"Rada Krajowa SLD opowiada się za powołaniem w wyborach do Parlamentu Europejskiego komitetu wyborczego pod nazwą Sojusz Lewicy Demokratycznej" - mówił Napieralski na sobotniej konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia Rady.
Start Sojuszu do europarlamentu pod własnym szyldem ostatecznie wyklucza możliwość współpracy z Partią Demokratyczną. "Nie ma zgody w SLD na budowanie porozumienia +LiD bis+ (SLD+SdPl+PD+UP - PAP)" - podkreślił Napieralski.
Jak dodał, zaprasza do utworzenia wspólnych list "wszystkie partie, ugrupowania, środowiska i polityków, wyznających wartości lewicy". "Zapraszamy Włodzimierza Cimoszewicza, Dariusza Rosatiego i inne lewicowe postacie polskiej sceny politycznej do tego, aby wspólnie z nami startowali do europarlamentu" - podkreślił szef Sojuszu.
Zaznaczył, że SLD opowiada się za integracją wszystkich środowisk "zainteresowanych tworzeniem alternatywy dla nieudolnej prawicowej polityki Platformy Obywatelskiej i PiS". "Alternatywy, która ma również doprowadzić do lepszego i bardziej aktywnego członkostwa Polski w UE, wynegocjowanego za rządów lewicy oraz do lepszego wykorzystania funduszy unijnych" - powiedział lider Sojuszu.
Jak tłumaczył, dla SLD nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której przyszli posłowie PD nie weszli w europarlamencie do frakcji PES (Partii Europejskich Socjalistów), a do frakcji ALDE (Liberałów i Demokratów na rzecz Europy).
"Jakby to wyglądało, gdyby dzisiaj na przykład, na listach lewicowych do parlamentu krajowego byli ludzie, którzy deklarują że zaraz po wejściu do parlamentu nie byliby w klubie Lewica, tylko poszli by na przykład do PiS bądź PO" - mówił szef Sojuszu.
Początkowo Rada Krajowa miała przyjąć nieco inną uchwałę, w która ponownie apelowała o wspólną lewicową listę, bez przesądzania jej nazwy. Nie zyskała on jednak aprobaty działaczy Sojuszu, jako powtórka poprzednich uchwał Rady Krajowej w tej sprawie.
Politycy Sojuszu mówią, że Napieralski obiecał partyjnej młodzieży, że w wyborach do PE będzie komitet SLD, a nie inny i jest pod ich presją.
W nieoficjalnych rozmowach z PAP działacze Sojuszu podkreślali ponadto, że nie można dłużej czekać z decyzją, czy ma być jedna czy dwie lewicowe listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
"Musimy już wiedzieć kto będzie liderem w Warszawie, a kto na Mazowszu" - powiedział polityk SLD z Mazowsza. A kwestia numeru jeden na warszawskiej liście nadal nie jest rozstrzygnięta.
Pierwsze miejsce w Warszawie ma być "kartą przetargową" w rozmowach szefa SLD z europosłem Dariuszem Rosatim, który zaangażowany jest w tworzenie centrolewicowego "Porozumienia dla Przyszłości" (SdPl, Partia Demokratyczna-demokraci.pl, Zieloni 2004).
Politycy SLD nadal liczą na to, że Rosati wystartuje w stolicy, choć rozważa to także wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska.
Napieralski już od kilku miesięcy o wspólnej liście do europarlamentu rozmawia także z byłym premierem i b.szefem MSZ, a dziś niezależnym senatorem Włodzimierzem Cimoszewiczem.
W niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" senator postawił szefowi SLD ultimatum - albo powstanie jedna lista formacji lewicowych, albo nie weźmie udziału w czerwcowych wyborach. Rozmowy rozbijały się m.in. o nazwę komitetu wyborczego.
Ponadto część polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie chce słyszeć o udziale Demokratów we wspólnym komitecie wyborczym. "To ma być wspólna lista, ale lewicowa" - zaznaczali.
Nadal nie wiadomo czy w wyborach do europarlamentu wystartuje szef klubu Lewicy Wojciech Olejniczak. On sam nie chciał odpowiadać na pytania w tej sprawie.
Zwolennicy Olejniczaka wykluczają, że będzie on startował w czerwcowych wyborach. Sojusznicy Napieralskiego z kolei mówią, że start szefa klubu jest coraz bardziej prawdopodobny.
Napieralski zastrzegał, że nie było mowy o kandydatach do PE. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że w eurowyborach wezmą udział m.in. dotychczasowi eurodeputowani SLD: Marek Siwiec, Lidia Geringer de Oedenberg, Andrzej Szejna, Bogusław Liberadzki i Adam Gierek, a także część krajowych posłów Sojuszu.
Rozczarowany wynikami sobotnich obrad jest Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier powiedział, że decyzja SLD o tworzeniu w wyborach do PE komitetu pod własnym szyldem, a nie bloku centrolewicowego oznacza, że nie wystartuje on w eurowyborach.
Cimoszewicz był zwolennikiem jednej listy centrolewicy. Jego zdaniem, sobotnia decyzja SLD oznacza koniec tego projektu.
Pytany czy jest możliwe, by w tej sytuacji wystartował w eurowyborach z listy Sojuszu oświadczył, że nie widzi takiej możliwości.
Współpracy z SLD nie wykluczył za to Rosati. Powiedział, że zastanowi się nad propozycją złożoną przez Napieralskiego.
"Zastanowimy się w gronie kolegów kierownictwa +Porozumienia dla Przyszłości+ i w stosownym czasie się do tego ustosunkujemy" - oświadczył, odmawiając szerszego komentarza.
Z kolei lider PD Janusz Onyszkiewicz powiedział, że decyzja Rady Krajowej SLD "ostatecznie wyklucza" ewentualność wspólnego startu jego partii z politykami Sojuszu do europarlamentu. "Ale to nie jest dla nas tragedia, raczej szansa dla propozycji +Porozumienia dla Przyszłości+" - ocenił.
"Decyzja Rady Krajowej uwolniła nas od rozważania wspólnego startu z ludźmi z SLD do europarlamentu, bo taka możliwość jednak była. Teraz mamy do rozstrzygnięcia czy iść samodzielnie do PE, czy w ramach +Porozumienia dla Przyszłości+. Myślę, że ta druga alternatywa, do której się wyraźnie skłaniamy w końcu się urzeczywistni" - zaznaczył.
Unia Pracy z "zadowoleniem" przyjęła stanowisko Rady, że na listach wyborczych lewicy do Europarlamentu nie ma miejsca dla partii i środowisk o liberalnym charakterze. "Z żalem" natomiast odnotowała zawężenie nazwy koalicji wyborczej dl SLD. "Unia Pracy jest gotowa podpisać porozumienie wyborcze z SLD pod warunkiem, że koalicja będzie nosiła nazwę LEWICA" - głosi komunikat podpisany przez przewodniczącego UP Waldemara Witkowskiego.
ND, PAP