Na linii startowej nie zjawił się prowadzący w klasyfikacji PŚ Norweg Emil Hegle Svendsen, więc Sikora stanął przed szansą odzyskania żółtej koszulki lidera. Podobnie jednak jak w sobotę, zaprzepaścił ją na strzelnicy.
We wszystkich czterech podejściach mylił się raz, a po pierwszej serii w pozycji leżącej znalazł się na odległym dwudziestym miejscu. Do prowadzącego Austriaka Simona Edera tracił 26,1 s.
Po świetnym biegu, na drugą wizytę na strzelnicy wbiegał na 17. miejscu, ale już z niewielką, wynoszącą niewiele ponad sześć sekund stratą do pierwszego. Po przebiegnięciu karnej rundy utrzymał 17. pozycję, jednak na zegarze było już 37,4 s więcej niż u Austriaka.
Wicemistrz olimpijski z Turynu systematycznie nadrabiał. Mimo że w pozycji stojącej również nie uchował się przed błędami, mijał kolejnych rywali.
Decydujące okazało się czwarte, ostatnie strzelanie, kiedy liderzy zaczęli się także mylić. Gdy wydawało się, że Polak tym razem będzie bezbłędny, spudłował w ostatniej próbie. Na ostatnią pętlę jako pierwszy wybiegł Austriak Christoph Summann, drugi był jego rodak Daniel Mesotitsch, a trzeci najmłodszy z niemieckiej ekipy Stephan. Sikora był szósty, do podium brakowało mu 8,6 s.
Biathloniści biegli "w peletonie" i do ostatnich metrów wszystko jeszcze było możliwe. Mistrz (1995) i wicemistrz (2004) świata, który przebiegł cztery rundy karne, osłabł i ostatecznie linię mety przekroczył na siódmej pozycji.
Wygrał, po raz pierwszy w karierze Stephan, który "rzutem na taśmę" wyprzedził mistrza świata juniorów Landertingera i Rosjanina Czerezowa.
Prowadzenie w klasyfikacji łącznej PŚ utrzymał Svendsen 568 pkt, ale Sikorze brakuje jedynie 14 pkt, by go przeskoczyć. Nad trzecim Szwedem Carl-Johanem Bergmanem ma 98 pkt przewagi.
pap, em