ktoś na niego oddziaływał lub groził, niech zgłosi to do prokuratury."
Raport komisji badającej przyczyny katastrofy samolotu CASA nie wyjaśnia jednoznacznie przyczyny wypadku, lecz podaje jedną z hipotez - uważa sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa Tomasz Hypki."Uważam - i powiem to z ręką na sercu - że raport na pewno nie wyjaśnia jednoznacznie przyczyn katastrofy, nie uwzględnia na przykład wariantu oblodzenia. Twierdzenie, że przyczyną była utrata orientacji przez załogę, to najprostsze wyjaśnienie" - powiedział Hypki w piątek PAP. Jego zdaniem przyjęcie raportu było przedwczesne, komisja powinna była pracować dłużej.
Za "praprzyczynę" katastrofy uważa niedziałający system naprowadzania samolotów do lądowania według przyrządów - ILS: "Załoga latała z ILS, gdyby ten system działał, byłby to rutynowy lot, w ogóle nie wiedzielibyśmy, że się odbył" - powiedział.
Hypki zgadza się, że żołnierz, który naprowadzał samolot nie miał doświadczenia akurat z tym typem maszyny, a pilotom brakowało wyszkolenia w lądowaniu w trudnych, zimowych warunkach. "Szkolenie do lotów w tego typu sytuacjach jest minimalne, loty na misje zagraniczne odbywają się w zupełnie innych warunkach" - zaznaczył.
"Według mnie bardziej prawdopodobną przyczyną było oblodzenie usterzenia, załoga nie może wtedy nic zrobić" -powiedział Hypki. Zauważył, że katastrofa nastąpiła w drugim podejściu do lądowania, już po pierwszym kontakcie wzrokowym z lotniskiem. Uważa też, że "ktoś na ziemi powinien był podjąć decyzję o odejściu na lotnisko zapasowe" w Poznaniu lub Świdwinie, gdzie warunki były lepsze niż w Mirosławcu.
W piątek, w rocznicę katastrofy wojskowego transportowca, TVN podaje, że raport końcowy nie uwzględnia wszystkich ustaleń poczynionych przez specjalistów opracowujących szczegółowe podraporty. Wg TVN samolot miał problemy z sygnalizacją oblodzenia i instalacją elektryczną.
Tuż po katastrofie pojawiła się pogłoska, że dwa najnowsze z 10 samolotów C-295 minimalnie różniły się od wcześniejszych wyposażeniem elektronicznym, któremu zdarzały się usterki.
pap, keb