Od poprzedniej wizyty ukraińskiego prezydenta w naszym kraju miną zaledwie dwa tygodnie. 14 stycznia Juszczenko złożył wizytę roboczą w Wiśle, gdzie z prezydentem Lechem Kaczyńskim rozmawiał o trwającym wówczas sporze gazowym między Kijowem a Moskwą. Konflikt ten, wywołany brakiem umów o cenie gazu dla Ukrainy w bieżącym roku i stawek za jego tranzyt przez ten kraj do państw Unii Europejskiej, doprowadził najpierw do odcięcia dostaw błękitnego paliwa dla Kijowa, a następnie do wstrzymania jego dostaw do odbiorców europejskich.
Tłoczenie gazu z Rosji na Ukrainę i do UE wznowiono tydzień temu po porozumieniu zawartym przez ukraiński Naftohaz i rosyjski Gazprom w obecności premierów obu państw, Julii Tymoszenko i Władimira Putina.
Zgodnie z komunikatem kancelarii Juszczenki inicjatorem zaplanowanych na środę rozmów jest prezydent Kaczyński. Juszczenko spotka się z nim i z premierem czeskiego przewodnictwa UE we Wrocławiu.
"Przywódcy trzech państw omówią następstwa umów o dostawach gazu (z Rosji) dla gospodarki Ukrainy, oraz ogólną sytuację, dotyczącą dostaw surowców energetycznych do państw Europy. W trakcie rozmów szczególną uwagę poświęcą działaniom, zmierzającym do wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego oraz zapewnienia dostaw (gazu przez Ukrainę do państw unijnych)" - czytamy.
Przed przyjazdem do Polski Juszczenko złoży dwudniową, roboczą wizytę w Brukseli. Prezydent Ukrainy udaje się tam już w poniedziałek na zaproszenie szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso; tematem ich rozmów będzie również sprawa gazu.
Informując o podróży Juszczenki do Brukseli niezależna gazeta internetowa "Ukrainska Prawda" wskazuje, że prezydent będzie prawdopodobnie przekonywał UE, iż Ukraina jest przewidywalnym partnerem w tranzycie rosyjskiego gazu. Gazeta przypomina, iż po zakończeniu konfliktu gazowego Barroso oświadczył, że Rosja nie może być już uważana za rzetelnego dostawcę błękitnego paliwa, a Ukraina straciła wizerunek wiarygodnego kraju tranzytowego.
Niewykluczone jednak, że ukraiński prezydent zechce wykorzystać spotkania z politykami UE także dla walki ze swą główną konkurentką, premier Tymoszenko. Po zawarciu porozumień gazowych wróciła ona z Moskwy do Kijowa, ogłaszając, że zawarte z Gazpromem ustalenia są dla Ukrainy sukcesem; argumentowała, iż w 2009 r. Kijów będzie kupował rosyjski gaz po średniej, rocznej cenie, wynoszącej niespełna 229 dolarów za 1000 metrów sześciennych.
Juszczenko oświadczył w odpowiedzi, że przy założeniu, że ceną bazową gazu będzie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych, po odliczeniu uzyskanej przez Tymoszenko 20-procentowej zniżki cena gazu w pierwszym kwartale wyniesie 360 dolarów. "Jest to jawna przegrana" - ocenił ukraiński prezydent.
Obserwatorzy sceny politycznej na Ukrainie zgadzają się, że zarówno Tymoszenko jak i Juszczenko starają się wykorzystać kryzys gazowy dla realizacji własnych ambicji. Oboje rozpoczęli już kampanię przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi, które odbędą się na Ukrainie w końcu bieżącego, bądź na początku 2010 r. (data nie została jeszcze ustalona). Juszczenko, który będzie walczył wówczas o ponowny wybór na urząd szefa państwa traktuje Tymoszenko jako swą główną konkurentkę, która może zagrozić jego planom.
ND, PAP