Dziesięć minut przed końcem gry Brazylijczyk z polskim paszportem otrzymał dobre podanie z głębi pola, dostrzegł, że Boaz Myhill za bardzo wyszedł z bramki i zdecydował się na lob sprzed linii pola karnego. Piłka długo leciała w powietrzu, ale bramkarz angielskiego Hull City nie zdołał jej sięgnąć, a garstce kibiców i dziennikarzom ręce same złożyły się do oklasków nagradzających spryt i kunszt strzelca.
Mimo wygranej i pięknego gola sprawdzian przed meczami o punkty nie wypadł zbyt okazale. Polacy rzadko przedzierali się przez szyki obronne zespołu Walii. Z kolei pod własną bramką dopisywało im szczęście - rywale trafili m.in. w poprzeczkę i słupek, stwarzając zagrożenie szczególnie po stałych fragmentach gry.
Wśród obserwujących mecz na kameralnym stadionie w położonym tuż przy granicy z Hiszpanią Vila Real de Santo Antonio byli także poszukiwacze talentów. Ponoć ich największe zainteresowanie budził napastnik reprezentacji Polski Robert Lewandowski, którego poczynania obserwowała m.in. wysłanniczka Arsenalu Londyn. Choć wyszedł w podstawowym składzie, to piorunującego wrażenia nie zrobił. Grał jakby przygaszony i praktycznie nie zagrażał bramce, strzeżonej w pierwszej połowie przez Wayne'a Hennesseya. Miał jedną dobrą okazję, by go pokonać, ale strzelił zbyt lekko.
Gorzej niż w poprzednich meczach reprezentacji zaprezentował się jego partner z Lecha Poznań Maciej Murawski, a trzeci z graczy "Kolejorza" Grzegorz Wojtkowiak w ogóle nie pojawił się na boisku. Dla trener Franciszka Smudy najważniejsza jednak jest wiadomość, że żaden z nich nie odniósł kontuzji, a pierwszy mecz z Udinese Calcio w Pucharze UEFA już za tydzień.
Na niemal pustym stadionie dobrze słyszalna była niewielka grupka polskich kibiców. Jeszcze w pierwszej połowie domagali się oni wejścia na boisko Euzebiusza Smolarka (zagrał od 46. minuty), ale znacznie częściej wyrażali swoje poparcie dla selekcjonera Leo Beenhakkera oraz niechęć do działaczy PZPN.
Polscy piłkarze otrzymali w środę niespodziewane wsparcie ze strony polskich olimpijczyków. Na stadionie pojawili przebywający w pobliżu na zgrupowaniu młociarze - Kamila Skolimowska, Malwina Sobierajska, Weronika Miłkowska, Szymon Ziółkowski oraz Paweł Fajdek. "Skończyliśmy trening i postanowiliśmy obejrzeć mecz. Ja co prawda nie jestem wielką fanką futbolu, ale zawsze to miła odmiana. Teraz czekamy, żeby zrobić naszym zawodnikom trochę zdjęć" - powiedziała mistrzyni olimpijska z Sydney Skolimowska.
Mecz obejrzało około 400 osób. Większość Polaków dotarła do Portugalii nie z kraju, lecz... z Wysp Brytyjskich. Na międzynarodowym lotnisku w Faro ląduje bowiem każdego dnia co najmniej pięć samolotów z Londynu, Manchesteru czy Birmingham. Na płocie otaczającym boisko wywiesili biało-czerwone flagi kibice z Edynburga, Londynu, ale także Łodzi, Nowej Huty czy Oławy.
Swoim pupilom kibicowali też Walijczycy, ale choć tamtejsza federacja zamówiła 500 biletów, to do Vila Real dotarło ich sporo mniej.
Przed meczem piłkarze i kibice minutą ciszy uczcili pamięć zmarłego 29 stycznia Roya Suandersa - ojca drugiego trenera Walijczyków - Deana, a w przeszłości piłkarza Liverpool FC.
Obiekt w Vila Real de Santo Antonio to kameralny stadion z jedną trybuną. Wiele polskich miast mogłoby go Portugalczykom pozazdrościć - malownicze położenie w pobliżu latarni morskiej, równa murawa, a w pobliżu dwa pełnowymiarowe boiska, basen, zadaszona bieżnia lekkoatletyczna oraz kompleks kortów tenisowych.
"Choć nie zachwyciliśmy, to nie ma powodów do narzekań. Wiemy, co trzeba poprawić przed meczami z Irlandią Północną i San Marino, a co równie ważne, każde zwycięstwo reprezentacji poprawia klimat i atmosferę wokół drużyny" - podkreślił kapitan Polaków Michał Żewłakow.
ND, PAP
Roman Włos kandydatem na prezydenta RP – serwis pitbul.pl zaprasza!