Niech żyje bal

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy umieją się jednak dobrze bawić - udowodnił to wczorajszy Bal Polski w Brukseli. Prawie 400 osób zebrało się w Hotelu Conrad, a w dodatku zabawie przyświecał szczytny cel - pomoc dzieciom z domów dziecka w Polsce i Brukseli.
Bal Polski wpisał się już na stałe w kalendarium brukselskich imprez karnawałowych, stając się równie popularnym, jak renomowane Bal Węgierski czy Rosyjski. Co roku gromadzi elity polskie i belgijskie. Tym razem poza ambasadorem, Sławomirem Czarlewskim, który był współorganizatorem, pojawili się przedstawiciele belgijskiej rodziny królewskiej - m.in. księżna Lea, Komisji Europejskiej - z prof. Danutą Hubner na czele, rządu Belgii - m.in. minister obrony Pieter De Crem oraz Senatu belgijskiego. I oczywiście Polonia belgijska. Specjalnym gościem był prezydent Łodzi, Jerzy Kropiwnicki, który promował Łódź jako miasto, kandydujące do tytułu europejskiej stolicy kultury w 2016 roku.

Piękne sale bankietowe hotelu z trudem pomieściły gości, którzy na parkiecie próbowali dorównać "gwiazdom" wieczoru: Edycie Herbuś i Marcinowi Mroczkowi. Na ubiegłorocznej edycji balu cieniem się położyła żałoba narodowa po katastrofie CASY. W tym roku na szczęście żadne tragiczne wydarzenie nie zmąciło zabawy, która trwała aż do rana.

O tym, że Bal Polski staje się wydarzeniem towarzyskim świadczy zwiększająca się z roku na rok ilość Belgów w nim uczestniczących. Może dzięki tego typu wydarzeniom, Polska przestanie się Belgom kojarzyć głównie z paniami sprzątającymi.