Wizyta Hillary Clinton w Brukseli to początek ‘ofensywy wdzięku’ Waszyngtonu wobec Europy. Prezydent Obama i wiceprezydent Biden również planują wizytę na Starym Kontynencie, jednak wielu Europejczyków wątpi, by rzeczywiście klimat transatlantycki aż tak bardzo się zmieniał, pisze „Der Spiegel”.
Czy transatlantyckie relacje będą usłane różami, zadaje pytanie „Der Spiegel". „Amerykanie chcą ‘zresetować’ relacje z Europą”, powiedział Stephen Szabo, dyrektor waszyngtońskiej Akademii Transatlantyckiej. „To jasne, że Europa nie jest na pierwszym miejscu agendy Białego Domu, ponieważ nie jest to region kryzysowy. Jednak wierzę, że doświadczymy nowej formy konsultacji.”
Oczywiście Europejczycy liczą na bardziej wyrazisty podział ról. Źródła zbliżone do Unii Europejskiej podają, że należy teraz pokazać, w jaki sposób Unia może się teraz przydać Amerykanom. Cristina Gallach, rzeczniczka unijnego szefa dyplomacji Javiera Solany, twierdzi, że sprawy priorytetowe to wspólne stanowisko w zakresie najważniejszych globalnych bolączek: „Afganistan, Iran, Bliski Wschód, kryzys finansowy i zmiany klimatyczne".
„Oczywiście to Stany Zjednoczone mogą teraz dyktować warunki, skoro nadzieje wiązane z administracją Obamy są tak wysokie", pisze „Der Spiegel”. Niemniej jednak żądania dotyczące zwiększenia obecności europejskich wojsk w Afganistanie spotkały się z milczeniem. Ameryka może się więc domagać większej pomocy w innych dziedzinach, tj. odbudowa kraju i szkolenia policji.
Wielu ekspertów twierdzi, że Waszyngton będzie poszukiwał wsparcia finansowego ze strony Niemiec na utrzymanie stabilizacji w Pakistanie. W interesie Niemiec są lepsze stosunki między Moskwą i Waszyngtonem. „Wszystko będzie w porządku, dopóki obie strony ze sobą rozmawiają. Sprawy się skomplikują dla Niemiec, jeśli Rosjanie nie będą chcieli rozmawiać, lub popsują dyskusję", twierdzi Szabo.
Kolejny potencjalny problem polega na tym, że niektóre części Europy mogą się poczuć pominięte, jeśli przyszłość planu obrony antyrakietowej będzie w gestii Moskwy. Polska i Czechy kuszone przez administrację Busha i wybrane jako miejsce instalacji ważnych elementów tarczy, mogą poczuć się szczególnie urażone.
Tak jak w przypadku poprzedniej administracji, entuzjazm w sztabie Obamy względem niektórych projektów transatlantyckich wydaje się ograniczony lub w najlepszym wypadku ledwo ciepły. Tuż przed wizytą Clinton, Europejczycy demonstracyjnie zorganizowali spotkanie najważniejszych polityków w Brukseli na temat bliższych relacji transatlantyckich. Inicjatywa szybko zniknęła z waszyngtońskiego radaru. Tutaj też nie zaszła żadna zmiana: sztab Obamy nawet nie ogłosił oficjalnie waszyngtońskiego koordynatora do tego projektu.
im
Oczywiście Europejczycy liczą na bardziej wyrazisty podział ról. Źródła zbliżone do Unii Europejskiej podają, że należy teraz pokazać, w jaki sposób Unia może się teraz przydać Amerykanom. Cristina Gallach, rzeczniczka unijnego szefa dyplomacji Javiera Solany, twierdzi, że sprawy priorytetowe to wspólne stanowisko w zakresie najważniejszych globalnych bolączek: „Afganistan, Iran, Bliski Wschód, kryzys finansowy i zmiany klimatyczne".
„Oczywiście to Stany Zjednoczone mogą teraz dyktować warunki, skoro nadzieje wiązane z administracją Obamy są tak wysokie", pisze „Der Spiegel”. Niemniej jednak żądania dotyczące zwiększenia obecności europejskich wojsk w Afganistanie spotkały się z milczeniem. Ameryka może się więc domagać większej pomocy w innych dziedzinach, tj. odbudowa kraju i szkolenia policji.
Wielu ekspertów twierdzi, że Waszyngton będzie poszukiwał wsparcia finansowego ze strony Niemiec na utrzymanie stabilizacji w Pakistanie. W interesie Niemiec są lepsze stosunki między Moskwą i Waszyngtonem. „Wszystko będzie w porządku, dopóki obie strony ze sobą rozmawiają. Sprawy się skomplikują dla Niemiec, jeśli Rosjanie nie będą chcieli rozmawiać, lub popsują dyskusję", twierdzi Szabo.
Kolejny potencjalny problem polega na tym, że niektóre części Europy mogą się poczuć pominięte, jeśli przyszłość planu obrony antyrakietowej będzie w gestii Moskwy. Polska i Czechy kuszone przez administrację Busha i wybrane jako miejsce instalacji ważnych elementów tarczy, mogą poczuć się szczególnie urażone.
Tak jak w przypadku poprzedniej administracji, entuzjazm w sztabie Obamy względem niektórych projektów transatlantyckich wydaje się ograniczony lub w najlepszym wypadku ledwo ciepły. Tuż przed wizytą Clinton, Europejczycy demonstracyjnie zorganizowali spotkanie najważniejszych polityków w Brukseli na temat bliższych relacji transatlantyckich. Inicjatywa szybko zniknęła z waszyngtońskiego radaru. Tutaj też nie zaszła żadna zmiana: sztab Obamy nawet nie ogłosił oficjalnie waszyngtońskiego koordynatora do tego projektu.
im