Szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini powiedział dziennikowi "Corriere della Sera", że premier Silvio Berlusconi, jako przyjaciel Władimira Putina, rozmawia z nim szczerze na temat praw człowieka i wyraża swe zaniepokojenie sytuacją w Rosji.
Polsce i Hiszpanii zarzucił , że są "w tyle" w kwestii wysłania dodatkowych żołnierzy do Afganistanu.
W opublikowanym w sobotę wywiadzie Frattini zapewnił jednocześnie, że Włochy nie chcą dążyć do publicznej konfrontacji z Moskwą, ale będą prowadzić politykę "perswazji".
Szef dyplomacji pytany, czy zaprzyjaźniony z władzami Rosji włoski rząd nie powinien wypowiedzieć się w takich sprawach, jak uniewinnienie zabójców dziennikarki Anny Politkowskiej i zarzutów łamania praw człowieka, odparł: "rosyjscy rozmówcy rozumują w sposób formalnie poprawny w sprawie niezależności ich sądów i na to trudno odpowiedzieć".
"Kiedy Berlusconi rozmawia z Putinem, mówi do niego jak do prawdziwego przyjaciela , a zatem wyraża swoje zaniepokojenie. Sam to osobiście słyszałem"- zapewnił szef włoskiego MSZ. Zauważył następnie: "Różnica polega na tym, że my nie chcemy stwarzać publicznego antagonizmu, bo publiczne umieszczanie Rosji na indeksie nie rozwiąże problemu".
"Będziemy kontynuować akcję perswazji i przekonywania, ale bez rozgłosu, bo to przyniosłoby efekt odwrotny od zamierzonego" - oświadczył Frattini.
Odnosząc się do planów wysłania do Afganistanu dodatkowych 200-250 żołnierzy i odpowiadając zarazem na pytanie, czy to "wystarczy Nato i Stanom Zjednoczonym", Frattini stwierdził: "to inne państwa europejskie są spóźnione, nie my". "Wystarczy popatrzeć na liczby, mógłbym wymienić Hiszpanię czy Polskę" - dodał szef MSZ.
Na pytanie, czy obecny kryzys gospodarczy doprowadzi do rozpadu europejskiej jedności, odpowiedział: "Europa może zostać zburzona zarówno przez protekcjonizm, jak i przez zniszczenie rynku wewnętrznego".
Należy zdaniem ministra Franco Frattiniego zwalczać oba te zjawiska, a także wypracować "europejską spójność" wobec "tych dwóch zagrożeń".
W opublikowanym w sobotę wywiadzie Frattini zapewnił jednocześnie, że Włochy nie chcą dążyć do publicznej konfrontacji z Moskwą, ale będą prowadzić politykę "perswazji".
Szef dyplomacji pytany, czy zaprzyjaźniony z władzami Rosji włoski rząd nie powinien wypowiedzieć się w takich sprawach, jak uniewinnienie zabójców dziennikarki Anny Politkowskiej i zarzutów łamania praw człowieka, odparł: "rosyjscy rozmówcy rozumują w sposób formalnie poprawny w sprawie niezależności ich sądów i na to trudno odpowiedzieć".
"Kiedy Berlusconi rozmawia z Putinem, mówi do niego jak do prawdziwego przyjaciela , a zatem wyraża swoje zaniepokojenie. Sam to osobiście słyszałem"- zapewnił szef włoskiego MSZ. Zauważył następnie: "Różnica polega na tym, że my nie chcemy stwarzać publicznego antagonizmu, bo publiczne umieszczanie Rosji na indeksie nie rozwiąże problemu".
"Będziemy kontynuować akcję perswazji i przekonywania, ale bez rozgłosu, bo to przyniosłoby efekt odwrotny od zamierzonego" - oświadczył Frattini.
Odnosząc się do planów wysłania do Afganistanu dodatkowych 200-250 żołnierzy i odpowiadając zarazem na pytanie, czy to "wystarczy Nato i Stanom Zjednoczonym", Frattini stwierdził: "to inne państwa europejskie są spóźnione, nie my". "Wystarczy popatrzeć na liczby, mógłbym wymienić Hiszpanię czy Polskę" - dodał szef MSZ.
Na pytanie, czy obecny kryzys gospodarczy doprowadzi do rozpadu europejskiej jedności, odpowiedział: "Europa może zostać zburzona zarówno przez protekcjonizm, jak i przez zniszczenie rynku wewnętrznego".
Należy zdaniem ministra Franco Frattiniego zwalczać oba te zjawiska, a także wypracować "europejską spójność" wobec "tych dwóch zagrożeń".