Uzasadniając orzeczenie sędzia Mirosław Kolanowski podkreślił, że wyrok "nie może dziwić, bo Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawa i tym obecne czasy różnią się od lat 50". Dodał, że "historia już osądziła" system, któremu służyli oskarżeni, jednak w procesie ich zachowanie musi być ocenione "na chłodno, według przepisów jakie wtedy obowiązywały" i zgodnie z wymogami prawa.
"Ustawa o IPN definiuje zbrodnię komunistyczną jako czyn, który wyczerpuje znamiona przestępstwa w chwili jego popełnienia" - przypomniał sędzia. Dodał, że postępowanie w tej sprawie nie było osądem nad "tamtymi czasami i systemem politycznym".
Akt oskarżenia zarzucał Kazimierzowi G., który w czasach stalinowskich pełnił funkcję zastępcy naczelnego prokuratora wojskowego, iż w sposób bezprawny przedłużył areszty wobec dwóch oficerów WP: płk. Stefana Biernackiego i kmdr. Wacława Krzywca. Decyzje o tym zostały podpisane w kilka dni po upływie terminu aresztowania - były więc formalnie nieważne, a oficerowie powinni być zwolnieni.
Uwięzienia oficerów miały związek z przygotowywanym procesem gen. Stanisława Tatara i innych wojskowych oskarżonych o szpiegostwo na rzecz obcych wywiadów i tworzenie w wojsku organizacji spiskowych.
Sąd uzasadniając uniewinnienie G. zaznaczył, że stan faktyczny sprawy nie jest kwestionowany, jednak w działaniach oskarżonego zabrakło znamion przestępstwa. W uzasadnieniu wskazano, że prokurator podpisał decyzje o utrzymaniu aresztu "tego samego dnia, kiedy otrzymał akta do ręki".
"Oskarżonemu nie można przypisać odpowiedzialności, że termin aresztu został przeciągnięty; nie wolno go z kolei obciążać odpowiedzialnością, że utrzymał areszt" - mówił Kolanowski.
Odnosząc się do umorzenia postępowania wobec Tadeusza J. sąd argumentował, iż system przesłuchań wobec zatrzymanych oficerów został wprowadzony przez przełożonych oskarżonego. "Obecnie, jeśli rozkaz nakłania do przestępstwa, to jego wykonawca również naraża się na odpowiedzialność, według ówczesnych przepisów było jednak inaczej" - mówił sędzia.
Kolanowski dodał, iż Tadeusz J. był jednym z wielu oficerów przesłuchujących Skibińskiego, a sam generał w swych późniejszych zeznaniach nigdy J. nie wymienił.
Obrońca G., mec. Jerzy Kaczorek powiedział po wyroku, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia sądu, bo "czym innym jest ocena prawna, a czym innym ocena historyczna". Dodał, że nie obawia się ewentualnej apelacji, gdyż "orzecznictwo Sądu Najwyższego w podobnych sprawach jest ustalone".
Prokurator IPN Piotr Dąbrowski powiedział z kolei, że decyzję o złożeniu apelacji podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
Przeciwko Kazimierzowi G. toczyło się już jedno postępowanie. W październiku ub.r. Sąd Najwyższy ostatecznie umorzył sprawę, w której był on oskarżony o zbrodnię komunistyczną polegającą na bezzasadnym przedłużeniu o trzy dni aresztu dla żołnierza działającego w antykomunistycznym podziemiu. Umorzenie uzasadniono "brakiem znamion czynu zabronionego".
Kazimierz G. jeszcze przed II wojną światową skończył prawo na UW. Jego brat był adwokatem, matka nauczycielką. Wywieziony na Wschód dostał się do armii gen. Zygmunta Berlinga. Walczył pod Lenino, w styczniu 1945 r. w czasie walk o Warszawę został ranny. Po wojnie - jako oficera wojska - oddelegowano go do wojskowej prokuratury. W 1968 r. zwolniony do cywila, później był radcą prawnym; mieszka w Warszawie.
Uwięzieni oficerowie, których dotyczyło przedłużenie aresztów, otrzymali wyroki dożywocia lub kary śmierci; wyszli na wolność w czasie "odwilży" w 1956 roku. Płk Stefan Biernacki, uczestnik kampanii 1939 roku, nie wrócił do wojska, był redaktorem w PWN. Kmdr. Wacław Krzywiec, m.in. były dowódca okrętu ORP "Błyskawica", zmarł w niedługim czasie po zwolnieniu.
Franciszek Skibiński, jeden z najwybitniejszych teoretyków i historyków wojskowych, po wyjściu na wolność został szefem Biura Studiów przy Ministrze Obrony Narodowej. W 1964 roku przeniesiony został w stan spoczynku, zajmując się m.in. pracą naukową.ab, pap
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!