Mularczyk domaga się, by Niesiołowski przeprosił go za naruszenie dobrego imienia w mediach z grudnia 2007 r. i oświadczył, że "teza, jakoby pan poseł Mularczyk wyciągał z IPN fałszywe oświadczenia jest nieprawdziwa i nieuprawniona". Ponadto pozwany ma dodać, że "nieuprawniona jest również ocena, zgodnie z którą pan Mularczyk swoimi działaniami skompromitował się jako adwokat, jako polityk i jako człowiek".
Według pozwu, Niesiołowski miałby na swój koszt zamieścić przeprosiny w mediach. Mularczyk chce także, by sąd zobowiązał Niesiołowskiego do wpłaty 10átys. zł na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej oraz by zakazał mu naruszania jego dóbr osobistych na przyszłość.
Chodzi o sprawę zapoznawania się w maju 2007 r. przez Mularczyka w IPN z aktami służb specjalnych PRL nt. dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Potem, w trakcie badania konstytucyjności ustawy lustracyjnej, Mularczyk oświadczył przed TK, że sędziowie Adam Jamróz i Marian Grzybowski byli zarejestrowani jako źródła informacji wywiadu PRL.
Prezes TK Jerzy Stępień zarzucił mu wtedy, że nie podał, iż jeden odmówił współpracy, a drugiego zarejestrowano w czerwcu 1989 r. Stępień uznał, że poseł zataił przed TK te informacje o obu sędziach, których wyłączono ze składu ws. lustracji.
Przed sądem Mularczyk zeznał, że z aktami obu sędziów w IPN zapoznał się rano w dniu rozprawy przed TK, po złożeniu odpowiedniego wniosku na polecenie marszałka Sejmu Ludwika Dorna i jako reprezentant Izby przed TK w sprawie lustracji. "To był dla mnie duży dyskomfort, że był to ten sam dzień; w tej sytuacji moje badania tych dokumentów nie mogły być bardzo szczegółowe, pogłębione i dokładne" - dodał. "Decyzja o lustrowaniu sędziów była decyzją marszałka Dorna" - podkreślił poseł PiS.
Jego zdaniem, Stępień bezpodstawnie zarzucił mu wybiórcze potraktowanie IPN akt nt. sędziów. "W swej notatce podałem datę rejestracji jednego sędziego, a informacji o odmowie współpracy drugiego nie było w aktach IPN, które widziałem" - oświadczył Mularczyk. "Moja notatka odzwierciedlała wszystko, czego się dowiedziałem w IPN" - dodał. "W IPN podpisałem karty kontrolne" - podkreślił.
"Godzę się na krytykę, ale nie mogę się pogodzić z nieprawdziwym przedstawianiem faktów przez Niesiołowskiego" - mówił sądowi Mularczyk. Podkreślał, że działał "w granicach prawa i w interesie publicznym".
"Pan Mularczyk oszkalował niewinnych ludzi, zwłaszcza pana Jamroza, lekko rzucając na nich ciężkie podejrzenie; PiS chciał wtedy odsunąć decyzję TK" - zeznał przed sądem Niesiołowski. Nazwał działania powoda "metodą lustracyjnych szaleńców", wymieniając przy tym nazwisko innego posła PiS Antoniego Macierewicza. "Gdyby nie akceptował polecenia pana Dorna, mógłby tego nie robić" - dodał. "Zwykły człowiek musi czekać w IPN na akta miesiącami" - powiedział Niesiołowski. Podkreślił, że nie badał "okoliczności faktycznych sprawy, bo wystarczyło czytać prasę".
Niesiołowski nie zaprzecza, że użył inkryminowanych słów. "Nic w nich nie ma; gdyby je wykluczyć, wysterylizowano by debatę publiczną" - dodał. "Jeśli będzie atakował bohaterów, jak Andrzej Czuma, to się spotka z moją reakcją" - tak wicemarszałek Sejmu odparł na pytanie pełnomocnika Mularczyka, czy zamierza naruszać w przyszłości jego dobra osobiste.
W rozmowie z dziennikarzami Niesiołowski nazwał powoda "pieniaczem". "On się teraz zasłania Dornem, co jest nieładne, bo Dorn nie jest już w PiS" - powiedział. "Nie czuję się pieniaczem" - replikuje Mularczyk. Dodaje, że chodzi mu o przecięcie wyrokiem sądu wypowiedzi części polityków i publicystów, by miał on oszukać TK.
Sąd dopytywał o możliwość mediacji. "Byłbym skłonny do ugody, ale pan marszałek znów ostatnio podważał w mediach moją wiarygodność, a zatem nie widzę takiej możliwości" - powiedział Mularczyk. Zarzucił Niesiołowskiemu, że obraził go na korytarzu sądowym. Wicemarszałek impulsywnie zaprzeczył temu; on także wykluczył ugodę.
Sąd wystąpi do IPN o informację, które akta nt. obu sędziów przekazano powodowi, a także o nadesłanie tych akt. Sprawę odroczono do 18 maja - być może wtedy zapadnie wyrok.
Sprawę Mularczyka (który jest adwokatem) badał adwokacki rzecznik dyscyplinarny. Jesienią 2008 r. umorzył postępowanie, uznając, że nie wprowadził on w błąd TK. Wcześniej Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie zarzuciła Mularczykowi zatajenie posiadanych informacji przed TK.
Warszawska prokuratura bada zaś - z doniesienia Stępnia - czy Mularczyk nie popełnił przestępstwa niedopełnienia obowiązków (grozi za to do trzech lat więzienia). Stępień mówił, że w IPN nie znalazł podpisów Mularczyka na aktach sędziów TK, które poseł przeglądał - a podpis powinien był złożyć. "Są dwie możliwości: albo wobec posła Mularczyka IPN zastosował inną procedurę dostępu do teczek niż przewidziana przez prawo, albo poseł ten wprowadził w błąd Trybunał" - mówił Stępień.
Początkowo prokuratura odmówiła śledztwa, ale potem sąd nakazał, by dokładnie przeanalizowała, czy Mularczyk był w IPN i kto oraz w jakich okolicznościach udostępnił mu materiały o sędziach. Mularczyk przyznał, że był już przesłuchiwany w prokuraturze.
Mularczyk mówił, że akta przeglądał zgodnie z prawem. IPN oświadczał, że udostępnienie akt potwierdza podpis posła. Według IPN, Mularczyk potwierdził fakt zapoznania się z kopiami dokumentów, a jego podpis jest w karcie kontrolnej przy oryginale mikrofilmu nt. Jamroza. IPN wyjaśniał, że Stępień zapoznał się z jedną z kilku kopii dokumentów nt. Grzybowskiego, inną niż udostępniona Mularczykowi.
Wytoczył on też procesy wobec b. prezesów TK - Stępnia i Andrzeja Zolla, którym zarzucił, że pomówili go, twierdząc iż wprowadził w błąd TK. Sprawę karną z Zollem sąd umorzył, bo chroni go immunitet sędziego TK, a pozew cywilny zwrócił, bo nie było w nim adresu Zolla (to wymóg formalny). Sprawa cywilna Mularczyka ze Stępniem ma się zaś zacząć w marcu br.
Także w marcu ma ruszyć proces cywilny Jarosława Kaczyńskiego przeciw Niesiołowskiemu. Prezes PiS chce, by oświadczył on, że nieprawdziwa jest jego teza "jakoby książka autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pod tytułem +SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii+ została napisana na polecenie pana Jarosława Kaczyńskiego". Niesiołowski miałby też przeprosić za słowa, że J. Kaczyński miał wpłynąć na powstanie i treść tej książki, "w akcie politycznej zemsty, w celu zdyskredytowania swoich przeciwników politycznych".
Pozwany - by nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych - musi dowieść sądowi, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie było bezprawne.ab, pap
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!