Różnice zdań co do metod walki z kryzysem między przedstawicielami Europy i Stanów Zjednoczonych, które mogą pojawić się na spotkaniu ministrów finansów G20 w najbliższy weekend w Londynie, wynikają z różnych modeli rozwoju gospodarczego i częściowo kalendarzy politycznych – pisze „Washington Post”.
Według dziennika szanse na to, że na spotkaniu powstanie pakiet pomocowy dla krajów Europy Wschodniej są niewielkie. Między krajami europejskimi, a USA istnieją znaczne różnice. Zdaniem Europejczyków priorytetem powinny być ściślejsze międzynarodowe regulacje systemów finansowych. Administracja prezydenta Baracka Obamy nalega na przyspieszenie wzrostu gospodarczego przez zastosowanie funduszy pomocowych.
„Washington Post" uważa, że różnice te częściowo wynikają z kalendarzy wyborczych w poszczególnych krajach.
Prezydent Obama ma przed sobą czteroletnią kadencję; kanclerz Niemiec Angela Merkel, która przewodzi największej europejskiej gospodarce, w tym roku stanie przed swoimi raczej konserwatywnymi pod względem finansowym wyborcami.
Różnica w podejściu do funduszy pomocowych wynika też z tego, że w przeciwieństwie do Niemiec, Japonii czy Chin, USA od lat konsumowały więcej niż produkowały.
Jeśli USA chcą, żeby na przykład Niemcy wydawali więcej i mniej oszczędzali, to rzucają wyzwanie nie tylko nawykom nieskorych do ryzyka ludzi, ale również modelowi wzrostu gospodarczego, na którym wybudowano niemiecką gospodarkę i od którego zależy wiele miejsc pracy w Niemczech.
Według „Washington Post" byłoby nierealistyczne oczekiwać, aby jedna lub nawet wiele konferencji zmieniło wzory zachowań zakorzenione od lat. Jednak ministrowie finansów, którzy spotkają się w najbliższy weekend, muszą ustalić wiarygodną, krótkoterminową odpowiedź na kryzys, aby doprowadzić do długoterminowej naprawy swoich gospodarek.
PAP
Niegrzeczni kierowcy idą do piekła. Grzeczni mają piekło na ziemi.
„Washington Post" uważa, że różnice te częściowo wynikają z kalendarzy wyborczych w poszczególnych krajach.
Prezydent Obama ma przed sobą czteroletnią kadencję; kanclerz Niemiec Angela Merkel, która przewodzi największej europejskiej gospodarce, w tym roku stanie przed swoimi raczej konserwatywnymi pod względem finansowym wyborcami.
Różnica w podejściu do funduszy pomocowych wynika też z tego, że w przeciwieństwie do Niemiec, Japonii czy Chin, USA od lat konsumowały więcej niż produkowały.
Jeśli USA chcą, żeby na przykład Niemcy wydawali więcej i mniej oszczędzali, to rzucają wyzwanie nie tylko nawykom nieskorych do ryzyka ludzi, ale również modelowi wzrostu gospodarczego, na którym wybudowano niemiecką gospodarkę i od którego zależy wiele miejsc pracy w Niemczech.
Według „Washington Post" byłoby nierealistyczne oczekiwać, aby jedna lub nawet wiele konferencji zmieniło wzory zachowań zakorzenione od lat. Jednak ministrowie finansów, którzy spotkają się w najbliższy weekend, muszą ustalić wiarygodną, krótkoterminową odpowiedź na kryzys, aby doprowadzić do długoterminowej naprawy swoich gospodarek.
PAP
Niegrzeczni kierowcy idą do piekła. Grzeczni mają piekło na ziemi.