Bartoszewski, który jest pełnomocnikiem premiera Donalda Tuska ds. dialogu międzynarodowego, w poniedziałek udaje się do Berlina, gdzie spotka się z Angelą Merkel i szefem niemieckiej dyplomacji Frankiem Walterem Steinmeierem.
Niedzielny "Dziennik" w swoim internetowym wydaniu podał, że stosunkom polsko-niemieckim grozi załamanie. Tak się stanie - pisze gazeta - jeśli wśród 12 członków Rady Muzeum Historii Niemiec, która będzie nadzorować budowę w Berlinie "Widomego Znaku" upamiętniającego przesiedlenie ludności niemieckiej m.in. z terenów dzisiejszej Polski, znajdzie się przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach.
Bartoszewski powiedział PAP, że nie użyłby w tym kontekście słowa "załamanie" stosunków. "Gdyby rząd niemiecki podjął taką decyzję (ws. Steinbach), niewątpliwie obniżyłoby to poziom zaufania w kontaktach polsko-niemieckich. Ucierpiałby charakter tych stosunków. Miałoby to poważne skutki dla atmosfery na linii Berlin- Warszawa" - powiedział Bartoszewski.
Podkreślił, że stanowisko polskiego rządu na temat udziału Eryki Steinbach w budowie w Berlinie placówki poświęconej wypędzeniom Niemców "nie uległo i nie ulegnie zmianie". Dodał też, że ewentualne wejście Steinbach do Rady Muzeum Historii Niemiec mogłoby wpłynąć na zredukowanie zaplanowanych na ten rok około 20 wspólnych przedsięwzięć polsko-niemieckich (m.in. kulturalnych). "Nie jest powiedziane, że (wszystkie) muszą być zachowane" - powiedział Bartoszewski.
Pytany, czy uważa za prawdopodobne wejście Steinbach do Rady, Bartoszewski odparł: "Prawdopodobne jest wszystko, co nie narusza prawa. A nie narusza prawa niemieckiego, że jedna z legalnych organizacji, która ma prawo powołać członków Rady, powołuje kogoś, kto z całą pewnością nie może odegrać pozytywnej roli w budowaniu stosunków z sąsiadem".
"Czy jest prawdopodobne, żeby papież Benedykt XVI posłał biskupa Williamsona (negującego Holocaust - PAP) na pertraktacje do Jerozolimy? Zakazane to nie jest, ale mądre by nie było" - dodał.
"Dziennik" powołując się na polskie źródła dyplomatyczne napisał, że w razie niepowodzenia rozmów w Berlinie Władysław Bartoszewski mógłby nawet zrezygnować ze stanowiska sekretarza stanu w kancelarii premiera. Tę informację potwierdziło PAP nieoficjalnie źródło zbliżone do rządu.
Sam Bartoszewski zaprzecza, jakoby rozważał dymisję: "Nikt mnie z mojej pracy nie zwalnia. Do dymisji mogłoby dojść tylko w przypadku zasadniczej różnicy poglądów między mną a premierem i rządem. Czegoś podobnego nie przewiduję" - powiedział PAP.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski wyraził nadzieję, że poniedziałkowe rozmowy Bartoszewskiego z Angelą Merkel zakończą się uwzględnieniem polskiego stanowiska.
Sekretarz stanu w KPRM Rafał Grupiński pytany, czy stosunkom polsko-niemieckim grozi załamanie, odparł: "Na pewno nominacja Eriki Steinbach nie wpłynie na poprawę relacji Warszawa- Berlin". "Byłoby to (wejście Steinbach do Rady - PAP) ze strony niemieckiej posunięciem zaskakującym i mało zrozumiałym" - mówi Grupiński.
Z kolei prof. Włodzimierz Borodziej z Uniwersytetu Warszawskiego ocenia, że "oczywistym" jest, iż Steinbach może wejść do władz placówki poświęconej przesiedleniom.
"Ze względów niemieckiej polityki wewnętrznej to się wydaje dosyć prawdopodobne. Proszę sobie wyobrazić, że w Polsce istnieje potężna organizacja polskich Zabużan i że buduje się u nas centrum przeciwko wysiedleniom Polaków zza Buga. I teraz wyobraźmy sobie premiera Rzeczpospolitej, który odmawia przewodniczącemu tej organizacji wejścia do rady powierniczej, która miałaby tworzyć takie centrum" - powiedział PAP Borodziej. Przypomniał, że Steinbach jest posłanką CDU, macierzystej partii Merkel.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Bundesrat, druga izba niemieckiego parlamentu, dała zielone światło dla utworzenia w Berlinie ośrodka poświęconego powojennym wysiedleniom Niemców.
Powstanie placówki przewiduje ustawa o fundacji Niemieckie Muzeum Historyczne. Pod jej auspicjami powołana zostanie druga, niesamodzielna fundacja o nazwie "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", sprawująca pieczę nad przyszłym ośrodkiem dokumentacji i informacji o wysiedleniach.
Ośrodek powstanie za kilka lat i będzie miał siedzibę w budynku Deutschlandhaus niedaleko Placu Poczdamskiego w Berlinie. Koszt remontu pomieszczeń i dostosowania ich do potrzeb wystawy szacuje się na 29 mln euro. Trzonem stałej ekspozycji mają być wysiedlenia Niemców. Jednak obejmie ona także historię innych przymusowych wysiedleń i ucieczek narodów w Europie w XX wieku.pap, em